Asset 3

Moja przygoda z Destiny na PS4

Andrzej Kała / 29.07.2014
komentarze: 0

Początkowo do nowej produkcji Bungie podchodziłem ze sporym dystansem. Choć dla wielu uniwersum Halo jest czymś magicznym, a tryb multiplayer w Halo 2 to wręcz objawienie, ja pozostawałem gdzieś obok. Ok, Halo jest spoko, ale mnie nie porywa. Czy zatem jest w stanie porwać mnie połączenie Halo i Borderlands?

Alpha

Destiny

Im bliżej było do premiery Alphy Destiny, tym bardziej czułem się nakręcony – jednak przepiękna oprawa graficzna, ciekawie zapowiadający się świat Sci-Fi i dużo ekscytacji znajomych zrobiło swoje.

Tworzymy postać

Destiny

Rozpoczynaliśmy alphę podobnie jak zakończoną wczoraj betę – od stworzenia swojej postaci reprezentującą jedną z trzech klas. Choć nigdy nie byłem specjalnym fanem spędzania godzin na tworzeniu idealnego avatara, pomyślałem sobie, że może jednak tym razem, tak dla urozmaicenia, pobawię się i spróbuję stworzyć odpowiadającą mi postać.

Choć ilość dostępnych opcji była mocno ograniczona, to mimo wszystko sam proces był wygodny, intuicyjny, a rezultaty powyżej oczekiwań – można bez problemów stworzyć postać idealnie oddającą nasz charakter.

Wyskok do Starej Rosji

Jedynym dostępnym terenem w trakcie alphy była Stara Rosja, co może specjalnie nie zachwycało ilościowo, ale kiedy tylko po raz pierwszy postawiłem stopę na Ziemi, kolana mi się ugięły. Destiny wygląda niesamowicie i widać, że wyciska sporo z konsol nowej generacji.

Przez kilkanaście pierwszych minut cały czas szczęka była przyklejona do podłogi, a pod nosem rzucałem kolejnymi zachwytami (mniej lub bardziej cenzuralnymi). Po tych kilkunastu minutach w końcu oswoiłem się z pięknym otoczeniem, teksturami wysokiej rozdzielczości, kapitalnymi efektami świetlnymi i pełnymi najdrobniejszych szczegółów modelami postaci. To właśnie wtedy szczęka spadła na ziemię po raz kolejny.

Destiny

„Przecież to jest dopiero alpha!”. Ok, wiadomo – takie rzeczy należy jeszcze nieco przefiltrować i odjąć „marketingowy bulszit”, ale trudno nie zauważyć pewnej kwestii. Destiny w wersji „alpha” działało i wyglądało o niebo lepiej niż Battlefield: Hardline w wersji beta.

Wracając jednak do lokacji – teren Starej Rosji był przeogromny i choć udało mi się zwiedzić zaledwie jego zalążek, bo natrafiłem na przeciwników mocno przerastających możliwości mojej postaci, to spokojnie było tutaj zabawy na kilka godzin.

Jako że ten sam teren pojawił się również w becie, nieco więcej o nim znajdziecie poniżej.

Strażnik i jego arsenał

Destiny

Tworząc swoją postać mamy trzy klasy do wyboru – Titan, Hunter oraz Warlock. Ja, ze względu na moje zamiłowanie do walki na dystans i wykorzystywania wszelkiego rodzaju „czarów i umiejętności”, zdecydowałem się na grę Warlockiem.

Przejdźmy jednak do samej walki. Strzelając do przeciwników, atakując ich wręcz czy zasypując granatami, możemy zobaczyć nie tylko charakterystyczne paski życie naszych przeciwników, ale także pojawiające się cyferki prezentujące ilość zadawanych obrażeń. Dzięki temu zabiegowi mamy przynajmniej pojęcie jak skuteczne są nasze ataki i możemy się zorientować czy przeciwnik nie posiada czasem jakiegoś słabego punktu. Bardzo dobry element zaczerpnięty z gier MMO.

Każda z postaci posiada też obowiązkowy atak wręcz oraz granat, z których ten drugi odblokowywany jest na jednym z pierwszych poziomów doświadczenia – nastąpiło to tak szybko, że nie jestem pewien na którym dokładnie… drugim? Trzecim? Dodatkowo atak wręcz w przypadku Warlocka później zyskuje możliwość „wyssania” z pokonanego przeciwnika energii, dzięki której szybciej ładujemy umiejętność zwaną Super Charged.

Jest to najmocniejszy atak jaki posiada nasza postać, coś w stylu „Super Combo” z serii Street Fighter. Dla klasy Hunter jest to specjalna broń, w której energia słoneczna stanowi amunicję, Titan wykonuje silne uderzenie w ziemię, przez co przeciwnicy wokół nie tylko otrzymują obrażenia, ale są również katapultowani w powietrze. W przypadku Warlocka jest to rzut kulą skondensowanej energii słonecznej, wyglądającej jak „nieco większy granat” i zadającej sporo obrażeń.

