Life is Strange: Episode 1 – recenzja [PS4]
Max Caulfield po pięciu latach nieobecności powraca do swojego rodzinnego miasteczka Arcadia Bay, aby pobierać naukę w najlepszej szkole fotografii w kraju. Tam również spotyka swoją najlepszą przyjaciółkę z młodych lat – Chloe, która w trakcie tej nieobecności mocno się zmieniła. W tym samym czasie Max zaczyna mieć dziwne wizje, przy okazji których odkrywa również, że może manipulować czasem…
Pierwszy epizod Life is Strange ma za zadanie wprowadzić nas w świat gry – poznajemy szkołę, historię Max, a także kilka postaci kluczowych zapewne dla dalszego rozwoju akcji oraz ich stosunek zarówno do siebie nawzajem jak i naszej bohaterki.
Podobnie jak w przypadku „zwykłych” gier, nie podzielonych na epizody, również i w ciągu tych pierwszych dwóch godzin, bo tyle mniej więcej zajmuje ukończenie tego epizodu, nie uświadczymy zaskakujących zwrotów akcji. Odcinek ten jest pewnego rodzaju wstępem do całej historii i tak należy na niego patrzeć.
Pierwsza połowa to praktycznie tutorial, w którym uczymy się poruszać, poznajemy pierwsze osoby, ale przede wszystkim uczymy się manipulować czasem. To wokół tej umiejętności skonstruowane są w większości przypadków stawiane przed nami łamigłówki.
W Life is Strange przyjdzie nam również podejmować ważne decyzje, których następstwa poznamy zapewne dopiero później, być może nawet w kolejnych epizodach. To z kolei, całkiem słusznie, przywołuje na myśl produkcje studia Telltale Games, wraz z pewnymi wątpliwościami – nadal nie wiem czy i w jakim stopniu dokonane przeze mnie wybory zostaną odzwierciedlone w świecie gry i czy faktycznie będą miały jakiś wpływ nie tylko na ciąg wydarzeń, ale również na jej zakończenie.
Niestety wraz z umiejętnością manipulacji czasem pojawia się także pewien problem – każdą, nawet najważniejszą decyzję można podejmować na ślepo, a następnie cofnąć czas i zmienić zdanie. To w pewnym sensie zdejmuje ciężar tej decyzji, bo jeśli się okaże, że np. nasz rozmówca zareaguje w inny sposób niż się spodziewaliśmy, możemy cofnąć czas i posiadając tę wiedzę zmienić zdanie. Z jednej strony szkoda, że taka możliwość występuje, ale jest to logiczne i spójne, bo w końcu nasza bohaterka posiada taką umiejętność.
Wspomniałem już, że sporo zagadek opiera się o manipulację czasem. Warto zaznaczyć, że cofając się w czasie Max jest bogatsza o wiedzę z przyszłości, a także przedmioty, które udało jej się zebrać. Pierwsza opcja ma spore znaczenie np. w trakcie dialogów, kiedy początkowo oba wybory są „złe”, ale dzięki nim poznajemy „dobrą” odpowiedź i wykorzystujemy ją po cofnięciu czasu. Podobnie wygląda to w przypadku przedmiotów – do niektórych możemy uzyskać dostęp „za późno”, ale wtedy cofamy czas i jesteśmy w stanie z nich skorzystać w odpowiednim momencie.
Całość początkowo wydaje się chaotyczna, ale kiedy już nauczymy się odpowiednio korzystać z tych umiejętności, wszystko staje się proste i logiczne, a przede wszystkim – intuicyjne.
Oprawa graficzna Life is Strange nie rzuca na kolana, ale posiada ciekawą stylistykę, idealnie pasującą do charakteru samej historii i naszej bohaterki. Żywe, intensywne kolory, modele postaci z pogranicza kreskówki i realizmu – to wszystko świetnie współgra ze sobą.
Kolejnym dużym plusem jest oprawia dźwiękowa, bowiem zarówno wszelkie odgłosy w grze jak i głosy postaci to kawał dobrej roboty, a za decyzję o wyborze utworów, które znalazły się na ścieżce dźwiękowej ktoś powinien dostać medal. Dzięki magii Spotify poniżej możecie przesłuchać prawie całą ścieżkę dźwiękową, aby dobrze poczuć klimat gry.
Czy zatem warto?
W przypadku Life is Strange trudno teraz o jednoznaczną odpowiedź. Z jednej strony mamy ciekawy świat, któremu warto dać się pochłonąć i przeżyć ciekawą, nietuzinkową przygodę. Z drugiej natomiast brakuje póki co odpowiedzi na wiele pytań, rozwinięcia wielu wątków, przez co gra jest zaledwie przystawką i ciężko określić czego można się po niej spodziewać.
Ja osobiście zamierzam ograć każdy odcinek w dniu premiery, bo jestem bardzo ciekaw w jaki sposób rozwinie się ta historia, ale jeśli do tej pory nie nabraliście smaka na ten tytuł, to poczekajcie jeszcze przynajmniej 1-2 odcinków. Nic nie stracicie, a przynajmniej będziecie już wiedzieć, czy warto wtedy inwestować.
Przy okazji Life is Strange postanowiłem także nie wystawiać oceny grze dopóki nie pojawią się wszystkie epizody i wtedy podsumować i ocenić już całość.
Gra do recenzji została zakupiona z własnych środków.