Asset 3

Zombie – fenomen ostatnich lat

Piotr Wasiak / 29.01.2015
komentarze: 0

Człowiek człowiekowi wilkiem, a zombie zombie zombie, jak mówi stare, góralskie przysłowie. Dziś będzie o grach związanych z zombie, a dokładniej – o ich fenomenie. Bo popularność nieumarłych widać nie tylko w kinie, ale właśnie w grach komputerowych. Z kolei jakoś niewiele jest książek (przynajmniej tych popularniejszych, nie niszowych) dotyczących inwazji chodzących trupów. Paskudne, śmierdzące i obleśne szwędacze widać właśnie w kinie, telewizji i grach.

Ile już tego było?

Nikt nie jest chyba w stanie wymienić wszystkich gier o rozwalaniu (lub unikaniu) chodzących nieumarłych. Były już gry praktycznie wszystkich gatunków, choć nie jestem pewien czy istnieje jakiś RTS powiązany z tą tematyką. Z drugiej strony, gdyby dobrze pogrzebać, to jakiś tytuł na pewno by się znalazł. Mieliśmy zatem gry FPS – jak choćby Dead Island, były produkcje w rzucie izometrycznym (takie quasi strategie taktyczne) – jak na przykład nieudany Trapped Dead. Były też przygodówki, jak choćby ta od Telltale Games – The Walking Dead. Pojawiły się nawet hitowe gry nastawione na kooperację w sieci – tu króluje Left 4 Dead 2, a znane strzelanki z serii Call of Duty dostawały osobny tryb Zombie. A co powiecie na zombie w lekko humorystycznym ujęciu? Takowe atakowały rośliny w kilku częściach Plants vs. Zombies. Tytułów było multum, ktoś to kiedykolwiek policzył?

Dead Island 2

Trudno stwierdzić, od czego zaczął się ten fenomen. Trzeba za to jasno powiedzieć, że szeroko pojęte unikanie śmierci było obecne w kulturze już od bardzo dawna. Przez „unikanie śmierci” rozumiem tutaj swoisty powrót zza grobu lub znajdowanie sposobów na powstrzymanie całkowitego przejścia na drugą stronę. W dawnej literaturze co chwila natrafiamy na chodzące lub tańczące szkielety czy ludzi, którzy nie do końca umarli i stanowią zagrożenie dla żyjących. Można też znaleźć przykłady tych, którzy wstali z grobu, ale z tych czy innych przyczyn, w przeciwieństwie do Chrystusa, ożyli nie do końca… W każdym razie to zjawisko ma wiele wspólnego z kultem voodoo, w którym też mamy do czynienia z niecałkowitą śmiercią lub z duchem ukrytym wewnątrz żywego organizmu, który opanowuje ciało innego. Dlaczego? Bo ma jeszcze na świecie sporo swoich niedokończonych spraw.

Trudno znaleźć rodowód zombie nowożytnych. Czy może to być potwór doktora Frankensteina? Czy może moda na zombie przyszła do nas po modzie na wampiry (saga Zmierzch na przykład)? Tego się nie dowiemy. Nie wchodźmy jednak w zagadnienia historyczne, bo niejeden doktorat możnaby na ten temat napisać.

Jedno jest pewne – niemal wszędzie pokazany jest ten sam typ zombie, który najlepiej widać w serialu Walking Dead. Schemat powolnych, głupich, nadgniłych potworów, które myślą tylko o jedzeniu. Ich siła leży w kupie, a pojedyncze ugryzienie – zaraża ofiarę śmiertelnym wirusem „zombieizmu”. Ustalony został pewien kanon tego, jak zombie ma wyglądać. Podobnie zresztą jest z wieloma innymi tworami popkultury. Przykład? Elfy czy niziołki z pogranicza gatunków fantasy. Kiedy ktoś opowiada nam o elfach – od razu wiadomo, że mamy do czynienia z istotami wyższymi od człowieka, które są nieśmiertelne (albo przynajmniej żyją niezmiernie długo), zniewalająco piękne i mają spiczaste uszy. Model Tolkiena. Kiedy ktoś wspomina o zombie, macie pewnie przed oczami mniej więcej to samo co ja i redaktor naczelny.

