Asset 3

BioShock: Infinite – o tym jak Gamespot szuka sensacji na siłę

Andrzej Kała / 10.10.2013
komentarze: 0

Kiedy mieliśmy do czynienia z premierą BioShock: Infinite, wszyscy zachwycaliśmy się tym tytułem, choć trafiło się kilku hipsterów, którzy bardzo pragnęli napisać, że to po prostu kiepski i pusty tytuł nie wnoszący absolutnie nic. Tak czy inaczej – jednym z serwisów, który wysoko ocenił produkcję studia Irrational Games był Gamespot. Teraz jednak redakcja postanowiła troszkę pohipsterzyć… tylko czy słusznie?

W pierwszej recenzji, której autorem jest Kevin VanOrd tytuł ten otrzymał ocenę 9/10, a autor rozpływał się nad świetną fabułą, oprawą graficzną i praktycznie każdym elementem gry poza drobnymi potknięciami. Nie ma się co dziwić – ja nadal uważam, że BioShock: Infinite to wysokiej jakości produkcja, w którą każdy powinien zagrać.

Bo ludzie lubią kontrowersje

Wróćmy jednak do sedna sprawy – w serwisie pojawiła się kolejna recenzja tej produkcji, ale tym razem inny autor – Tom Mc Shea wystawił jej absurdalną ocenę 4/10. Co jednak jest najciekawsze – czytając ją ciężko zrozumieć dlaczego ta ocena jest aż tak niska. Owszem, Tom wytyka sporo niedociągnięć, ale ani jedno zdanie nie usprawiedliwia wystawionej na koniec oceny.

Dlaczego jednak ta ocena jest moim zdaniem taka zła, lub nawet więcej – absolutnie niepotrzebna, podobnie jak ta recenzja? Otóż Tom McShea w komentarzach zaznaczył, że nie należy traktować Gamespotu jako autora recenzji, ale indywidualnych redaktorów. Piękne podejście, ale umówmy się – znakomita większość osób nie patrzy na to w ten sposób.

Przeciętny czytelnik zatem widzi wyłącznie sytuację, w której Gamespot początkowo zachwycał się pod niebiosa BioShock: Infinite i krzyczał „wydawajcie swoje oszczędności, to jest rewelacyjna gra”, a pół roku później mówi „wiecie, ten.. no jednak nie jest aż tak dobra”.

Bioshock Infinite

Nie zmieniaj zdania!

Odrywając się na chwilę od tego konkretnego przypadku – publikowanie kilku recenzji tej samej gry w jednym serwisie jest przede wszystkim bardzo mylące dla czytelników. „To w końcu jest dobra czy nie?”, „Czyli jednak kłamaliście!”, „Świetnie, wydałem kilka stówek i okazuje się że jest gniot”, „To ładnie musiał wydawca Wam posmarować”. Raz postawiona ocena nie powinna być zmieniana – albo potrafisz ustosunkować się do gry, albo nie. Jeśli nie – nie wprowadzaj czytelników w błąd.

Proste rozwiązanie

Co jednak, jeśli w redakcji kilka osób chciałoby napisać o tej grze? Sprawa jest bajecznie prosta, co zresztą świetnie pokazała nasza ostatnia recenzja Grand Theft Auto V – wystarczy, że każda z zainteresowanych osób ukończy tytuł, a następnie wszyscy zbiorą się i przeprowadzą dyskusję na temat tej gry, która jednocześnie może stać się recenzją samą w sobie. Jeśli nawet okaże się, że redaktorzy mają skrajnie odmienne zdania na temat oceny to nie jest to żaden problem – z tekstu od razu będzie wynikało kto jakie ma nastawienie do danej produkcji, a co więcej – oprócz wspólnej oceny każdy może na koniec wystawić swoją indywidualną.

Bioshock Infinite - Gamespot

Więc po co to wszystko?

Dla mnie sprawa jest bajecznie prosta – wystawienie tak niskiej oceny na obecną chwilę nie ma absolutnie żadnego znaczenia – nie wpłynie na ocenę na Metacritic, nie wpłynie na sprzedaż gry – nie wniesie kompletnie nic poza… kontrowersją, hypem i kilkalnym linkiem.

Całe to zamieszanie ma na celu tylko jedno – podniesienie słupków klikalności w bardzo głupawy sposób. Pozostaje tylko pytanie – czy warto? Moim zdaniem absolutnie nie.

Jestem bardzo ciekaw jakie jest Wasze zdanie na ten temat – zapraszam do komentowania całej sytuacji.