Asset 3

WWE Legends of Wrestlemania

Andrzej Kała / 18.08.2010
komentarze: 0

Jestem chłopakiem, który dorastał w latach 90, oglądając dobrze zbudowanych, spoconych facetów ubranych w getry, okładających się w bardzo spektakularny (i mocno naciągany) sposób. Wtedy wmawiali nam, że to właśnie są zapasy, co jednak nie zmienia faktu że siedziałem za każdym razem przed telewizorem wymachując rękami gdy mój ulubiony zapaśnik kopał zad „tego złego”. Hulk Hogan przyspieszał akcje serca, a porażka Bret Harta z Yokozuną podczas Wrestlemanii to coś, czego nie zapomnę do końca życia. Tak samo jak dreszczy, które wywoływało we mnie wejście na ring Undertakera.

Po prawie 20 latach ignorowania mojej dawnej miłości dla tego „sportu” THQ wprowadza na rynek tytuł, który nie tylko pozwala mi przenieść się w czasie i obejrzeć jeszcze raz te wydarzenia, ale również wziąć w nich udział. Jak dla mnie była to oferta, której nie mogłem się oprzeć. Owszem, jestem świadomy istnienia innych tytułów godnie reprezentujących ten gatunek, jednak znakomita większość zawartych w nich postaci to nic mi nie mówiące nazwiska, które są mi kompletnie obojętne. Czy zatem tytuł ten sprawił, że znów poczułem motylki w brzuchu?

Oprawa audiowizualna

Prawdę powiedziawszy liczyłem na dużo lepiej przygotowaną część wizualną gry, biorąc pod uwagę, że na ekranie nie występuje wielu zawodników na raz, elementem otoczenia jest jedynie publiczność (i to też w mocno ograniczonej ilości) a miejscem walki jest małych rozmiarów ring. Modele postaci wyglądają nieźle, jednak biorąc pod uwagę ilość jednocześnie widocznych zapaśników na ekranie, mogło być zdecydowanie lepiej. Bardzo przeszkadzały mi jeszcze same modele zawodników, które oprócz tego że wyglądają nieco jak zabawkowe modele, to każdy z nich posiada idealnie wyrzeźbioną sylwetkę, a przecież nie oszukujmy się – King Kong Bundy zawsze wyglądał jak tłusta piłka. Nawet Hulk Hogan jest odrobinę niepodobny do samego siebie. To są jednak detale, które w żaden sposób nie wpływają na rozgrywkę i prawdę powiedziawszy nie wiem czy ktokolwiek poza maniakiem to zauważy.

Spoko stary, nic się nie stało

Szacuneczek dla producentów za uwzględnienie 16 prawdziwych aren, na których odbywały się walki. Najbrzydszym elementem strony wizualnej jest jednak widownia. Modele cały czas się powtarzają, a ich wykonanie po prostu woła o pomstę do nieba. Na plus jednak należy zaliczyć fakt, że zawodnicy pokazują różne emocje, a nawet potrafią krwawić.

Niewiele można za to powiedzieć w temacie dźwięku. Każdy z zapaśników podczas wchodzenia na ring ma puszczany swój charakterystyczny utwór, które być może nie są pełne, jednak ich jakość jest z najwyższej półki. W trakcie walki natomiast słychać jedynie komentatorów (którzy są świetni!) i efekty okładania się zawodników. Niemniej jednak to jest gra o zapasach, czego się spodziewaliście?

Legendy

Lista zawodników obejmuje chyba każdą legendę tego sportu jaka tylko przychodzi mi do głowy:: Bret Hart, Hulk Hogan, Sgt. Slaughter, Steve Austin, Shawn Michaels, Ric Flair, Jim Duggan, The Rock, Mr. Perfect, Andre the Giant, King Kong Bundy, Michael Hayes, Big Bossman, Ted DiBiase, Jake Roberts, Honky Tonk Man, The Undertaker, Big John Studd, Jimmy Snuka, Triple H, Yokozuna, Ultimate Warrior, Iron Shiek, Dusty Rhodes, Bam Bam Bigelow, Arn Anderson, Rowdy Roddy Piper, Greg Valentine, Hawk, Brutus Beefcake, Nikolai Volkoff, British Bulldog, Jim Neidhart, Koko B. Ware, Animal, Kamala, Junkyard Dog.

W sumie brakuje mi tylko kilku postaci takich jak: Razor Ramon, Lex Luger czy Doink the clown. Szkoda, ale nie narzekam – wybór i tak jest bogaty.

Rozgrywka

Dla mnie najważniejszymi trybami rozgrywki były „Relive”, „Rewrite” oraz „Redefine”, bazujące na faktycznych walkach, które miały miejsce wiele lat temu np. legendarny pojedynek Bret Harta z Yokozuną.

W trybie „Relive” bierzemy udział w walce jako legenda. Dostajemy listę zadań do wykonania w trakcie walki – każde z nich jest wzorowane na autentycznym przebiegu walki – dla przykładu we wspomnianej wcześniej walce należy między innymi 3 razy obrazić przeciwnika, czy wykonać na nim dwukrotnie chwyt kończący (tzw. finisher). Większość z nich nie wyróżnia się niczym szczególnym – obrażanie przeciwnika, ataki z narożników, ale niektóre z nich są wyjątkowe i w rezultacie widzimy animację przedstawiającą 1:1 autentyczne wydarzenia. Każda z walk rozpoczyna się krótkim filmem wideo zmontowanym z przebiegu autentycznej walki.