Destiny

Różnica między poszczególnymi klasami jest wyczuwalna już od samego początku, a im więcej punktów doświadczenia zdobywamy i odblokowujemy kolejne umiejętności, tym bardziej jeszcze zaznaczane są te rozbieżności.

Arsenał został podzielony na kilka rodzajów broni, rozmieszczonej w trzech typach – broń główna, broń dodatkowa i broń specjalna. Jako broń główna występują różnego rodzaju karabiny maszynowe i im podobne, broń dodatkowa to m.in. strzelby czy karabiny snajperskie natomiast w roli broni specjalnej idealnie dla mnie sprawdzał się ciężki karabin maszynowy.

Warto także wspomnieć, że każda broń posiada swój „pasek postępu” i im więcej jej używamy, tym szybciej odblokujemy kolejne bonusowe atrybuty jak np. zwiększenie obrażeń.

Nie zabrakło także innych elementów wyposażenia jak hełm, zbroja, rękawice czy buty – każdy z tych elementów zwiększa nie tylko naszą odporność na obrażenia fizyczne, ale także odporności na różne bronie specjalne czy też posiada dodatkowe atrybuty pomagające nam w grze. Jako przykład mogę podać jeden typ rękawic, dzięki któremu mogłem nieść dwukrotnie więcej amunicji.

Destiny

Będzie sporo przegrzebywania zakamarków i szukania jeszcze lepszych broni i elementów ekwipunku, ale odniosłem wrażenie, że „loot” jest rozdawany nieco ostrożniej, dzięki czemu nie wala nam się w plecaku ciągle tona żelastwa. Co ciekawe – w trakcie eksploracji planet natrafiamy na rożne rośliny czy inne przedmioty, które mają posłużyć do tworzenia nowych przedmiotów. Podobnie możemy rozłożyć na czynniki pierwsze aktualnie posiadane zbędne przedmioty, zyskując w ten sposób materiały.

Oczywiście każda zmiana ekwipunku jest momentalnie widoczna na naszej postaci.

Beta

W przypadku bety mieliśmy podobnie jak we wcześniejszych testach ograniczenie do ósmego poziomu doświadczenia. Choć z jednej strony mi to absolutnie nie przeszkadzało, bo przecież to beta i nie o nabijanie poziomów doświadczenia tu chodzi, to mimo wszystko pozostawiało to pewien niedosyt i co więcej – przekreślało nadzieję na nieco dalszy rozwój postaci niż w alphie.

Jedziemy na wycieczkę…

W przeciwieństwie do alphy, w której były dostępne wyłącznie trzy misje (w tym tylko jeden raid), beta dała nam nieco więcej powodów do zabawy. Przede wszystkim misji na Ziemi było więcej, a dodatkowo przez dwie godziny mogliśmy poszaleć na Księżycu. Znalazło się także coś dla fanów rozgrywek PvP w postaci areny walk – The Crucible, ale po kolei…

Destiny

Planety w Destiny sprawiają wrażenie ogromnych, wręcz nie kończących się lokacji, które zapewnią nam po kilka godzin eksploracji przeplatanej walką. Choć w becie ilość misji była nieco większa niż w przypadku alphy, to rozgrywały się one na tym samym terenie i wzbudziło to we mnie pewne obawy. Czy to faktycznie cała Ziemia jaką będzie nam dane zobaczyć? Z drugiej strony podawano już wcześniej, że lokacji będzie więcej i Old Russia jest tylko jedną z wielu. Mam nadzieję, że właśnie tak będzie, bo choć Stara Rosja wygląda pięknie i oferuje eksploracji na długie godziny, to pozostawia jednak pewien niedosyt.

Destiny Beta

Na szczęście w becie dodatkowo przez dwie godziny mogliśmy poszaleć na Księżycu, na którym dostępna była jedna, krótka misja fabularna. Za drugim razem kiedy udaliśmy się w grupie na Księżyc, zamiast wykonywać po raz kolejny tę samą misję postanowiliśmy „zboczyć z kursu” i sprawdzić jak daleko uda nam się zajść nim znów rozbijemy się o ścianę przeciwników z przegiętym poziomem doświadczenia. O dziwo zajęło to dłuższą chwilę i miałem wrażenie, że korytarze i jaskinie, które przemierzaliśmy nie miały końca.

Cały ten mechanizm przypomina nieco Dark Souls, gdzie „właściwa” ścieżka jest w sumie jedna, choć od samego początku otrzymujesz pełną swobodę. Zamiast stawiać niewidzialne ściany, twórcy umieszczają przeciwników o konkretnych poziomach doświadczenia, z którymi albo sobie poradzisz bez problemu, albo zostaniesz rozgnieciony w kilka sekund. Proste i skuteczne.

W trakcie podróżowania po planetach natrafimy również na losowe zadania, które będą polegały m.in. na pokonaniu bossa w określonym czasie. W ten sposób nawet z pozorów nudne bieganie i eksploracja otrzymują jakiś cel i w zasadzie ciężko mi znaleźć chwilę, kiedy w Destiny możnaby się nudzić.

