Asset 3

Deus Ex: Human Revolution – Recenzja

Andrzej Kała / 10.10.2011
komentarze: 0

Deus Ex: Human Revolution” to tytuł, który z początku był mi całkowicie obojętny. Z czasem jednak dałem się ponieść kampanii marketingowej i zdecydowałem się na zakup produkcji Eidos Montreal w dniu premiery. Czy było warto?

O historii słów kilka

W „Deus Ex: Human Revolution” wcielamy się w postać Adama Jensena – byłego policjanta, specjalisty od bezpieczeństwa pracującego w korporacji Sarif Industries, zajmującej się produkcją i rozwojem technologii cybernetycznych ulepszeń ciała czyli tzw. augumentacji.

Tuż przed ogłoszeniem przełomu w wynikach badań Megan Reed, następuje atak na główną siedzibę korporacji podczas którego miłość naszego protagonisty – wspomniana Megan ginie, a on sam zostaje poważnie okaleczony. Aby ratować życie Adama, szef Sarif Industries – David Sarif decyduje się na rekonstrukcję jego ciała przy pomocy wspomnianych augumentacji. Po powrocie do zdrowia zadaniem Adama jest dowiedzenie się kto stoi za atakiem na Sarif Industries i co było motywem ataku. W międzyczasie jednak następuje kilka konkretnych zwrotów akcji i okazuje się, że nie wszystko jest takie jak się wydaje.

Świat przyszłości…

Ziemia w 2027 roku wcale nie jest przyjemna. Wszechobecna korupcja, władza korporacji i nagminne łamanie prawa – tak w skrócie można przedstawić wizję przyszłości przedstawioną w „Deus Ex: Human Revolution„. W teorii opracowywana technologia wszczepów ma polepszyć komfort życia ludzi – nowe, mechaniczne ręce, dłonie czy narządy mają wyrównać szanse. W rzeczywistości jednak jest zupełnie inaczej – jeszcze bardziej widoczny jest podział społeczeństwa ze względu na grubość portfela, okazuje się bowiem że załatwienie sobie mechanicznych implantów czy protez to dopiero początek. Niestety później nie każdego stać na kolejne dawki leków, mających na celu podtrzymanie przeszczepu i tu zaczyna się problem, którego rozwiązaniem mogą być wspomniane badania doktor Megan Reed.

Nie oznacza to jednak, że wszyscy są zachwyceni pomysłem „augumentacji„. Tam gdzie są zwolennicy, są również i przeciwnicy a w przypadku świata „Deus Ex: Human Revolution” jest to organizacja „Purity First„, która sprzeciwia się całkowicie jakimkolwiek modyfikacjom ludzkiego ciała. Założycielem i przywódcą grupy jest Zeke Sanders, którego w czasie naszej przygody spotkamy (być może) wielokrotnie. Ciekawie na tle tego świata wypada Adam Jensen, który również nie wyraża się ciepło na temat samych ulepszeń, ale ze względu na wypadek zostaje nimi niejako „obdarowany” wbrew swojej woli.

Wizualnie i dźwiękowo

Warstwa prezentacyjna „Deus Ex: Human Revolution” jest niezła, choć bez dwóch zdań mogłaby być o wiele lepsza. Nasze uszy są rozpieszczane kapitalnym podkładem muzycznym, którego niestety nie jest zbyt wiele, ale gdy już się pojawia to idealnie wpasowuje się w klimat. Dzięki muzyce tytuł Eidos Montreal jednoznacznie kojarzył się z filmem „Blade Runner„. Bardzo dobrze wypadają również podłożone głosy postaci, choć w przypadku Adama Jensena ktoś chyba za bardzo przykozaczył, przez co brzmi on odrobinę jak groteskowo zachrypnięty Batman. Na szczęście można do tego przywyknąć.

