Asset 3

Sleeping Dogs – recenzja i konkurs

Andrzej Kała / 16.09.2012
komentarze: 0

Od czasu gdy ukończyłem Sleeping Dogs minęło już kilka ładnych dni. W końcu jednak czas zebrać wszystkie myśli na temat tego tytułu w jednym miejscu, bo obok produkcji studia United Front Games nie da się przejść obojętnie. Czy zatem Hong Kong sprawdza się jako Sandbox?

Historia

Zaczniemy tradycyjnie już, od warstwy fabularnej Sleeping Dogs. Naszym protagonistą jest Wei Shen, który jako policjant działający pod przykrywką ma za zadanie rozpracować jedną z triad – Sun On Ye. Zaczynając od zwykłego chłopca na posyłki, szybko zaczniemy się jednak piąć w górę i zdobywać kolejne szczeble władzy. Fabuła długo się rozkręca, ale jeszcze przed połową rozgrywki zaczyna nabierać niezłego tempa.

Na tle wszystkich postaci bardzo wyróżnia się sam Wei Shen, głównie ze względu na świetne przedstawienie wewnętrznych rozterek – z jednej strony jest przecież policjantem, ale z drugiej spędza tyle czasu w otoczeniu Sun On Ye, że powoli sam zaczyna się w tym wszystkim gubić. Zupełnie osobną kwestią są wewnętrzne spory Sun On Ye, które jednak szybko się ukazują a my oczywiście wpadamy w sam środek tych przepychanek.

Wei będzie musiał wielokrotnie balansować na cienkiej linii aby za bardzo nie narazić się swoim przełożonym, a jednocześnie nie pozwolić się zdemaskować. Jest w tym wszystkim odrobina niekonsekwencji, ale możemy na to przymknąć oko i podziwiać dobre kino akcji z ciekawą fabułą, która wciąga z każdą kolejną godziną jeszcze badziej.

Oprawa audiowizualna

Skoro jesteśmy przy podziwianiu, to pora przyjrzeć się warstwie wizualnej i dźwiękowej. Zaczynając już tradycyjnie od strony wizualnej, Sleeping Dogs wygląda naprawdę ładnie. Dużą rolę napewno odgrywa w tym umiejscowienie rozgrywki w barwnym Hong Kongu, co jest sporą odmianą po przewałkowaniu Los Angeles czy Nowego Jorku na wszelkie możliwe sposoby. W odróżnieniu od amerykańskich miast, Hong Kong jest o wiele żywszy, urozmaicony i przepełniony różnymi drobnymi detalami. Zwiedzając miasto natkniemy się zarówno na bogatszą dzielnicę pełną luksusowych posiadłości czy drapaczy chmur jak i biedniejszą, gdzie dominują ciasno powstawiane „mrówkowce” i ciemne zaułki.

Modele postaci niestety nie wypadają już aż tak oszałamiająco. Dobrze jednak, że mimi iż nie powalają, to przynajmniej wyglądają wiarygodnie i nie odstraszają. Niestety nie można powiedzieć tego samego o dostępnych w grze pojazdach. Ich ilość jest niedorzeczna i nie raz jadąc ulicą będziemy mijać co chwilę taki sam samochód. Tej sytuacji nie poprawia także fakt, że większość z nich jest uboga w detale i sprawiają wrażenie niedokończonych projektów.

W Sleeping Dogs miałem okazję zagrać na Xbox360, a co za tym idzie – zapewne wersja na PC prezentuje się nieco lepiej, choć nie spodziewałbym się aż tak ogromnej różnicy.

Fenomenalnie natomiast wypada warstwa audio. Przede wszystkim świetnie spisują się aktorzy podkładający głos – zarówno gdy używają jezyka angielskiego jak i chińskiego. Wśród obsady znalazły się takie znane osoby jak Lucy Liu, Robin Shou czy Emma Stone. Celowo wspomniałem o dwóch językach używanych w grze – zapomnijcie o grze bez napisów, no chyba że braliście lekcje chińskiego.

Warto wspomnieć w tym miejscu o lokalizacji, która jest wykonana rewelacyjnie. Cenega stanęłą na wysokości zadania i mimo że w grze jest używany naprawdę ostry język, nie mamy do czynienia z głupkowatym łagodzeniem wypowiedzi. Oprócz tego samo tłumaczenie jest bardzo dobre, świetnie dopasowane do kontekstu wypowiedzi, nawet jeśli czasem nie jest dosłowne.