The Walking Dead: Season 2 Episode 3

Inne wersje zombie

Niejednokrotnie próbuje nam się przedstawić lekko zmodyfikowaną wersję chodzącego nieumarlaka. Przykładem niech będzie choćby gra The Last Of Us. W tym przypadku to grzyb, a nie bakteria czy wirus zamienia ludzi w potwory, a zarazić się można nie tylko przez ugryzienie, ale przede wszystkim wdychając zarodniki owego grzyba. Zresztą, ma to swoje tło w nauce. Istnieje bowiem rodzaj grzyba (nie takiego jak prawdziwek oczywiście, ale taki bliższy raczej pleśni) który zamienia mrówki w chodzące niby-zombie atakując ich układ nerwowy. Co by było, gdyby grzyb ten atakował ludzi? Na to pytanie znajdujemy odpowiedź właśnie w The Last of Us.

Nieco inną wersję zombie, choć także upodabniającą nieumarłych do mrówek, prezentuje nam film World War Z. Potwory biegają szybko i potrafią z samych siebie budować konstrukcje, aby pokonywać przeszkody. Nie da się ukryć, że to zachowanie kojarzy się jednoznacznie z mrówkami. Przykłady takich szwędaczy sprytnie wykorzystał Techland w swoich produkcjach. Tam niektóre typy zombie biegają szybko i zręcznie atakują głównego bohatera.

Co zatem powoduje pojawianie się zombie? Mogą to być wirusy (żarty na temat początku apokalipsy zombie pojawiały się przy okazji epidemii Eboli w Afryce – mało to smaczne dowcipy, ale pokazują doskonale to, czego boją się współcześni ludzie), grzyby – jak pokazano w The Last of Us lub kwestie niewyjaśnione. Nieistotne jest jednak to, jak powstają żywe trupy. Za pomocą magii, UFO, wirusa czy grzyba. Chodzi raczej o to, że opowieści o nich to nowa forma pokazania Apokalipsy. Przed wiekami obawiano się plag zsyłanych przez gniew bogów, nie tak dawno temu zagładę zwiastowały bomby i opad radioaktywny, teraz ludzie boją się nieznanej choroby, która zamieni wszystkich w groźne, bezmózgie monstra.

plants-vs-zombies-garden-warfare-56

Wybrano cię!

Innym ważnym elementem wszelkiego rodzaju dzieł o zombie jest też ktoś, kto jest w pewien sposób odporny na zarazę. Taki swoisty kanon bohatera. Może być to oczywiście grupa ludzi, a ich odporność spowodowana jest albo inteligencją – potrafią lepiej od innych walczyć z umarlakami, albo też są niewrażliwi z powodów biologicznych – po prostu nie zarażają się. I w wielu grach wideo to właśnie poczynaniami owych „lepszych” jednostek kierują gracze. Ot, przepis na idealną grę o zombiakach. Tylko tyle i aż tyle…

Jednak o tym, czy gra o zombie jest wciągająca czy nie, decydują szczegóły. Wszędzie mamy kilka typów nieumarłych, kogoś kto próbuje siebie lub swój zespół uratować oraz samo główne zagrożenie: potworne hordy zombie, których jest zdecydowanie więcej niż zdrowych ludzi. Te szczegóły, jak na przykład umiejętności bohatera czy niestandardowe zachowania zarażonych i ciekawa warstwa fabularna są tym, co wyróżnia dobrą grę o apokalipsie zombie na tle złych. Nie wystarczy tylko postawić herosa, dać mu pistolet i napuścić na niego pożeraczy mózgów.

Na szczęście nic nie zmienia faktu, że po ciężkim dniu w pracy lub szkole, bardzo dobrze odstresować się mordując i odrąbując głowy* bezmyślnym (nie)umarlakom… i niebawem będziemy mieli ku temu kilka nowych sposobności. Dying Light i Dead Island 2 to jedne z dwóch najbardziej interesujących zbliżających się premier.

* – a na pewno dobrze z punktu widzenia obrońców moralności skandujących hasła o przemocy w grach wideo