Nieco wrażeń z drugich beta testów Battlefield Hardline
Miałem już okazję testować wczesną betę Battlefield Hardline w zeszłym roku. Wtedy niestety produkcja ta nie zdołała mnie przekonać do siebie, choć sama rozgrywka sprawiała niezłą frajdę. Zobaczmy więc jak wypadła gra w kolejnych testach, nieco ponad pół roku później.
Trzy tryby rozgrywki
Tym razem otrzymaliśmy do testów trzy tryby rozgrywki. Pierwszy z nich to dobrze znany również z poprzedniej bety Heist, w którym jednak tym razem nie okradaliśmy transportu opancerzonego, tylko włamywaliśmy się do banku.
Na ogromny plus należy zaliczyć konstrukcję mapy, która oferowała aż trzy sposoby na dostanie się do sejfu po gotówkę. To otwiera sporo możliwości taktycznych i przy dobrym zgraniu zespołu pozwala na bardzo sprawną kradzież.
Całość podzielona była na dwa etapy – pierwszy polegający na dostaniu się do skarbca, natomiast drugi to proces wynoszenia pieniędzy do stref zrzutu.
Sama rozgrywka była całkiem przyjemna, choć momentami trudno było się połapać w tym całym chaosie.
Drugi z oferowanych trybów to Hotwire, po którym sobie sporo obiecywałem. W końcu chodzi o kradzież samochodów i ucieczkę przed depczącą nam po plecach policją. Niestety ten tryb to jakieś nieporozumienie.
W rezultacie wygląda to tak, że docieramy jak najszybciej do jednego z samochodów, siadamy za kółkiem, a następnie… jeździmy dookoła mapy starając się nie rozbić. Tak, to w zasadzie sedno rozgrywki, która potrafi trwać nawet kwadrans. Tak, przez kwadrans jeździmy w kółko. Widać, że fundamentem jest tutaj tryb conquest, bowiem chodzi o jak najdłuższe „zatrzymanie flagi”, którą w tym przypadku jest samochód.
O pomstę do nieba woła model jazdy, bo o ile przymknąłem na niego oko pół roku temu, to teraz nie ma szans. Nie ma znaczenia czy jedziemy ciężkim samochodem opancerzonym, szybkim muscle carem, czy może wielką cysterną. Poza rożnicami w prędkości, przyspieszeniu czy wytrzymałości, samochody prowadzą się niemal identycznie. Zresztą te wspomniane różnice też nie są jakieś kolosalne.
W pewnym sensie na plus można zaliczyć to, że w trybie tym punkty doświadczenia sypią się jak szalone, a wbicie kolejnych poziomów doświadczenia to kwestia kilku do kilkunastu minut.
Jeśli tak wyglądają pościgi, to dajcie spokój…
Sprawy przybrały jednak nieco karykaturalną postać w momencie odpalenia trybu podboju. Tak, nie zabrakło przy tych testach również tego kultowego trybu. To chyba największe kuriozum jakie postanowiono umieścić w grze, które przy okazji obnaża jak bardzo nieprzemyślane jest Battlefield Hardline i jak mocno twórcy zignorowali rzeczywistość.
Jak to w trybie podbój – walczymy o przejęcie i utrzymanie kilku punktów na mapie. Dodatkowym modyfikatorem w tym przypadku są bronie specjalne rozmieszczone w kilku miejscach na mapie. Wśród nich mamy ciekawą kuszę z liną, która pozwala nam się dostać w wysoko położone punkty np. w celu lepszego ogarnięcia terenu przy pomocy snajperki, czy na przykład… wyrzutnię rakiet samonaprowadzających. Dokładnie tak – policjanci przylatują wielkim śmigłowcem transportowym, a tymczasem ekipa chłopaków w skarpetach na głowie wyciąga wyrzutnię rakiet samonaprowadzających się.
Rozumiem, że to miało wspomóc dowolną ze stron w walce, ale sprzęt wojskowy z górnej półki pojawiający się w walkach między policją a (niech będzie) gangiem narkotykowym? No nie wiem…
Ciekawie zaprojektowane mapy
Muszę przyznać, że mapy prezentowane w testach są ciekawe i są całkiem nieźle zbalansowane. Praktycznie w dowolne miejsce można się dostać na kilka sposobów, a jednocześnie można z każdego miejsca prowadzić ostrzał w każdym kierunku. Nadal jednak snajperzy mają tutaj szerokie pole do popisu, więc trzeba uważać.
Podobnie jednak jak w Battlefield 4, tak i w tym przypadku zawodzi największe hasło promocyjne – Levolution. Niestety, oskryptowane, stałe punkty programu choć są może i widowiskowe, to jednak ich sztuczność mnie po prostu nie przekonuje.
Najciekawiej z nich wypada chyba burza piaskowa na mapie Dust Bowl, która skutecznie potrafi ograniczyć widoczność, co diametralnie wpływa na taktykę i walkę z przeciwnikami. Szkoda tylko, że nie pojawia się ona częściej i nieco bardziej losowo.
