IEM Katowice 2014 oczami geeka
Intel Extreme Masters to jedna z najważniejszych imprez pro-gamingowych w kalendarzu. W tym roku impreza ponownie zawitała do Katowic, choć tym razem były to finały, których po prostu nie można było przepuścić. Zamiast pisać krótkie podsumowania każdego dnia osobno, postanowiłem zebrać wszystkie myśli w jeden dłuższy wpis podsumowujący imprezę jako całość z mojej perspektywy.
Spełnienie marzeń każdego geeka
Kiedy dowiedziałem się o tym, że finały Intel Extreme Masters 2014 będą organizowane właśnie w Katowicach, nie miałem nawet cienia wątpliwości – muszę tam jechać, muszę tam być bo inaczej mój wewnętrzny geek nigdy mi tego nie wybaczy.
Dojeżdżając na miejsce w sobotę z samego rana (niestety piąteczek mnie ominął ze względu na obowiązki w pracy), momentalnie zostałem porażony ilością osób oczekujących przed wejściem do katowickiego Spodka. Wiedziałem, że impreza cieszy się dużym zainteresowaniem, ale poważnie – to był dla mnie pewien szok.
Trzy „sektory” i ogromna scena
Wewnątrz spodka znalazły się trzy charakterystyczne „sektory” – na zewnętrznym obwodzie, przy schodach swoje stoiska mieli producenci rozmaitych sprzętów do grania i nie tylko – od monitorów BENQ, przez koszulki IEM po prezentację War Thunder i Oculus Rift. Bez problemu można było tu spędzić mnóstwo czasu testując najnowszy sprzęt z górnej półki.
Płyta główna była natomiast podzielona na dwa sektory – pierwszy z nich przeznaczony był dla wydawców i producentów sprzętu, natomiast drugi to oczywiście scena główna gdzie toczone były wszystkie rozgrywki.
W sektorze dla wydawców i producentów sprzętu można było przetestować najnowsze laptopy Asusa, pograć w Hearthstone, sprawdzić jak wygląda Batman: Arkham Origins na wielkim telewizorze bądź zasiąść za kierownicą wyścigowego Porsche umieszczonego na siłownikach i wziąć udział w wyścigu, ale o tym później.
Najważniejszym jednak miejscem była scena, na której toczone były wszystkie rozgrywki – podzielona została na trzy osobne sekcje (w sobotę) przeznaczone dla każdej z gier – League of Legends, Starcraft 2 oraz Counter-Strike: Global Offensive. Nie było zaskoczeniem, że najwięcej miejsca poświęcono mimo wszystko na League of Legends, choć ja osobiście przybyłem głównie dla rozgrywek w SC2.
Pojawiał się niestety problem z nagłośnieniem – otóż siedząc na miejscu „styczności” dwóch sekcji (w moim przypadku były to sekcje SC2 i LOL) głosy komentatorów jak i dźwięki samej gry potrafiły się mocno mieszać. Jest to jednak w pełni zrozumiałe w taki dużej, otwartej przestrzeni i chyba tylko wydzielenie trzech osobnych pomieszczeń mogłoby coś w tej kwestii pomóc. Jest to jednak jedyne zastrzeżenie i to z tych „drobiazgów”.
Oglądane i macane
Zanim skupię się w całości na rozgrywkach jeszcze parę słów na temat tego co można było zobaczyć na rozmaitych stoiskach, bo bez wątpienia sprzętu było sporo i warto było poświęcić trochę czasu aby sobie go potestować.
Dedykowane stanowisko wystawowe posiadał GeForce, który prezentował możliwości swojej nowej karty graficznej za pomocą Titanfall. W połączeniu z osprzętem Razer stanowiło to kapitalną kombinację i nie dość, że gra wyglądała kapitalnie, to i grało się w nią rewelacyjnie.