Od strony graficznej można już nieco bardziej ponarzekać. W porównaniu z takimi produkcjami jak choćby „Elder Scrolls V: Skyrim” produkcja z Montrealu wypada blado. Nie oznacza to że jest fatalnie, ale od razu rzucają się w oczy kukiełkowe modele postaci. Owszem, mistrzostwo świata to nie jest, ale chyba tylko najwybredniejsi malkontenci będą narzekać, a ja zwracam na to uwagę bo należy o tym wspomnieć.

Rozgrywka

Przejdźmy jednak do tego co najważniejsze, czyli do samej rozgrywki. Przede wszystkim „Deus Ex: Human Revolution” to gra RPG. Owszem – możemy strzelać praktycznie do woli i każdy konflikt rozwiązywać siłowo, ale nie obejdzie się bez rozbudowywania umiejętności postaci, zbierania kolejnych przedmiotów i długich rozmów. To jednak największa zaleta tego tytułu – swoboda. Z jednej strony można powiedzieć, że to iluzja swobody bo przecież miasto jest ograniczone – zapomnijcie o kilometrach terenu rodem z „GTA IV„, a misji pobocznych jest góra kilkanaście, ale w przypadku „Deus Ex” jest to złe podejście do definicji swobody. Główna ścieżka fabularna jest z góry narzucona, nie ma się co oszukiwać, zawsze dotrzemy do tego samego punktu wyjścia. Definicją swobody w tym przypadku jest sposób dotarcia do tego punktu, a w tej kwestii produkcja Eidos Montreal to wzór godny naśladowania.

Każdy problem można rozwiązać na trzy sposoby – poprzez sztukę konwersacji z odpowiednimi osobami, poprzez dotarcie do celu pozostając w ukryciu, lub rzucając się na wspomniany problem z całym arsenałem jaki mamy pod ręką. Ja wybrałem rogrywkę „w cieniu” i muszę przyznać, że to chyba najlepszy sposób przejścia „Deus Ex: Human Revolution” jaki można wybrać. Pozostawanie cały czas w ukryciu to spore wyzwanie, gdyż wymaga skupienia, stalowych nerwów i doskonale opracowanego planu – Adam nie może sobie pozwolić na błędy, zakładając oczywiście że chce pozostać „niewidziany”.

Augumentacje

Temat rozbudowywania umiejętności Adama jest bardzo obszerny i elastyczny – w zależności od wybranego przez nas stylu gry, jesteśmy w stanie tak dobrać umiejętności aby nasze życie stało się łatwiejsze. Przykładowo – jeśli chcemy siać ołowiem na lewo i prawo, to przydadzą się augumentacje polepszające celność, zwiększające odporność czy dodające możliwość używania prototypowej broni Tajfun. Jeśli natomiast zdecydowaliśmy się na podejście pacyfistyczne, to takie umiejętności jak neutralizacja dwóch postaci jednocześnie, hackowanie czy niewidzialność bardziej będą pasowały do naszego stylu gry. Swoboda jest ogromna i każdy jest w stanie zbudować Adama, który odwzoruje jego styl gry.

Walka

Z racji mojego sposobu gry, ograniczałem wszelkiego rodzaju starcia do minimum, ale po odbyciu kilku konkretnych wymian ognia wniosek nasuwa się jeden – jeśli przywykniemy do sposobu sterowania, to strzelanie w „Deus Ex: Human Revolution” jest bardzo przyjemne. Podobnie sprawa wygląda w przypadku cichej neutralizacji przeciwników – wystarczy podejść blisko delikwenta, jeden przycisk i po problemie. Wisienką na torcie jest w tym przypadku system chowania się za osłonami, który działa bezbłędnie.

