Asset 3

Modern Warfare 3 – recenzja

Oskar Krawczyk / 1.01.2012
komentarze: 0

Jeden z tytułów którego nikomu nie trzeba przedstawiać, jak by nie patrzeć do roku 2011 był monarchistycznym królem gatunku FPS – korona spadła po premierze Battlefield 3.

Scenariusz

Trzecia część jest dalszą kontynuacją akcji z pierwszych dwóch części, znów widzimy znane nam pyszczki, nasi protagoniści, Price i Soap, oraz antygoniści – Makarov. Tym razem wcielamy głównie w skórę Yuriego, byłego wojskowego Federacji Rosyjskiej sił specjalnych, Specnaz – o tyle ciekawa postać, że w połowie kampanii dowiadujemy się kilku rzeczy o nim, a nawet (co było fantastycznie wykonane) pokazuję nam że był zamieszany w pewną sekwencję z poprzednich części gry.

Rozgrywka

Nie jest tajemnicą, że praktycznie całą grę będziemy uganiać się za Makarovem, który tym razem przechodzi samego siebie, i robi na prawdę sporo zamieszania w europie i innych częściach świata.

Lokacje są fantastyczne, cieżko powiedzieć gdzie nie byliśmy podczas rozgrywki – od dżunglii, przez wielkie miasta, aż po syberię. Wykonanie poziomów jest na prawdę solidne, zresztą jak w każdej części, gdyby nie to, że gra cały czas pcha gracza do przodu, to chętnie zatrzymałbym się i podziwiał wykonanie modeli otoczenia.

Piszę o tym, że gra „pcha gracza do przodu”, nie przesadzam, przez te 5 godzin rozgrywki, nie ma wystchnienia, na znalezienie nowej bronii, albo refleksję nad tym co się właśnie stało, nie ma, cały czas musisz pędzić do przodu, to „Keep pushing forward!” Price’a, zapadło mi bardzo dobrze w pamięci. Co jest ciekawe, bo nie czuć aby gra była bardzo prosto-linijna, choć wszyscy wiemy że tak jest.

Poziom rozgrywki nie jest zbytnio skomplikowany, czasem wręcz śmiesznie łatwy, miejscami jest tak, iż postrzelenie kogoś w stopę jest dla przeciwnika całkowicie zabójczy. Tutaj muszę przystopować i porównać do Battlefield 3, gdzie poziom trudności jest o kilka szczebli wyższy, w BF3, jeżeli nie będziesz chował głowy za ścianami, zostanie ona odstrzelona, w MW3 takie coś raczej się nie stanie, można całą grę przejść bez chowania się za czymkolwiek. Co próbuję powiedzieć, to to iż warto włączyć grę na poziomie trudności wyższym niż ten na którym pierwotnie chcieliście grać – serio, uf-ufcie mi!

Oprawa audio-wizualna

Jak już wspomniałem wcześniej, oprawa wizualna jest piękna, modele są fantastycznie wykonane, lokacje pełne szczegółów, zabaw z oświetleniem, w momencie gdy myślisz że Crytek pozamiatał wszystkich swoim silnikiem, okazuje się, że silnik „MW3 Engine” (dawniej znany jako „IW 3.0”) jest jeszcze w stanie spowodować tzw „opad kopary”!

Miasta, jak Londyn, Paryż są bardzo ładnie zrobione i relatywnie dobrze odwzorowane. Ciekawa jest sekwencja przy Sekwanie, która jest identyczna jak w Battlefield 3 – aż zachciało mi się pyknąć w MP BF3 przez chwilę.

Oprawę dźwiękową muszę podzielić na dwie części, jedna, świetna to OST wykonane przez Briana Tyler[1] (Need for Speed: The Run [recenzja niebawem], Alien vs. Predator: Requiem, Fast Five), pełna napawającej energii. Druga, nieco słabsza to oprawa otoczenia, bronii, czasem strzały wydawały się mechaniczne, jakby generator dźwięków zaciął się przy jednym samplu, czy to strzelamy w tunelu czy na otwartym powietrzu. Do tego dochodzi glitch, który mnie wyprowadzał z równowagi, otóż w misjach skradania, gdzie Price coś do nas mówi, dźwięk otoczenia całkowicie zagłusza to co Price mówi. Wiele razy spieprzyłem misję ponieważ nie wiedziałem co mam zrobić, czy zastrzelić snajperów na dachu czy skradać się.

Podsumowanie

MW3 to solidny wyrób amerykańskiej wyobraźnii, dużo akcji, propagandy, przestawiania złych ruskich – norma.

Z czystym sumieniem polecam kampanię MW3, jest fajna i zakładając że ma się butelkę pepsi pod ręką, można przejść ową przy jednym posiedzeniu i mieć z tego całkiem sporo zabawy – ja miałem.

[1]: Twórczość Briana Tyler na Spotify. Szczególnie polecam OST z NFS:TR