Na stoisku BENQ mogliśmy sprawdzić nie tylko najnowsze monitory, ale przy okazji także świetny sprzęt od Razera – od słuchawek, przez myszki po klawiatury. W sumie to pierwsza okazja kiedy mogłem poużywać „profesjonalnego” sprzętu i zrozumiałem na czym polega różnica. Warto także dodać, że testowanie odbywało się w nieziemsko wygodnych fotelach od Need for Seat.
Choć na stoisku tym domyślnie było uruchomione Mighty Quest for Epic Loot bardzo szybko gra została zmieniona na League of Legends, w wyniku czego ilość ludzi zgromadzonych wokół niego zwiększyła się kilkukrotnie 🙂
Ciekawie prezentował się także Roccat, na którego stoisku można było intensywnie testować poważną konkurencję dla World of Tanks (a w zasadzie World of Warplanes) – War Thunder. Przez chwilę był ustawiony także jeden sprzęt wyposażony w okulary Oculus Rift, które nadają pojęciu „symulacji” zupełnie nowy wymiar. Na obecną chwilę jednakże jakość obrazu nie powala, ale po podciągnięciu rozdzielczości będzie „miazgunia”.
Choć natłok ludzi był niesamowity, to o dziwo, do każdego stoiska można było się dostać bez problemu (oczywiście dysponując odpowiednią dozą cierpliwości) i pobawić się prezentowanymi gadżetami.
Nie zabrakło także konkursów z nagrodami czy innych zabaw, których efektem było kilkudziesięciu zadowolonych graczy, którzy wzbogacili się o nowe koszulki czy czapeczki.
Główna płyta Spodka
Wchodząc na płytę mieliśmy okazję zaliczyć jeszcze kilka dodatkowych przystanków, wśród których znalazło się wspomniane wcześniej stoisko Blizzarda, gdzie prezentowana była karcianka Hearthstone: Heroes of Warcraft. Asus prezentował swoje najnowsze sprzęty przeznaczone głównie (choć nie tylko) dla graczy. Jeśli ktoś z Was kombinuje nad wymianą sprzętu, to można było przetestować praktycznie pełną gamę sprzętu tej firmy.
Najwięcej miejsca oczywiście zajmowało stanowisko Intela, ale i ilość prezentowanych sprzętów była imponująca – od komputerów stacjonarnych, przez laptopy po tablety. Każdy z nich na wyciągnięcie ręki i nadal – dostępny dla wszystkich bez problemu.
Na stoisku agito.pl oprócz prezentacji asortymentu był również rozgrywany mini-turniej World of Tanks z nagrodami oraz konkurs wiedzy o tej grze. Chętnych nie zabrakło, a niektóre pytania potrafiły zaskoczyć nawet najlepszych.
Moim zdaniem jednak mimo wszystko największe wrażenie robiło stoisko HyperX, na którym umieszczono Porsche zamieszczone na siłownikach, w którym mogliśmy poczuć się jak w prawdziwym samochodzie wyścigowym i rywalizować z innymi graczami. Wrażenia bez dwóch zdań – niezapomniane.
Nie sposób się nudzić
Nawet jeśli akurat toczone rozgrywki w jedną z turniejowych gier niespecjalnie Was interesowały, to nie brakowało zajęć potrafiących urozmaicić Wam wolną chwilę.
Prawdę powiedziawszy można było bez problemu cały jeden dzień spędzić zwiedzając stoiska, testując prezentowane tam sprzęty i gry oraz polując na rozdawane gadżety.
Cosplay
Jak to zwykle bywa na takich eventach, również na IEM 2014 w Katowicach nie zabrakło cosplayerów i cosplayerek. Choć może nie przytłaczali ilością, to jednak ich obecność była zauważalna, a niektóre kostiumy naprawdę robiły wrażenie. Niestety dopchanie się do zrobienia zdjęcia w sobotę i niedzielę praktycznie graniczyło z cudem, ale udało nam się uchwycić kilka dziewczyn.
Nad bezpieczeństwem czuwał za to sam Superman 🙂
League of Legends
Choć tytuły MOBA nie są mi obce i co więcej – spędziłem przy Guardians of Middle-Earth sporo czasu, to jednak jakoś nie jestem w stanie poczuć klimatu League of Legends i zrozumieć fenomenu tej gry.
