Asset 3

Everybody’s Gone to the Rapture – zbieramy wszystkie fakty

Piotr Szychowski / 20.03.2015
komentarze: 0

Gra Everybody’s Gone to the Rapture nie dostała jeszcze nawet konkretnej daty premiery, a perypetii z nią związanych już teraz starczyłoby na wcale niekrótki artykuł. Dlatego nie rozmieniając się na drobne, scalamy wszystkie konkrety i w zgrabnej formie podajemy wam na talerzu.

O produkcji pierwszy raz można było usłyszeć w 2012 roku, kiedy to studio The Chinese Room (tak, to ci panowie od Amnesia: A Machine for Pigs oraz Dear Esther) ogłosiło, że prace nad nią trwają i nawet pokazano pierwsze materiały.

everybody's-gone-to-the-rapture-pc-version-2012

Później na temat gry zrobiło się cicho, aż do konferencji Sony zorganizowanej z okazji targów Gamescom 2013, gdzie wyszło na jaw, że Everybody’s Gone to the Rapture ukaże się także na konsoli PlayStation 4. Produkcja otrzymała nawet zwiastun i wszyscy wielbiciele poprzednich gier The Chinese Room zacierali rączki, czekając na ustalenie daty premiery dla obu platform.

Gdzieś po drodze rozmywała się informacja o wersji PCtowej, a nowych materiałów też było jak na lekarstwo. Ostatecznie wyszło na jaw, że umowa brytyjskiego studia z Sony Computer Entertainment skutecznie zapewniła japońskiemu gigantowi wyłączność na ten tytuł i plany wydania gry na blaszaki wyrzucono do kosza (choć jak wiadomo, w przypadku branży gier wideo – nigdy nie zawsze oznacza nigdy i często można podarte kartki z kosza wygrzebać).

Kropkę nad i postawiła redakcyjna ekipa IGNu, wrzucając do sieci zapis wideo, który prezentuje trzynaście minut rozgrywki z całkowicie grywalnej wersji pre-beta. Gameplay opatrzony został komentarzem dyrektora kreatywnego ze studia The Chinese Room oraz kompozytorki odpowiadającej za ścieżkę dźwiękową. Jak widać, projekt ma się nad wyraz dobrze i cieszy oko.

Ale zaraz, zaraz. Czym w ogóle jest Everybody’s Gone to the Rapture? Śpieszę z odpowiedzią. Gra to kolejna klimatyczna przygodówka, gdzie świat poznajemy z perspektywy pierwszej osoby i jest niejako rozwinięciem pomysłów, które niekoniecznie pasowały w Dear Esther. Chodzi przede wszystkim o większą interakcję ze światem i wpływ gracza na poznawaną historię.

Fabułę umiejscowiono w latach 80. XX wieku (konkretnie zaś wszystko rozpoczyna się 6 czerwca 1984 roku), a sama opowieść to dość ciekawa wizja apokalipsy, która nawiedziła sielskie miasteczko, jakich pełno na angielskiej prowincji. To ważne, bo w naszej rzeczywistości owe lata były okresem Zimnej Wojny i największy strach u ludzi budziła nuklearna zagłada.

Nam przyjdzie rozwiązać zagadkę opustoszałej wioski, a przyczynimy się do tego, swobodnie eksplorując rozległe tereny i badając wszelkie znaleziska pokroju notatek, taśm z telefonicznych rozmów i radiowych komunikatów. Zaprojektowane przez twórców sekrety poznamy i odwiedzimy w dowolnej, wybranej przez nas kolejności. Niemniej ważną dla fabuły ma być tajemnicza nadprzyrodzona siła, napędzana przez sztuczną inteligencję i służąca między innymi za naszego przewodnika.

everybody's-gone-to-the-rapture-screen-3

Produkcja hula na silniku CryEngine 3, co zdecydowanie widać na wszystkich opublikowanych do tej pory materiałach. Graficznie zapowiada się więc majstersztyk, zobaczymy, jak z resztą.

everybody's-gone-to-the-rapture-screen-1

Domyślam się, że spora część z was doszła do podobnych wniosków co ja i stwierdziła, że całość przywodzi na myśl najnowsze dziecko Adriana Chmielarza i jego studia The Astronauts, czyli grę The Vanishing of Ethan Carter.

Czy będzie to zwykła zrzynka z pomysłu polskich twórców? A może ciekawe rozwinięcie ich wizji? Cokolwiek z Everybody’s Gone to the Rapture ostatecznie wyrośnie, powinniśmy dowiedzieć się o tym już niedługo. Twórcy obiecują, że jeszcze w tym roku.