Wiem, że twórcy mówią tylko o jednej lokacji do eksploracji na każdej planecie, ale mimo wszystko jestem pełen optymizmu. Mając do czynienia wyłącznie z alphą czy betą, otrzymaliśmy w obu przypadkach ogromną powierzchnię do zabawy, a łatwość z jaką developerzy „włączyli Księżyc” pokazuje, że dorzucanie kolejnych lokacji jest sprawą prostą i gra może być rozszerzana praktycznie w nieskończoność.

PvP

Destiny Beta

Nowa produkcja Bungie daje mnóstwo frajdy w trybie kooperacji, ale przecież wiadomo, że sporo osób będzie chciało spróbować swoich sił w konfrontacji z innymi graczami. Dla tych osób przygotowano specjalną planetę–arenę, zwaną The Crucible.

Miałem okazję rozegrać kilka meczy, które polegają nie tylko na eliminacji drużyny przeciwnej, ale przede wszystkim na przejmowaniu kontroli nad trzema punktami na mapie. Sama rozgrywka natomiast bardzo przypominała mi pojedynki w Halo, co dla jednych może być plusem, dla innych już niekoniecznie, przy czym „przypominała” to nie to samo co „była taka sama”.

Ze względu na krótki czas zabawy w tym trybie nie jestem do końca pewien jak wygląda sprawa przekładania się naszego sprzętu i atrybutów postaci na rozgrywkę, część statystyk jest podobno pomijana, część jest normalizowana, ale w tej kwestii ciężko mi było znaleźć jednoznaczne informacje, więc „nie znam się, to się nie wypowiem”.

Choć od zawsze preferuję tryb kooperacji nad tryb rywalizacji, to mimo wszystko w PvP bawiłem się świetnie nawet dostając koszmarne baty.

Jest bardzo dobrze!

Destiny Beta

Z jednej strony po spędzeniu kilkunastu godzin z Destiny mam wrażenie, że żaden z poszczególnych elementów gry nie jest specjalnie odkrywczy. Mamy do czynienia z mieszanką FPSa, MMO i action RPG, co (pomijając może aspekt MMO) serwuje nam już seria Borderlands. Jednakże umiejętne wyciągniecie najlepszych cech wszystkich tych elementów tworzy idealne połączenie i sprawia, że gra staje się na swój sposób wyjątkowa.

Mamy powroty do Wieży, żeby pozbyć się broni, ogarnąć temat questów czy kupić nowy sprzęt. Możemy też w tej lokacji spotkać mnóstwo innych graczy, ale ich ilość jest ograniczona. Dzięki temu zabiegowi widzimy tętniący życiem świat, ale nie ma efektu przeludnienia i chaosu.

W trakcie eksploracji planet znajdujemy kolejne przedmioty – bronie, zbroję czy inne gadżety, ale nigdy nie jest tak, że broni tej wysypuje się na kilogramy i nie wiemy co z nią robić. Ciężko powiedzieć jak będzie to wyglądało w pełnej wersji gry, ale mam nadzieję, że zostanie zachowany umiar.

Sama walka to świetne połączenie typowego FPSa z umiejętnościami specjalnymi, charakterystycznymi dla gier MMO, z których każda wymaga chwili czasu aby móc jej ponownie użyć. W rezultacie zachowano dynamikę, jednocześnie oddając nam do dyspozycji coś więcej niż tylko strzelanie.

Pojawiają się obawy, czy z gry nie zostanie wyjęte zbyt dużo zawartości, aby zagwarantować odpowiednią ilość dodatków ze względu na Season Pass – moim zdaniem nie ma się o co martwić. Obstawiam, że za cenę ok. 200zł (PS4) otrzymamy grę z zawartością wystarczającą nam na kilkadziesiąt godzin, a jeszcze zostanie nam zabawa w trybie PvP.

Zastanawiam się trochę jak będzie to wyglądało w przypadku samotników, czy gra będzie równie wciągająca w trybie singleplayer. W trakcie zarówno alphy jak i bety starałem się pomijać wszelkie cutscenki i nie słuchałem dialogów – nie chcę sobie psuć przyjemności odkrywania tego aspektu gry już po premierze. Patrząc jednak na Destiny z perspektywy Halo, jestem przekonany, że Bungie dostarczy nie tylko przepiękny świat ociekający atmosferą (co już udało im się zrobić), ale również umieści w nim ciekawą i wciągającą historię.

Czekam…

Destiny Beta

W przypadku Destiny zarówno alpha jak i beta nie tylko nakręciły potężny hype, ale również pokazały, że już na tym etapie mamy do czynienia z niesamowicie dopieszczoną produkcją najwyższej jakości. Przez te wszystkie godziny zabawy ilość błędów na jakie natrafiłem była do policzenia na palcach jednej ręki, a część z nich i tak po prostu wymaga po prostu odpowiedniego doszlifowania jak np. czas respawnu przeciwników.

Wyczekuję premiery Destiny z wypiekami na twarzy i jestem pewien, że spędzę w tej grze wiele godzin. Jeśli tylko warstwa fabularna będzie tak dobra jak gameplay – mamy do czynienia z jedną z najlepszych produkcji tego roku.

A jak Wasze wrażenia? Mieliście okazję potestować Destiny?