Oglądając Starcraft 2 rzucałem co jakiś czas okiem na ten tytuł, ale niestety – musicie mi wybaczyć, nie jest to produkcja dla mnie.
Mam za to dla Was pełen zapis wideo finału 🙂
Mapa 1
Mapa 2
Mapa 3
Counter-Strike Global Offensive
Przybywając na finał IEM w Katowicach nie ukrywam, że moje myśli były skupione wokół Starcrafta 2 i nawet nie miałem pojęcia, że Polacy biorą udział w rozgrywkach CS: GO.
Tytułem tym zainteresowałem się w zasadzie dopiero w niedzielę, głównie dlatego, że udział w finale brała polska drużyna Virtus.pro. Na szybko poprzeglądałem informacje zarówno na temat naszych chłopaków oraz ich rywali – szwedzkiego zespołu Ninjas in Pyjamas i wiedziałem, że potrzebny będzie głośny doping bo faworytami byli zagraniczni goście.
Kiedy jednak zaczęła się rozgrywka w Spodku zaczęła się dziać magia – ludzie krzyczący po każdym headshocie chłopaków z Virtus.pro, niekończące się brawa i skandowanie „Virtus-Pro” przez pełne trybuny wprowadzało kapitalną atmosferę i poniosło naszą drużynę na skrzydłach. Poważnie, cała rozgrywka poza dosłownie kilkoma rundami była mocno jednostronna i pokazała jak wysoki poziom prezentują nasi chłopcy.
Po dwóch meczach nie było najmniejszej wątpliwości – zawodnicy z Virtus.pro jednogłośnie zasłużyli na trofeum i tytuł mistrzów, bo to co odprawiali w trakcie gry przechodziło ludzkie pojęcie.
Nie, nie jestem specem od Coutner-Strike’a, ledwie ogarniam podstawy rozgrywki (choć kiedyś sporo grałem), ale zgranie drużynowe, ostrożne planowanie ataku (czy też obrony), perfekcyjne wykorzystywanie granatów – grali jak zaczarowani.
https://www.youtube.com/watch?v=m-pfzGJt4eQ
Końcowy wynik – 2:0 dla Virtus.pro (16:9 i 16:10).
Starcraft 2
Od pierwszych chwil moje myśli były w 100% skupione na tym turnieju, choć niestety nie udało się zakwalifikować do finałów żadnemu z polskich zawodników.
Na początek miejmy z głowy jeden żenujący incydent, w którym główną rolę odegrał Naniwa. Otóż po zaledwie jednej rozgrywce, zresztą przegranej, postanowił się wycofać z dalszych rozgrywek.
Oficjalnym powodem był brak dobrego wygłuszenia w budkach dla graczy, przez co podobno dało się słyszeć okrzyki graczy gdy Polt zbliżał się do proxy Gate’a ustawionego w jego naturalu i właśnie dlatego został on odkryty.
Oczywiście nikt inny nie zgłaszał tych problemów, a uwierzcie mi – cicho to publiczność nie siedziała nawet przez chwilę. W całym tym zdarzeniu szkoda tylko miejsca w turnieju, które mógł zająć ktoś inny, komu jeszcze chce się grać a nie tylko płakać i wydziwiać.
Dla zainteresowanych szerzej – poniżej jest cała sytuacja nagrana.
Skoro jednak mamy już nieprzyjemności za sobą, to mogę napisać tylko jedno – FINAŁ IEM W KATOWICACH BYŁ EPICKI!
Dat Pylon!
Kulminacyjnym punktem sobotnich pojedynków była rozgrywka pomiędzy Sanem i herO. Ostatni mecz, base trade i poszukiwanie ostatniego pylona na mapie, a następnie wyścig dwóch armii w jego kierunku – niesamowite emocje, praktycznie wszyscy oglądali ostatnie kilkadziesiąt sekund tej gry na stojąco, a krzyk i brawa po wygranej herO było słychać pewnie na drugim końcu Katowic.
