Powiedzmy, że wiemy co było przyczyną kolejnego upadku Secret Service
Dziś rano dałem upust swojemu żalowi, że historia Secret Service tak szybko się skończyła. Brakowało jednak jakiegoś sensownego wyjaśnienia co się właściwie stało i pozostawały wyłącznie domysły. W końcu jednak pojawiło się wyjaśnienie ze strony redakcji PIXEL, choć w tym przypadku obstawiam, że jest to Robert Łapiński, które rzuca nieco światła na zaistniałą sytuację.
Odnośnie czasopisma PIXEL. Wczorajszy komunikat nie rozwiał wątpliwości wielu z Was. Rozumiem to w pełni, jesteśmy w sytuacji, która nie była planowana, stawiacie szereg pytań o umowę, sprawy formalne.Nie czuję się dobrze pisząc o tym, bo zakładam, że Was interesują konkrety, a nie opowieści kto spieprzył. Ale rozumiem, tak więc kilka słów odnośnie tego, jak do tego doszło.
Pod koniec roku 2013 pojawił się u mnie pomysł na wydawanie czasopisma o grach. Kolejne marzenie, pasja na bazie sukcesu Pixel Heaven. Powstało to w gronie trzech osób, nie było mowy o Secret Service. Temat pojawił się w momencie, jak skierowałem zapytanie do Waldka Nowaka, czy nie napisałby „czegoś do nowego pisma o grach”. Wyszło z tego spotkanie, gdzie ze strony Waldka pojawił się pomysł na reaktywację Secret Service i zapytał co ja na to. Przystałem entuzjastycznie, bez analiz itp., zajarałem się. Był to okres przed tegorocznym Pixel Heaven i uznałem to za niesamowity zbieg okoliczności i fajną sprawę. Umowę przedstawioną przez Waldka podpisałem w dobrej wierze. Wówczas w maju nie było jeszcze ani żadnych konkretów odnoście czasopisma, ani akcji crowdfundingowej, ani konfliktu.
Umowa przeleżała i powrót do niej nastąpił w momencie przygotowań do wydania pierwszego numeru, kiedy Waldek zaczął psuć organizację pracy, wchodzić w kompetencje itp. doprowadzając do sytuacji, w której wydanie pierwszego numeru było mocno zagrożone. Nie mieliśmy makiety, nie mieliśmy logo (pamiętne projekty, które powstawały na zlecenie wydawcy były bez uzasadnienia przez Waldka odrzucane i nic nie było w zamian) – a za to odpowiadał Waldek. Z pracy zrezygnowało dwóch DTPowców, którzy z Waldkiem współpracowali. Nie mieliśmy okładki, z którą również było wielkie zamieszanie wywołane przez Pegaza . Inaczej mówiąc – Waldek zaczął tak mocno i niekorzystnie ingerować w życie redakcji, co powodowało wielki bałagan i zniechęcenie załogi. Sytuacja zrobiła się napięta i konieczne pojawiło się doprecyzowanie zapisów umowy, jej korekta – po to, żeby odpowiadała zastanym realiom.
Nie chodziło tu absolutnie o kwestie finansowe – to zostało ustalone i nie podlega wątpliwości. W grę wchodziły totalnie nieprzystające, błędne, wręcz szkodliwe zapisy, które nie pozwalały w przypadku zaistniałego sporu działać. Na tym etapie Waldek zgodził się, że umowa wymaga poprawek, ale następnie stanowisko Bronwaldu się „usztywniło” i nie doszło do jej poprawienia. Konsekwencja tego jest jaka widać. Zapewniam, że zrobiłem wszystko żeby do tego nie doszło i nie nastąpiło to z winy mojej, czy redakcji. Nie wiem, czy właściciel praw będzie wydawał Secret Service – proponowałem to jako jedno z wyjść z tej sytuacji, ale nic nie udało mi się tutaj ustalić.
W tej sytuacji kontynuujemy działalność już bez logo SS i pewnie w trudniejszej sytuacji – ale robimy to świadomie.
Po pierwsze i najważniejsze – mamy zobowiązanie wobec Was.
Po drugie – chcemy robić czasopismo o grach wideo, bo to było u postaw tego, gdzie teraz jesteśmy.
W ramach uzupełnienia przytoczę tylko kilka komentarzy pod tym wpisem…
„zobowiazanie wobec nas? to oddaj mi 2 stówy i nie masz zadnych zobowiazan”
„Sytuacja nie byla planowana a domena pixela zarejestrowana w polowie pazdziernika, dziwna sprawa…”
” Po pierwsze i najważniejsze – mamy zobowiązanie wobec Was.”
