The Walking Dead – recenzja
Zamiast osobnej recenzji ostatniego odcinka, postanowiłem napisać kilka zdań na temat całego pierwszego sezonu The Walking Dead. Produkcja Telltale Games jest jednym z dwóch tytułów, które w tym roku zaskoczyły mnie i przykuły do ekranu na wiele godzin. Czas udzielić odpowiedzi na pytanie „Dlaczego jest to tak wyjątkowy tytuł„?
Historia
W grze wcielamy się w postać czarnoskórego Lee Everetta, którego „przygoda” rozpoczyna się w momencie podróży do więzienia, gdzie nasz protagnoista ma odbywać karę za zamordowanie kochanka swojej żony. Jednak po ucięciu sobie krótkiej pogawędki z wiozącym go policjantem radiowóz ląduje daleko w lesie.
Lee szybko zbiera się i rozpoczyna ucieczkę z miejsca wypadku po tym jak dochodzi do konfrontacji z pierwszym zombie. Podroż przez las kończy się w małej miejscowości, gdzie po przeskoczeniu ogrodzenia jednego z domów nasz bohater poznaje młodą Clementine. Od tego czasu duet ten staje się nierozłączny.
Podczas rozgrywki napotkamy jeszcze wiele innych postaci. Część z nich będzie jedynie krótkimi epizodami w tej historii, ale większość stanie się częścią grupy z którą będziemy podróżować.
Nie chcę bardziej zagłębiać się w fabułę, aby nie psuć zabawy – na brak zmian otoczenia czy zwrotów akcji narzekać na pewno nie będziecie.
Oprawa
Oprawa audiowizualna The Walking Dead jest odrobinę nierówna. Z jednej strony styl graficzny nawiązujący do komiksów to świetne posunięcie i o ile sam w sobie nie przeszkadza po tym jak się do niego przyzwyczaimy, to jednak doładowywanie się elementów, dziwne przestoje czy nawet chrupanie animacji to niezrozumiałe dla mnie sytuacje.
Niczego złego nie można natomiast powiedzieć o oprawie dźwiękowej. Pokłony należą się osobom podkładającym głosy pod poszczególne postaci z Clementine na czele. Ze świecą można szukać tytułu, w którym tak rewelacyjne są oddane emocje każdej z postaci – gniew, rozpacz, czy radość. To właśnie dzięki tym emocjom budowany jest fenomenalny nastrój.
Rozgrywka
The Walking Dead nie jest typową przygodówką „point and click”. Zbieranych przedmiotów jest niewiele, a ich przeznaczenie jest ściśle określone. Bliżej więc tej produkcji do nieco interaktywnego filmu, choć najlepiej pasuje tutaj modne ostatnio określenie „interaktywnego doświadczenia”.
Od czasu do czasu statyczne „zbieractwo” przerywane jest przez QTE, które towarzyszy zawsze jakiejś mrożącej krew w żyłach sytuacji jak np. walka o życie z zombie, czy próba uniknięcia śmierci. Często akcje te wymagają szybkiej i precyzyjnej reakcji, co w przypadku wersji na konsole obnaża pewne problemy interfejsu i może doprowadzić do frustracji, ale jest to w zasadzie drobnostka.
Najmocniejszym punktem rozgrywki są jednak dialogi. To właśnie podczas dialogów podejmujemy najważniejsze przez nas decyzje, których konsekwencje mogą objawić się dopiero wiele godzin później. Co więcej, w większości takich przypadków na udzielenie odpowiedzi mamy bardzo ograniczony czas.
Dlaczego The Walking Dead jest wyjątkowym tytułem?
Pora zatem odpowiedzieć na pytanie zadane we wstępie – „dlaczego jest to tak wyjątkowy tytuł?”.
Nie pamiętam w ostatnim czasie tytułu, który potrafiłby aż tak mocno oddziaływać na emocje. Stawiane przed nami decyzje zawsze posiadają silne konsekwencje – nie raz od podjętej decyzji będzie zależało czyjeś życie i nawet kiedy będzie to postać którą znamy zaledwie kilka minut, rewelacyjne przedstawienie tej osoby i jej osobowość sprawiają że będzie to „najtrudniejsza decyzja naszego życia”.
Na każdym kroku widać ogrom pracy włożony w każdą napotkaną postać – żadna z nich nie jest płaskim bohaterem niezależnym z gry komputerowej, wręcz przeciwnie. Już od pierwszych linii dialogu możemy wyczuć jaki charakter ma dana postać – np. mocno wybuchowy Kenny, choć w głębi jest to dobry facet, który po prostu boi się o swoją rodzinę.
Kolejnym silnym punktem jest pokazanie walki grupy ludzi o przetrwanie, widoczna miejscami desperacja i chwytanie się jakiegokolwiek planu, który pozwala na ustalenie działania choćby na kilka dni do przodu.
Pozycja obowiązkowa
The Walking Dead zgarnęło w tym roku podczas gali SPIKE VGA 2012 nagrodę „Game of the Year”, całkiem zasłużenie. Jest to tytuł, który wprowadził sporo nowości w kwestii prowadzenia narracji, a także wpływu decyzji gracza na otaczający go świat. Produkcja Telltale Games to coś więcej niż gra (choć „branża” nienawidzi tego określenia) to pewnego rodzaju doświadczenie, które każdy z Was powinien przeżyć.
Niewiele gier potrafi wciągnąć gracza tak mocno, że odczuwa moralne (i nie tylko) konsekwencje każdej podjętej przez siebie decyzji, a śmierć bądź odejście którejkolwiek z postaci traktowana jest personalnie. Dodatkowo różne ścieżki, którymi może potoczyć się rozgrywka w zależności od podejmowanych decyzji pozwalają na wielokrotne ukończenie gry w celu sprawdzenia scenariusza „a co by było gdyby…”.
Bez dwóch zdań The Walking Dead to obowiązkowy tytuł roku 2012 i choć dla mnie grą roku na Xbox360 pozostaje Wiedźmin 2, to produkcja Telltale Games jest zaraz na drugim miejscu. Po prostu nie możecie nie zagrać w ten tytuł – koniec, kropka.