Asset 3

GTA IV

Andrzej Kała / 8.01.2010
komentarze: 0

Do tego tytułu podchodziłem bardzo sceptycznie. Do tej pory nie było części w tej serii, która by wciąneła mnie na dłużej i nie skończyła się na wpisywaniu kodów i robieniu totalnej demolki. Kiedy wszyscy byli podekscytowani datą premiery najnowszej odsłony serii, po mnie spływało to jak po przysłowiowej kaczce. Byłem pochłonięty czerpaniem przyjemności z Test Drive Unlimited (dla którego jakoś nie mogę znaleźć czasu aby zamieścić parę słów tutaj).

Okazało się jednak, że Mienta zaopatrzyła się w GTA IV, a pewien zbieg okoliczności (urlopik) spowodował, że ten tytuł wpadł w moje ręce – tak abym się nim zaopiekował troszkę. Z tego troszkę zrobił się już chyba trzeci tydzień, a ja nie mogę się oderwać od Liberty City. Dlaczego? Bo to diabelnie dobra gra.

Nikko Belic

Nasz bohater tym razem to Nikko Belic, który przybył do Liberty City do swojego kuzyna, a także w poszukiwaniu spełnienia swojego „American Dream”. Jak się później okazuje, to nie jest jedyny powód, ale nie będę się rozpisywał tutaj na temat fabuły, która jest tak dobra, że warto samemu się o tym przekonać. Nasza postać jest bardzo dobrze „określona”, posiada swój charakter i możemy się w nią wczuć. To samo dotyczy każdej ze spotkanych postaci.

Liberty City

Po podróżach do San Andreas i innych miast, wracamy do korzeni – czyli do Liberty City, które jest wzorowane na Nowym Yorku. Podobno miasto jest mniejsze niż San Andreas (nie mam pojęcia, jakoś nie miałem serca grać w SA dłużej niż kilka godzin), ale jakoś nie przeszkadzało mi to ani przez chwile. Jest mnóstwo miejsc do odwiedzenia, a trzy wyspy (tradycyjnie dwie z nich niedostępne na początku) kreują wizerunek na prawdę dużego miasta.

Byłem zaskoczony natomiast życiem jakim to miasto tętni. Postaci w ciągu dnia potrafią naprawiać silniki w swoich samochodach, spacerować, odpoczywać na ławkach, biegać, a gdy zaczyna padać – chodzą pod parasolkami lub (w większości) znikają z ulic aby schować się przed deszczem w domu. Po raz pierwszy można powiedzieć, że to miasto żyje. Wielokrotnie jeżdżąc po nim pomiędzy misjami trafiały mi się różnego rodzaju smaczki, ale nie będę psuł zabawy.

Poruszanie się po mieście

Poruszać się po mieście możemy na wiele sposobów – zarówno po ziemi jak i w powietrzu. Niestety nie uświadczymy żadnych prawdziwych samochodów w Liberty City, ale w większości przypadków są to bardzo zbliżone wersje samochodów, które można spotkać na ulicach (np. Porsche, Ferrari, Hummer czy Infiniti). Natomiast jeśli nudzi nas prowadzenie samochodu, zawsze możemy skorzystać z usług taksówek lub w późniejszej fazie rozgrywki – z usług kierowcy naszego kuzyna.

Niestety sposób prowadzenia samochodów pozostawia wiele do życzenia. Auta wydają się pływać, strasznie bujają się, a byle nierówność potrafi wybić je wysoko w górę. Dochodzi wręcz do sytuacji, gdzie terenowy samochód jesteśmy w stanie przewrócić przy pomocy zwykłego krawężnika. Można się co prawda przyzwyczaić, ale nadal pozostaje pewien niesmak.

Jak wspomniałem wcześniej – można poruszać się także drogą powietrzną. W mieście bez problemu można ukraść helikopter i zafundować sobie przelot (lub zgodnie z jego przeznaczeniem – przed kradzieżą wybrać się na wycieczkę krajoznawczą). Podobno jedna z postaci pozwala nam później korzystać ze swojego helikoptera, ale nie sprawdziłem tego jeszcze na swojej skórze.

Znajomi

Tak tak, w grze zdobywamy z czasem znajomości, ale nie wszystkie są stricte biznesowe. Niektóre postaci zostają naszymi przyjaciółmi. Jeśli dana postać zostaje naszym przyjacielem, zyskujemy możliwość wykonania telefonu i zaproszenia jej na jedną z minigier (o których później), czy to na wypad do klubu ze striptizem, albo występ do teatru. Jeśli będziemy starać się i nie zaniedbamy znajomości, każdy z przyjaciół może podzielić się z nami pewnym przywilejem (np. nasz kuzyn Roman oferuje nam swoje taksówki do dyspozycji za darmo). Z drugiej strony dbanie o dobre stosunki z przyjaciółmi zabiera nieco zbyt wiele czasu w grze (jeśli oczywiście chcemy skorzystać ze wspomnianych bonusów) i na dłuższą metę potrafi być męczące.

Misje

Czyli to co jest najważniejsze. Muszę przyznać, że specjalnie zróżnicowane one nie są – zawieź, ukradnij, zabij ale nie zdarzyło mi się ani razu narzekać na „powtórkę z rozrywki”. Każda z nich posiada tak dobrze opracowany scenariusz, że można by wykonywać jedną za drugą aż do samego końca, bez przerw. Niestety niektóre misje składają się z kilku etapów, a GTA IV nie posiada niestety czegoś takiego jak Checkpointy, co oznacza, że możemy zmagać się z misją 20 minut, a następnie na ostatnim zakręcie zaliczamy jakąś wpadkę i wszystko zaczynamy od początku. Potrafi to być niestety momentami frustrujące.