Jedynym minusem tego trybu gry jest poziom trudności niektórych zadań stawianych przed graczem. W późniejszych pojedynkach niektóre z nich potrafią być bardzo skomplikowane, nie wspominając o tym, że długie i mozolne próby wykonania wszystkich zadań może przerwać niespodziewany atak przeciwnika posyłający nas na deski. Z drugiej strony jednak możliwość wzięcia udziału w tych wydarzeniach daje niesamowite uczucie.

W przypadku „Rewrite” sytuacja wygląda w zasadzie identycznie, a jedyną różnicą jest fakt, że wcielamy się w postać zawodnika, który przegrał walkę i mamy możliwość odwrócenia rezultatu walki. „Redefine” natomiast pozwala nam nie tylko wybrać, którym z zawodników chcemy grać, ale również typ pojedynku

Innym, interesującym trybem gry jest „Legend Killer”, gdzie możemy stworzyć swoją postać a następnie przeprowadzić ją przez serię walk, za które otrzymamy punkty pozwalające rozwijać jej umiejętności. Przed nami gra stawia 6 drabinek, z których 4 zawierają po 10 legend każda, natomiast piąta drabinka to zestaw wszystkich legend dostępnych w grze. Ostatnia drabinka pozwala nam zmierzyć się ze wszystkimi zawodnikami, którzy byli obecni w grze „Smackdown vs Raw 2009” o ile posiadamy płytkę z tą grą.

WWE Legends of Wrestlemania zanier 10 typów pojedynków: One on One, Tag Team, Triple Threat, Steel Cage, Ladder, Submission, Iron Man, Handicap, Hell in Cell oraz najbardziej znany typ pojedynku, który jest w zasadzie wizytówką federacji WWE – Royal Rumble.

Paul Bearer w akcji!

Pozostaje kwestia samej gry. Kontrolowanie zawodnika w czasie walki jest tak uproszczone jak to tylko możliwe – dostajemy do naszej dyspozycji jedynie cztery przyciski – kopnięcie, uderzenie, chwyt i blok. Nie ma żadnych dodatkowych modyfikatorów schowanych pod pozostałymi przyciskami na padzie, więc bardziej zapaleni gracze, którzy mają serię Smackdown w jednym paluszku mogą czuć się nieco zawiedzeni, niemniej jednak osoby które wchodzą w temat gier o zapasach dopiero tym tytułem będą zachwyceni niskim skomplikowaniem. Jedynym minusem wynikającym z takiego rozwiązania jest fakt, że walkę można bez problemu wygrać po prostu młócąc przyciski bez ładu i składu. Bardzo ciekawym dodatkiem są tzw. Quick Time Events, które odpalają się w przypadku każdego zaawansowanego chwytu bądź rozpoczęcia finishera. Są one bardzo miłym dodatkiem, jednak ich wykonanie jest średnie i czasami ewidentnie widać rozjazdy w animacjach. Trochę szkoda, bo są to rzeczy które można było łatwo wyłapać i poprawić. Oczywiście możemy przenieść walkę poza ring podchodząć po prostu do lin. Nie trzeba używać żadnych magicznych sztuczek.

Niestety wszystko jakoś nie do końca wydaje się dopracowane. Przede wszystkim można wygrać walkę po prostu wciskając losowo przyciski. Szkoda, że nauka wszystkich chwytów, ciosów i finisherów może pójść w las jeśli naszym przeciwnikiem będzie kolega klepiący przyciski jak popadnie, bo przechwycenie ciosu może być bardzo utrudnione. Kolejnym dużym minusem jest łatwość z jaką można przegrać pojedynek. Jeden drobny błąd może skutkować natychmiastowym liczeniem, co w większości przypadków kończy się przegranym pojedynkiem, nawet jeśli miernik życia jest w 1/4 pełny. Największym jednak problemem dla mnie był w zasadzie brak różnic między poszczególnymi zapaśnikami. Honky Tonk Man podnoszący do góry Andre The Giant i robiący suplex to coś co w rzeczywistości nie mogło mieć miejsca. Nie wspominając już o tym, że Yokozuna jest równie zwinny jak Shawn Michaels. Dziwi mnie dlaczego nie zostało to bardziej dopracowane, gdyż niestety psuje to ogólne wrażenie gry i to bardzo.

Czy warto?

Wyczekiwałem tej gry niecierpliwie, nawet dodałem ją na samą górę listy zakupów, aby już w dniu premiery wylądowała u mnie w konsoli. Kiedy jednak przeczytałem kilka recenzji i zobaczyłem jak ta gra wygląda w akcji zdecydowałem się odpuścić. Okazało się to bardzo dobrą decyzją. WWE Legends of Wrestlemania idealnie trafia w gusta fana tego sportu (Wrestlemania Tour Mode, archiwum wideo, tryb Legend Killer), to jednak niestety zalicza glebę w kwestii najważniejszej – walk. Łatwość obsługi i Quick Time Events tworzą bardzo ciekawy mechanizm, jednak brak nacisku na wagę, szybkość i siłę poszczególnych postaci sprawia wrażenie, że walczymy cały czas tą samą postacią, która tylko nieco inaczej wygląda a cała rozgrywka to festiwal klepania przycisków.

Ciężko jest polecić ten tytuł. Jeśli ktoś oczekuje wyzwania, zaawansowanego systemu walki to na bank lepszym wyborem będzie jakakolwiek gra z serii „Smackdown vs. Raw”. Jeśli natomiast kierujesz się nostalgią i masz ochotę po prostu pobawić się w zapasy bez konieczności nauki skomplikowanych chwytów, a dodatkowo chcesz obcować ze wszystkimi wielkimi zapaśnikami z czasów Twojego dzieciństwa – będziesz miał przyjemność z gry w WWE Legends of Wrestlemania. Bez kitu – skopanie tyłka Yokozunie grając jako Bret Hart to jest to!