Asset 3

Mirror’s Edge

Andrzej Kała / 5.01.2010
komentarze: 0

Electronic Arts zapowiadało nam rewelacyjny tytuł, wnoszący dużo świeżości. Przed nami została roztoczona wizja wspaniałej wolności, biegania po dachach budynków, skakania – kwintesencja Le Parkour. Pierwsze zapowiedzi i pierwsze filmy z rozgrywki podtrzymywały te stwierdzenia, gra zapowiadała się rewelacyjnie, świeżo – inaczej niż wszystko co do tej pory widzieliśmy.

Następnie pojawiło się demo, które po opanowaniu początkowo trudnego systemu sterowania, faktycznie dawało poczucie tej wolności, szybkości, pewnej swobody. Wszystko szło w dobrym kierunku, jednak po ukazaniu się pełnego tytułu, skończeniu drugiego rozdziału gra pokazała mi swoje niezbyt ciekawe oblicze. Pewnie jako jedna z niewielu osób muszę stwierdzić, że Mirror’s Edge jest średni… i to bardzo średni. Bardzo szkoda, bo byłem pewien, że szykuje się coś świetnego.

Fabuła

Mirror's Edge - FaithWydawała się mocnym punktem – wcielamy się w postać Faith (runnera), której zadaniem jest dostarczanie wiadomości drogą „nieoficjalną”. Wszechobecny monitoring sprawił, że pojawiło się zapotrzebowanie na kurierów, potrafiących dostarczać przesyłki poza zasięgiem wzroku. Pewnego dnia jednak, dochodzi do zabójstwa, w które zostaje wrobiona siostra Faith – Kate… i w zasadzie to tyle. Dalszego ciągu możecie się domyślić, tym bardziej że w mieście jest „moda” na polowanie na wspomnianych kurierów, którzy są „wyjęci spod prawa”. Fabuła jest niestety bardzo słaba dodatkowo prezentowana jest w postaci przerwyników między kolejnymi rozdziałami. Każdy z nich jest krótkim filmem animowanym, wyglądającym jak niskobudżetowa animacja Flash. Dodatkowym minusem jest fakt, że te przeskoki między grafiką a filmikami totalnie odrywały mnie od postaci Faith. Chyba nigdy wcześniej nie doświadczyłem tego problemu.

Miasto

Mirror's Edge - Widok na miastoJak już wspomniałem, cała akcja rozgrywa się w wielkiej metropolii w której, sądząc po tym co widzimy, mieszka mnóstwo ludzi. Niestety tutaj pojawiło się u mnie kolejne rozczarowanie. Owszem, przez większość czasu biegamy po dachach budynków, ale są jednak miejsca, gdzie poruszamy się na poziomie ulicy, lub wewnątrz budynków i niestety od razu rzuciło mi się w oczy, że kompletnie nikogo nie spotykamy. Ulice wydają się opustoszałe. Nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego biegnąc przez ogromny biurowiec, w środku dnia, nie licząc goniącej mnie ochrony, nie spotykam nikogo więcej. Gdy stałem na krawędzi budynku, liczba pojazdów lub postaci, które poruszały się po ulicy również jest bardzo niska. Byłbym w stanie przymknąć na to oko, gdyby całe otoczenie posiadało powalającą oprawę graficzną, która tak pochłania moc konsoli, że wszelkie dodatkowe elementy musiały być ukryte, ale tak niestety nie jest.

Strona wizualna

Tutaj niestety pojawiają się bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony bardzo mi się spodobała paleta barw, całe miasto wydaje się takie czyste, świeże, cieszy oczy. Każda z lokacji jest ciekawie zaprojektowana i urozmaicona. Niestety jakość wykonania to już zupełnie inna sprawa. Grafika sprawia wrażenie niedokończonej, tekstury mimo, że ładne, nie powalają. Postacie z odległości wydają się ciekawe, ale gdy podejdziemy bliżej czar pryska. Cień naszej postaci to po prostu fatalny zlepek czarno-szaro-burych pikseli. Gdy porównamy jakość wykonania choćby z Left 4 Dead (nie chcę nawet wspominać o GoW2, albo Halo 3), to Mirror’s Edge nadal wypada bardzo bardzo przeciętnie.

