The Last Guardian nadal powstaje i podobno ujrzymy go w przyszłym roku
Dla mnie największym zaskoczeniem podczas konferencji prasowej Sony na E3 2015 był The Last Guardian. Pierwsza zapowiedź tej produkcji pojawiła się jakieś sześć lat temu i od tamtej pory słuch po niej zaginął. Na szczęście nie wszystko stracone, więc zobaczmy co Fumito Ueda ma do powiedzenia na temat tego projektu.
Najważniejszą kwestią jest całkowite przeniesienie produkcji na PlayStation 4, więc wszelkie nadzieje na pojawienie się tego tytułu na PlayStation 3 możecie śmiało porzucić.
Na początek przypomnijmy sobie czym jest The Last Guardian.
W skrócie jest to gra z gatunku action adventure. Historia opowiada o młodym chłopcu, który został porwany bądź pojmany w bardzo dziwnych okolicznościach. Skupia się na spotkaniu tego chłopca i tajemniczej bestii Trico pośród antycznych ruin, a w dalszej części na więzi łączącej tę dwójkę i ich przygodzie w trakcie której starają się wydostać z tajemniczego miejsca.
Ueda zaznaczył jednak, że jest to zaledwie zarys historii i nie chce zdradzać żadnych szczegółów, aby gacze mogli sami przekonać się jak rozwinie się fabuła.
Zapytano także twórcę o to, jakie wrażenia towarzyszyły mu przy okazji ponownej zapowiedzi tego tytułu po tak długiej przerwie.
Tak, minęło już kilka lat od czasu naszej ostatniej zapowiedzi. Z mojej perspektywy, bardzo trudno było przewidzieć jaka będzie reakcja odbiorców. Nie byłem pewien czy gracze pamiętają o tym tytule. Przyznaję, że byłem podenerwowany, ale kiedy tylko pojawiła się zapowiedź i zobaczyłem reakcję ludzi – utwierdziło mnie to w przekonaniu, że gracze faktycznie czekali na tę produkcję i są podekscytowani jej zapowiedzią na PlayStation 4.
Od razu mi ulżyło i byłem bardzo szczęśliwy.
Jeśli chodzi o powód tak dużego opóźnienia, to obyło się bez niespodzianek – problemy techniczne i ograniczenia platformy, które po prostu nie pozwalały na realizację wizji w pełnej okazałości. Z perspektywy czasu, to w sumie nawet dobrze, że zdecydowano się przenieść tytuł na nową platformę, bo przynajmniej dostaniemy pełną wizję twórcy, a nie pocięty produkt.
Choć mamy nową platformę, to sama gra nie otrzymała zmian koncepcyjnych, a jedynie doszlifowano oprawę audiowizualną. To kolejny plus, który pokazuje, że Ueda doskonale wie co chce stworzyć i jest pewien jakości swojego dzieła.
Na sam deser pozostaje jeszcze zobaczenie gry w akcji, w postaci kilku minut materiału wideo z rozgrywki. Uwielbiam takie tytuły i bardzo chętnie zagram w The Last Guardian w dniu premiery. Pozostaje już tylko trzymać kciuki i wierzyć, że dzień ten jednak nadejdzie…