Grand Final
Choć jestem pełen podziwu dla umiejętności prezentowanych przez sOs, to jednak sercem kibicowałem herO od samego początku. Niestety nie mam pojęcia co się stało w niedzielę, ale chłopak zaprezentował się fatalnie… a może to sOs był w szczytowej formie.
Pierwsze dwa przegrane mecze to fatalny błąd ze strony herO, który nie sprawdził swojej terenu swojej bazy i w ten sposób pozwolił na bajecznie łatwe wykonanie dwóch proxy gates przez sOs. Niby oczywista sprawa – robić pełne rozpoznanie terenu swojej głównej bazy, a jednak… zdarza się najlepszym i to w najważniejszych meczach. Inna sprawa, że w przypadku pierwszej rozgrywki było to jeszcze do wybronienia, no ale niestety…
Trzeci mecz szykował się także na przewagę sOs ale herO miał nosa i zagrał w zasadzie jedyny build order, przed którym sOs nie był w stanie się obronić. W momencie gdy tylko Dark Templary pojawiły się w bazie sOs mogliśmy zobaczyć na ekranie „GG”.
Czwarta i ostatnia rozgrywka przez długi czas dawała nadzieję, że jednak herO odbije się i jeszcze powalczy, ale kolejne błędy sprawiły że nie było już na to szans.
Smuteczek i owacje na stojaco
Niestety widząc totalnie zdruzgotanego herO zrobiło mi się smutno, bo mimo wszystko wierzyłem w tego niesamowicie pogodnego chłopaka, ale tak to bywa – ktoś musi przegrać, żeby wygrać mógł ktoś.
SOS odrobił pracę domową, przygotował się wręcz wzorowo – od samego początku było widać, że jest w pełni skoncentrowany i ma przygotowany konkretny plan rozgrywki. Przejął inicjatywę już od pierwszego meczu i jej nie oddał.
Rozbawiło mnie natomiast jak szybko wyskoczył z budki w kierunku pucharu i biegał z nim po scenie skacząc z radości i prezentując go wszystkim. Nie ma się jednak co dziwić – ciężko pracował na ten tytuł i wygraną i w pełni na nią zasłużył.
Niesamowita w trakcie całej rozgrywki była oczywiście publiczność – wszyscy przechodzili samych siebie i atmosfera spokojnie dorównywała tej na meczach reprezentacji czy na finałach ligi mistrzów.
Organizacja
Jestem pod wrażeniem tego jak sprawnie zostało wszystko zorganizowane. Owszem, były kolejki, momentami nawet gigantyczne, ale umówmy się – tam było jednocześnie kilka tysięcy osób i doprawdy – nie ma szans, żeby kolejek nie było.
Na szczęście stoisk z jedzeniem było sporo i jeśli tylko ktoś potrafił poczekać 10-15 minut, to ciepła zapiekanka była do zdobycia bez problemu.
Również wszyscy odwiedzający imprezę byli fantastyczni – pomimo panującego momentami ścisku w przejściach, wszyscy przepuszczali się z uśmiechem na ustach, bez niepotrzebnych spięć.
Mam nadzieję, że to nie ostatni raz
IEM Katowice 2014 to bez dwóch zdań impreza udana. Z mojej perspektywy jest to spełnienie marzeń, a ilość wrażeń z tego weekendu wystarczy mi na kilka tygodni. Atmosfera, krzyki, ludzie skaczący i bijący brawo – coś niesamowitego. Do tej pory takie rzeczy widzieliśmy głównie na różnych zawodach sportowych, ale okazuje się że fani e-sportów też potrafią dać w palnik! To, co można było przeżyć w ciągu ostatniego weekendu ciężko jest opisać słowami.
Mam nadzieję, że to dopiero początek IEM w Katowicach i impreza będzie regularnie odwiedzała Śląsk. Ktoś z Was był może? Jak Wasze wrażenia? 🙂