Policjanci i złodzieje… to po prostu nie działa.
Powodem, dla którego osobiście wolę serię Battlefield od Call of Duty są bliższe realizmowi korzenie tej serii. Owszem, daleko tej grze do symulatora w stylu ArmA, ale jest to dla mnie idealny balans pomiędzy widowiskowością, a jakimś odniesieniem do rzeczywistości.
W przypadku Battlefield Hardline możemy to wszystko wyrzucić do kosza, bo mamy do czynienia z totalnym odlotem w tej kwestii. Weźmy jako przykład napad na bank, który w teorii powinien trwać chwilę, a co za tym idzie – złodzieje biorą potrzebny im sprzęt i nic więcej. Tymczasem dostępny arsenał pozwala nam przypuścić ofensywę w Ardenach, bądź okopać się w tym skarbcu na pół roku. Pamiętam, że chichotałem dobre kilka minut kiedy zeskakując z piętra na parter wewnątrz budynku, jeden z moich współtowarzyszy… otworzył spadochron.
Ujmując to w skrócie – oferowanie wojskowego arsenału grupie facetów w kominiarkach i równie zaawansowanego arsenału facetom w niebieskich mundurach sprowadza się do tego, że nie mamy do czynienia z nowym pomysłem na grę, a jedynie skórką lub co najwyżej – rozbudowanym dodatkiem.
Przecież tak kuriozalne sytuacje jak złodziej w kominiarce z ręcznika czy skarpety, leżący w skarbcu i odpierający atak policjantów przy pomocy wyrzutni RPG nie powinny mieć miejsca.
Frajda z gry jednak jest… choć nie za duża
Po przegraniu kilku godzin nie mogę oprzeć się wrażeniu, że gdyby wyrzucić kampanię dla jednego gracza, mielibyśmy ciekawy dodatek do Battlefield 4. Wtedy wybaczyłbym wszystkie wymienione wcześniej absurdy, bo przecież byłaby to tylko nakładka. Co więcej, czerpałbym z niego pewnie mnóstwo frajdy, bo nie ukrywam, że grało mi się całkiem przyjemnie, choć wymagało to przymykania oka na niektóre bzdury.
Niestety na dłuższą metę jeżdżenie w kółko w trybie Hotwire (czy tam Fucha, jak kto woli) robiło się nudne jak flaki z olejem, a napad na bank bez zgranej ekipy zamieniał się w dobrze znaną weteranom historię z mapy Metro w trybie podboju.
Przysłowiową wisienką na torcie w przypadku tej gry jest dziwny system odblokowywania broni i kompletnie nieczytelny interfejs. O ile w trakcie walki jeszcze wiem gdzie idę, po co, jaki jest cel i z kim jestem w drużynie, o tyle odnalezienie informacji w gąszczu kolejnych zakładek, czy próba odblokowania bądź zmiany broni, to już było karkołomne zadanie wymagające konkretnego skupienia.
Wspomniałem o odblokowywaniu broni – tym razem aby to zrobić musimy uzbierać odpowiednią ilość dolarów, za które następnie kupujemy nasz wymarzony arsenał. Dodatki do niego musimy niestety odblokować wykonując określone wyzwania jak np. zabicie 50 przeciwników z tej broni. Robi się z tego konkretny miszmasz, a ja przez 15 poziomów doświadczenia nie zorientowałem się gdzie kupić broń, ani że w ogóle mam taką możliwość – gra nie poinformowała mnie, że coś stało się dla mnie dostępne.
Swoją drogą, same bronie też zachowują się momentami dziwnie, bo z niektórych karabinów strzelenie serią dłuższą niż 2 pociski owocuje obrysowaniem kształtu żyrandola na suficie. Dla odmiany shotguny okazują się dobrymi broniami na średni dystans, co raczej nie powinno się wydarzyć. Jednak to beta, więc na to akurat przymykam oko, bo takie elementy można łatwo poprawić.
Ja tym razem podziękuję
Choć doceniam trud pracy developerów i czuję, że kampania dla jednego gracza będzie ciekawym doświadczeniem, to po prostu „nie kupuję” tego produktu jako całości. Nie mogłem się pozbyć wrażenia, że ten temat w tej postaci nadaje się po prostu na duży dodatek, a nie na pełnoprawną grę.
Podtrzymuję więc to, co pisałem przy okazji pierwszych testów – nie jestem przekonany do zakupu gry w dniu premiery, czy nawet chwilę po premierze. Nadal ciekawszą inwestycją dla mnie jest zakup pakietu premium do Battlefield 4 i ogrywanie nowych map w grze takiej jaka powinna być – z żołnierzami, czołgami, samolotami i na ogromnych mapach.
A jak Wasze wrażenia z beta testów? Jeśli jeszcze nie mieliście okazji zagrać, to pamiętajcie, że potrwają one do 08.02.2015r!