… tutaj się zgodzę lecz … nie tędy droga aby się z tych zobowiązań wywiązywać. My zapłaciliśmy nasze pieniądze na Secret Service a nie na jakiś Pixel!
To tak jakby ktoś zbierał pieniądze sprzedając kurczaka a w efekcie rozdawał zupełnie inny produkt … miejmy na to np. kolbę kukurydzy.
Nie tego oczekiwali „inwestorzy” wydając swoje pieniądze na PolakPotrafi.
Nie ważne teraz kto jest winien … pewnie teraz będzie zwalanie winy wiadomo. Fakty są jednak tylko jedne … zostaliśmy nabici w butelkę.
Jeżeli już mowa o jakimś zobowiązaniu to powiem jedno … zapłaciliśmy Wam za kurczaka a nie za jakąś przesuszoną kolbę kukurydzy. Chcecie się wywiązać z zobowiązań? Na to juz stanowczo za późno bo do marki SS nie wrócicie.
Wniosek jest prosty … zwróćcie pieniądze to Wam uwierzymy w intencje.
W innych przypadkach to zwykłe pierdolenie i kolejne mydlenie oczu.I teraz jako wisienkę na torcie:
” Kodeks Karny Art. 286. § 1. Kto, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadza inną osobę do niekorzystnego rozporządzenia własnym lub cudzym mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8. „
Szczególnie ostatni komentarz daje mocno do myślenia, bo jak by nie patrzeć sporo w nim racji.
W temacie wypowiedział się także Piotr „Micz” Mańkowski.
Pytacie, co się stało w SS, dlaczego po dwóch numerach pismo znika? Choć pierwotnie nie chciałem tego robić, muszę powiedzieć parę zdań, widząc jak Robert Łapiński – mój przyjaciel, super szef, człowiek porządny, skromny i uczciwy – znalazł się pod obstrzałem ludzi nie mających bladego pojęcia jak naprawdę wyglądała historia reaktywacji Secreta, a mimo to komentujących w najlepsze.
Nie wiem jak wyglądała umowa pomiędzy Idea Ahead a Bronwaldem, wiem natomiast jak wyglądały sprawy redakcyjne. W skrócie mówiąc, zaczęliśmy z pełnym entuzjazmem, a pierwsze problemy pojawiły się na etapie przygotowywania layoutu. Wówczas okazało się, że z Waldkiem w pewnych kwestiach trudno się jest dogadać. Na targi w Kolonii jechałem z wizytówką ze starym logo SS, bo nowe ciągle nie było gotowe. Dwójka grafików zrezygnowała z robienia pisma. Przygotowana przez jeszcze innego grafika okładka nie została przez Waldka zaakceptowana i zaczął on robić swoją wersję. Jednocześnie trwał spór, jakie są jego kompetencje w kwestii wydawniczej.
Numer wydaliśmy, zaczęliśmy pracę nad drugim. Sprawy zaczęły się psuć pod koniec października, jakieś pół roku po reaktywacji, a w listopadzie stało się jasne, że nie da się ciągnąć pisma dalej w takim układzie. Skąd data 10 grudnia na ogłoszenie wieści? Z tego, że dzień wcześniej wygasła umowa, którą Łapusz próbował wcześniej zmieniać i cywilizować, ale jak widać nie udało mu się. Decyzja o robieniu nowego pisma zapadła w listopadzie. Wydawca posiadał w swoim portfolio kilka różnych domen, spośród których część była kupiona jeszcze w 2013 roku. Wybraliśmy akurat Pixela.
Nie mówię nic o niczyjej winie. Ten układ po prostu okazał się niezdolny do funkcjonowania, co wyszło na jaw po circa 7 miesiącach od jego zawarcia. Można go było na siłę pchać dalej, ale potem konsekwencje przerwania go mogłoby być poważniejsze niż teraz. Prawa do marki Secret Service posiada firma w której Waldek ma udziały i ani Robert, ani ja nie wiemy, jakie będą dalsze jej losy. My bierzemy odpowiedzialność za Pixela. Poza tym wszystko, co napisał Robert w swoim oświadczeniu pozostaje aktualne.
Nie chcę nikogo oceniać, bo nie potrafię spojrzeć na sprawę obiektywnie. Dlatego po prostu zostawię ten cytaty tutaj i niech każdy wyciągnie z niego wnioski sam. Mnie jest po prostu żal, że skończyło się to w ten sposób i szkoda, ze SS skończył w tak syfny sposób.