Drugim mocnym punktem warstwy audio Sleeping Dogs są stacje radiowe, które tworzą cały klimat rozgrywki. W zasadzie każdy znajdzie coś dla siebie – od techno, przez pop po muzykę klasyczną. Co jednak ważne – wszystkie kawałki są idealnie dobrane i wręcz kipi od nich klimatem Hong Kongu.

Rozgrywka

Czas przejść do najważniejszego elementu czyli rozgrywki. Przez kilkanaście godzin jakie zainwestowałem w Sleeping Dogs ani przez chwilę się nie nudziłem. Wei pracuje pod przykrywką, a co za tym idzie – mamy możliwość naprzemiennie wykonywać misje zarówno dla policji jak i dla Sun On Ye. Obie strony posiadają urozmaicone zadania, jednak odniosłem wrażenie, że jednak misje zlecane przez triadę są nieco ciekawsze.

Wykonując poszczególne misje na zakończenie otrzymujemy coś w rodzaju punktów doświadczenia. Są one podzielone na osobne dla „policji” jak i „triady”. Za każdym razem gdy zdobywamy kolejny poziom doświadczenia, otrzymujemy możliwość wykupienia dodatkowej umiejętności jak np. włamywanie się do samochodów bez uruchamiania alarmu.

Jest jeszcze trzeci pasek „doświadczenia”, który reprezentuje „szacunek ludzi ulicy”. Poruszając się po Hong Kongu, często spotkamy na ulicy osoby potrzebujące pomocy. Niektórzy poproszą nas o oklepanie niepłacącego klienta, czasem trafi się członek naszego gangu który będzie potrzebował kierowcy do szybkiej ewakuacji. Na brak urozmaicenia narzekać zdecydowanie nie będziemy.

Walka wręcz

Kolejnym charakterystycznym elementem Sleeping Dogs jest minimalizowanie użycia broni. Spory nacisk kładziony jest na walkę wręcz, ew. z użyciem broni białej. Pierwszą broń palną otrzymujemy dopiero po ok. 5 godzinach rozgrywki, ale uwierzcie mi – nie będzie Wam jej brakowało.

Wei trenował sztuki walki i radzi sobie na ulicach równie dobrze jak Batman. Wspominam o uszatym przyjacielu, gdyż system walki jest bardzo zbliżony do tego, który widzieliśmy w produkcji Rocksteady. Praktycznie wszystkie ataki przeciwnikow możem kontrować wciskając odpowiedni przycisk w momencie gdy „zaświęcą” się oni na czerwono. Początkowo potrafi to sprawiać trudności, kiedy jednak już ogarniemy mechanikę możemy poczuć się lepiej niż Bruce Lee. Dodatkowo w trakcie rozgrywki można odnaleźć zielone statuetki, które następnie należy oddać naszemu mistrzowi. Dzięki takiej wizycie w dojo otrzymamy możliwość nauczenia się kolejnej ciekawej kombinacji, bądź miażdżącego ciosu.

Wisienką na torcie tego systemu jest możliwość wykorzystania otoczenia do eliminacji przeciwników – od zwykłego uderzenia o ścianę, czy wyrzucenie przez barierkę po takie rozrywki jak wrzucenie delikwenta głową naprzód do klimatyzatora czy plecami w skrzynkę z bezpiecznikami pod napięciem. Elementów otoczenia, które można wykorzystać jest naprawdę sporo, więc odkrycie wszystkich możliwości zajmie Wam chwilę.

Strzelanie

Jeśli chodzi o strzelanie, to arsenał nie jest specjalnie rozbudowany ale w zupełności wystarczający. Sleeping Dogs posiada oczywiście obowiązkowy cover system, który generalnie się sprawdza, choć od czasu do czasu zdarza mu się zaliczyć jakieś drobne potknięcie. Do tego jeszcze dochodzi bullet time, który odpala się w momencie przeskakiwania przez przeszkodę i w rezultacie mamy całkiem solidnie przygotowaną mechanikę.

Same wymiany ognia zostały też naprawdę ciekawie wplecione w rozgrywkę. Raz będziemy ewakuować się z domu pogrzebowego, innym razem będziemy wychylać się z samochodu podczas ucieczki i osłaniać naszego kierowcę, czy też eskortować osobę ważną dla naszego śledztwa.

Pojazdy

Czym byłby sandbox, gdybyśmy nie mieli możliwości poruszania się samochodami. Model jazdy jest świetnie zrealizowany, samochody dają się opanować, podobnie zresztą jest w przypadku motocykli. Jazda jest mocno zręcznościowa, ale mimo to łatwo da się odczuć różnice między poszczególnymi pojazdami.