Rozgrywka

Gra opiera się o Le Parkour, a co za tym idzie – bardzo duży nacisk jest położony na utrzymanie rytmu, łączenie ze sobą skoków, ślizgów w długie serie. Kiedy to opanujemy, gra dostarcza mnóstwo radości i satysfakcji, staje się płynna, szybka, swobodna – właśnie taka jaka być powinna. Kiedy jednak pojawiają się pewne przeszkody i ta płynność zostaje przerwana, pojawia się pewien element chaosu, szczególnie gdy za naszymi plecami znajduje się grupa goniących nas policjantów/ochroniarzy. Zaczynamy wtedy nerwowo szukać ścieżki, po której powinniśmy się poruszać, skoki nie wychodzą już tak poprawnie, a cała gra traci płynność.

Nasza bohaterka nie jest jednak bezbronna – otrzymujemy możliwość walki. Dostępne są kopnięcia, uderzenia pięściami, a nawet możliwość rozbrojenia przeciwnika i przechwycenia jego broni. Dodatkową pomocą przy rozbrajaniu jest możliwość spowolnienia akcji tak aby lepiej utrafić moment, w którym tego rozbrojenia możemy dokonać (możliwe jest to tylko gdy broń przeciwnika świeci na czerwono).

Brzmi nieźle, ale w rzeczywistości jest nieciekawie. Gra opiera się na bieganiu, unikaniu konfrontacji, więc ten system walki delikatnie mówiąc jest nieporęczny. Praktycznie nie mamy szans w starciu z więcej niż jednym przeciwnikiem. Udało mi się też znaleźć pewien denerwujący błąd – nie da się uderzyć przeciwnika, który stoi do nas plecami, co więcej – nie da się go wtedy też rozbroić – możliwe jest to tylko i wyłącznie, kiedy przeciwnik atakuje nas wręcz. Ewidentnie widać, że system jest niedopracowany, albo ktoś po prostu go solidnie nie przetestował.

Osobnym tematem jest używanie broni, które jest tragiczne. Faith potrafi strzelać, może podnieść broń upuszczoną przez każdego przeciwnika, ale mechanizm strzelania i celowania po prostu woła o pomstę do nieba. Jest niewygodny, nieprecyzyjny, jak dla mnie – lepiej jakby po prostu tej możliwości nie było. Całą grę przeszedłem bez zabijania jakiegokolwiek przeciwnika ( i bardzo dobrze ), ale później rozegrałem jeszcze kilka etapów z pełnym użyciem broni.

Mirror's Edge

Rozczarowanie

Niestety niewielkie plusy, które starałem się zauważać przez całą rozgrywkę, nie były w stanie wynagrodzić mi minusów. Sterowanie było miejscami zbyt skomplikowane, a im dalej, tym trudniej było mi odnaleźć ścieżkę, którą powinienem się poruszać (tak, bywały momenty, że gubiłem się na tych mimo wszystko nieskomplikowanych poziomach). Wszelkie konfrontacje w większości przypadków kończyły się wielokrotnym powtarzaniem danej sekwencji, co owocowało frustracją i przerwami. Długość rozgrywki również jest mocno na minus – w zasadzie gra jest do skończenia w jeden wieczór (max. dwa, jeśli braknie nam zacięcia). Okropny system walki i średniej jakości grafika dobijają całość. Gwoździem natomiast było zakończenie – dla mnie największe rozczarowanie jakie przeżyłem na Xboxie. Są dodatkowe tryby czasowe, ale pomimo wszelkich starań i pewnej dawki współzawodnictwa, nie są w stanie uratować tego tytułu.

Podsumowując, Mirror’s Edge to ciekawy pomysł, posiadający duży potencjał, który jednak ktoś potraktował w pewnym momencie bardzo powierzchownie. Może po prostu brakło czasu? Może za szybko? A może po prostu zbyt duże nadzieje spowodowały to rozczarowanie? Mimo wszystko liczę na to, że powstanie druga część. Materiał w zasadzie jest, fabułę można rozwinąć, szczegóły dopracować i będzie świetna gra. Szkoda, że tym razem nie wyszło.