Oczywiście oprócz zadań zlecanych przez kolejne osoby, które popychają fabułę do przodu, są także zadania poboczne. Mogą być one zlecane przez osoby, które już zakończyły swój udział w rozwoju fabuły, ale nie tylko i co najważniejsze, nie ograniczają się one do schematu „przynieś, wynieś, pozamiataj”.

Możemy:

  • Wziąć udział w nielegalnych wyścigach po mieście, aby podreperować nieco swój stan konta.
  • Urządzić sobie polowanie na najbardziej poszukiwanych przez policję przestępców
  • Pomóc policji uporać się z przestępstwami w toku.
  • Dostarczyć kupcowi zamówione samochody

To jednak nie wszystko, a już same te podpunkty potrafią przykuć do ekranu na długie godziny.

Minigry

W tej odsłonie GTA mamy dostępne 4 minigry. Trzy z nich to rozrywka, na którą możemy zabrać znajomych, a ostatnia to pewna odmiana tetrisa (równie wciąjąca). Tak więc mamy do wyboru:

  • Billard – nieźle skonstruowana minigra, która w zasadzie mogłaby być osobnym tytułem np. na XBL Arcade.
  • Lotki – nieco zbyt łatwo rozwiązano tutaj celowanie, ale mimo wszystko sprawia mnóstwo przyjemności.
  • Kręgle – tutaj zaczynają się schody, gdyż gra do prostych nie należy, ale odwzorowanie zachowania kuli do kręgli jest równie dobre jak w tytułach stricte o „kręglowaniu”.
  • QUB3D – to wspomniana odmiana tetrisa, w które układamy klocuszki spadające z góry. Całość jest bajecznie prosta, ale wciąga niesamowicie.

Policja

Oczywiście naszym największym i najbardziej upierdliwym wrogiem nadal jest policja. Jakiekolwiek przejawy przemocy , czy kradzieży są bezwzględnie tępione, tak więc trzeba się pilnować. Niestety trochę zawiodła mnie łatwość z jaką można pozbyć się „ogona”. Do poziomu 4 gwiazdek włącznie wystarczy szybki samochód, dobre opanowanie upierdliwego sterowania i odrobina szczęścia. Aby uciec policji wystarczy wyjechać poza okrąg, który na mini mapie symbolizuje pole widzenia policji i utrzymać się tam przez klika sekund.

Natomiast muszę przyznać, że powyżej czterech gwiazdek, policja jest już nie do pozbycia się.

Multiplayer

Uff, chyba niczego nie pominąłem w kwestii trybu dla jednego gracza tak więc czas przejść do kolejnego trybu gry – trybu dla wielu graczy, który u mnie spowodował szczękospad (zdarzenie, podczas którego w wyniku oszałamiających wrażeń szczęka uderza o podłoże). Trybów gry jest wiele, a każdy z nich po prostu jest genialny i zapewnia wręcz niekończącą się rozrywkę.

Wyścigi są dostępne w dwóch trybach – czyli zwykły wyścig, gdzie kto pierwszy na mecie, ten wygrywa, ale jest jeszcze tzw. GTA Race, który w zasadzie też jest wyścigiem, ale z dodatkiem broni (czyli możemy uprzykrzać życie naszych przeciwników przy pomocy np. UZI wystawionego przez szybę).

Tryby zespołowe to miejsce w którym GTA lśni w pełnej okazałości. Mamy do wyboru:

  • Team deathmatch czyli tradycyjny deathmatch, ale z podziałem na zespoły.
  • Team Mafiya work – jako zespół przyjmujecie zlecenia od Mafii i staracie się wspólnymi siłami je wykonać. Za każde ze zleceń zespół otrzymuje pieniądze i zespół który posiada na koniec największą sumę na koncie – wygrywa.
  • Team Car Jack City – na mapie pojawiają się samochody, a każda z drużyn ma jedno zadanie – dostarczyć wyznaczony samochód zleceniodawcy – za co znów dostaje gotówkę.
  • Cops n’ Croocks – czyli zespołowa zabawa w policjantów i złodziei. Posiada dwa tryby – w pierwszym złodzieje eskortują swojego szefa do wyznaczonego punktu (a policjanci mają za zadanie przeszkodzić). W drugim trybie natomiast przestępcy muszą uciec przed policjantami pojazdem (do którego mieszczą się 4 osoby).
  • Turf War – mój ulubiony tryb gry, który polega na przejmowaniu punktów kontrolnych (terenów). Drużyna, która ma w swoim posiadaniu większy teren na koniec wygrywa.

Oczywiście są jeszcze tryby nie-zespołowe, ale zabawa jest o połowę mniejsza.

No to czas na werdykt

Nawet najdłuższa recenzja, opatrzona tysiącami zrzutów ekranu i filmikami z gry nie jest wstanie oddać tego co oferuje nowa odsłona GTA IV. Nie opisałem wszystkich elementó, gdyż po prostu nie sposób. Myślę jednak, że nie ma dwóch zdań co do kwestii tego, że GTA IV jest jedną z najlepszych gier w historii. Fantastyczna fabuła, świetna oprawa audio-wizualna, oraz wciągający tryb multiplayer to recepta na hit. Szkoda, że równie dobre tytuły pojawiają się bardzo bardzo rzadko. Tytuł ten to 100% Must have. Potrafił przekonać nawet takiego sceptyka jak ja, a to już mówi samo za siebie.

Jedyny minus… gra nie jest dostępna na PC (jeszcze). Tak więc na rynku dostępne są jedynie wersje na Xbox’a 360 i PS3.

I to już koniec… a ja wracam do Liberty City.