Oprócz wysadzania kierowców z samochodów zatrzymanych w korku czy na światłach, mamy jeszcze jedną możliwość zmiany samochodu – poprzez porwanie. Zbliżając się do tyłu samochodu mamy możliwość przeskoczenia z naszego auta do nowego za pomocą jednego przycisku – wygląda to efekciarsko i potrafi być zbawieniem podczas ucieczki przed policją.

Skoro jesteśmy przy temacie policji, to w Sleeping Dogs wypada ona niezwykle blado. Nigdy nie miałem wrażenia, że ucieczka sprawia mi jakikolwiek kłopot i w większości przypadków sprowadza się do staranowania kilka razy radiowozu. Szkoda, bo przez to czujemy się praktycznie bezkarnie.

Na koniec wspomnę jeszcze, że miasto ma linię brzegową, a co za tym idzie – pojawiają się również łodzie choć ich wykorzystanie w grze jest praktycznie marginalne.

Czas wolny

W każdym sandboxie jest możliwość brania udziału w różnego rodzaju mini gierkach i nie inaczej jest w przypadku Sleeping Dogs. W czasie między misjami Wei może np. poszaleć w klubie Karaoke, wziąć udział w wyścigach samochodowych, zabrać dziewczynę na randkę, pograć w Mahjong, postawić pieniądze na walki kogutów albo spróbować się w walkach wręcz. Do tego oczywiście dochodzi szukanie ukrytych kapliczek zdrowia, wspomnianych wcześniej zagubionych figurek itp.

Na brak zajęć nie powinniście zatem narzekać, a ogarnięcie wszystkiego na 100% zajmie Wam spokojnie ponad 20 godzin.

Wady?

Sleeping Dogs nie jest grą doskonałą i choć nie natknąłem się na żaden błąd, który by mnie zniechęcił do gry, jest kilka drobiazgów które irytują.

Elementem, który doprowadzał mnie do wrzenia jest system punktacji. Jak wspomniałem wcześniej, za każdą misję dostajemy punkty zarówno do puli „triady” jak i „policji”. Problem polega na tym, że niektóre misje opierają się o pościg samochodowy bądź ucieczkę, a co za tym idzie – często kosimy wszelkiego rodzaju parkometry, samochody czy też przechodniów, a w rezultacie tracimy punkty doświadczenia z puli „policyjnej”. W wyniku takiego zabiegu zdobycie rozsądnej ilości punktów doświadczenia z tej puli graniczy z niemożliwością, chyba że będziecie poruszać się niezwykle powoli i precyzyjnie (a to akurat zabija całą frajdę).

Czasami pojawia się również problem z systemem walki wręcz, kiedy do nie rozpoznaje wciskanego przez nas przycisku. W wyniku tego nie wychodzi nam przechwycenie ciosu przeciwnika, co przekłada się bezpośrednio na konkretne lanie. Na szczęście nie zdarza się to zbyt często.

Na koniec

Gra początkowo miała być trzecią odsłoną serii True Crime, jednak Activision skreśliło ten projekt. Po półrocznej przerwie jednak został on wskrzeszony przez Square Enix i całe szczęście, że tak się stało. W rezultacie my otrzymaliśmy naprawdę niezłego sandboxa, a Activision może sobie teraz płakać w podusię.

Sleeping Dogs nie jest grą idealną, ale ciekawa i wciągająca fabuła sprawia że przymykamy oko na drobne potknięcia i skupiamy się na rozgrywce. Niezależnie do tego czy zdecydujecie się na ukończenie produkcji United Front Games po namniejszej linii oporu, czy też zwiedzicie każdy zakamarek Hong Kongu i odblokujecie każde osiągnięcie – będzie to ciekawie spędzony czas, warty wydanych pieniędzy.

WTEM! Konkurs!

Dzięki uprzejmości firmy Cenega mam dla Was jeden egzemplarz Sleeping Dogs w wersji PC! Pytanie konkursowe znów będzie związane z kinematografią. Zapewne większość z Was kojarzy film Departed (Infiltracja). Jest on jednak wzorowany na pewnej trylogii pochodzącej właśnie z Hong Kongu. Co sprowadza mnie do zadania pytania konkursowego:

Jak brzmi tytuł trylogii, na której wzorowany jest film „Departed”.

Odpowiedzi przesyłajcie już tradycyjnie na adres andrzej@playingdaily.pl najlepiej z tematem „Konkurs Sleeping Dogs„. Termin nadsyłania odpowiedzi: 22.09.2012.