Hackowanie

Bardzo często dostęp do pomieszczenia, czy systemu bezpieczeństwa będzie zablokowany przy pomocy kodu dostępu. Jeśli go nie znamy – nie ma dramatu, bo możemy się do takiego systemu włamać. Wtedy mamy do czynienia z bardzo prostą grą logiczną, której zasady złapiemy w momencie, ale opanowanie jej do perfekcji zajmie chwilę. Polega ona na przejmowaniu kolejnych węzłów sieci aż w końcu dotrzemy do docelowego serwera, który odblokuje nam dostęp. Prowadzimy wtedy jednak wyścig z czasem, bo musimy dokonać włamania zanim zostaniemy namierzeni. O ile same zasady się nie zmieniają, o tyle układ sieci za każdym razem jest inny przez co nigdy nie mamy wrażenie, że gdzieś już to widzieliśmy.

Misje i zadania poboczne

Każda z misji, którą będziemy musieli wykonać podczas gry jest mocno rozbudowana i ukończenie kolejnych etapów śledztwa zajmuje sporo czasu. W żadnym momencie nie jest to jednak ani nurzące ani nie sprawia wrażenia „dłużenia się”. Co więcej – każda kolejna poszlaka dotycząca ataku na Sarif Industries odkrywa kolejny szczegół prawdziwego powodu ataku. O tak, seria „Deus Ex” słynie z zamiłowania do teorii spiskowych i nie inaczej jest w tym przypadku. Całość jednak jest bardzo zgrabnie poprowadzona i wciąga.

Zadania poboczne nie są obowiązkowe i jeśli ktoś nie będzie uważnie sprawdzał napotkanych postaci, to wiele z nich może zwyczajnie przegapić. Warto jednak wykonać ich jak najwięcej, gdyż oprócz punktów doświadczenia i kredytów możemy poznać lepiej świat roku 2027, postacie które znają Jensena a także poznać rozmaite rozwiązania problemów oferowane przez produkcję Eidos Montreal.

Wady?

Do tej pory rozpływałem się nad „Deus Ex: Human Revolution” i to nie bez powodu. Nie wszystko jednak jest tak cudowne, choć słabych momentów jest naprawdę niewiele. Przede wszystkim walki z Bossami – to największa wada tego tytułu. W przeciwieństwie do całej gry, akurat w przypadku tych trzech konfliktow jedynym możliwym rozwiązaniem jest użycie siły, co w przypadku nastawienia się na hacking i pozostawanie w ukryciu może być sporym problemem. Nie oznacza to bynajmniej, że pokonanie bossów jest wtedy niemożliwe – oj nie nie, jest to po prostu mocno utrudnione i potrafi wyprowadzić z równowagi. Przekonałem się o tym na własnej skórze.

Dla mnie drugą wadą jest przypisanie „celowania” pod przyciśnięcie prawej gałki analogowej – lewy spust tym razem odpowiada za system chowania się za osłonami. Jest to dla mnie nienaturalne i miałem problemy z przestawieniem się. Nie jest to jednak nic, do czego niedałoby się przyzwyczaić.

Wnioski

Deus Ex: Human Revolution” to tytuł, w który warto zagrać. Z początku trudny, przez resztę rozgrywki – wymagający, ale jednocześnie dający mnóstwo satysfakcji. Bardzo ciekawie poprowadzona fabuła, swoboda w doborze sposoby rozgrywki (no, może poza kulawymi bossami) – to wszystko stawia ten tytuł w moich oczach jako poważnego kandydata do gry roku 2011. Zdaję sobie sprawę, że nie każdemu może ona przypaść do gustu – szczególnie jeśli nie jest się fanem RPG czy skradanek, ale jest to produkcja obok której nie można przejść obojętnie.

Stawiane przez Adama pytania odnośnie ludzkości i człowieczeństwa, kwestionowanie sensu modyfikacji ciała ludzkiego, wewnętrzny konflikt… dawno już żaden tytuł nie wywołał we mnie tak wielu emocji, a to zawsze cenię dużo wyżej niż oprawę audiowizualną czy inne aspekty, choć w przypadku „Deus Ex: Human Revolution” szukanie wad to zwykłe czepianie się.

Podsumowując – „Deus Ex: Human Revolution” to pozycja obowiązkowa, której każdy bez wyjątku powinien dać szansę.