Asset 3

Nightmares from the Deep 2: The Siren’s Call – recenzja

Andrzej Kała / 21.09.2016
komentarze: 0

Uratowanie swojej córki i powrót bohaterki do domu mógł wydawać się udanym zakończeniem historii Kapitana Remingtona. Krótko po powrocie okazało się jednak, że kolejna intryga czeka tuż za rogiem, a studio Artifex Mundi zabierze nas w kolejną wyprawę pełną przygód.

Z początku mamy wrażenie, że tym razem nasza protagonistka zostaje wplątana w sam środek intrygi zupełnie przypadkowo, ale już po kilkunastu minutach okazuje się, że sprawa wygląda zupełnie inaczej. Ponownie za całą historią stoi Davy Jones, a nasza obecność podyktowana jest faktem, że w poprzedniej części serii udało nam się go pokonać.

Nightmares from the Deep 2: The Siren's Call

W Nightmares from the Deep 2: The Siren’s Call, mamy do czynienia z dwoma wątkami – pierwszy skupia się na postaci legendarnego pirata Murraya i jego kompanii, natomiast drugi to historia pewnej nieszczęśliwej miłości. Oba wątki ściśle się zazębiają, a akcja gry cały czas trzyma dosyć wysokie tempo, przez co nie sposób choć przez chwilę się nudzić.

Druga odsłona serii posiada kilka wspólnych elementów, jednym z nich jest ponownie zaklęta skrzynia zawierająca klucz do rozwikłania całej zagadki. To przekłada się natomiast na ponowne odszukiwanie dwunastu kluczy i magicznej perły, która pozwoli na jej otwarcie. Nie jest to jednak zadanie nudne, bowiem dzięki każdej kolejnej odnalezionej monecie poznajemy bliżej historię miasta Kingsmouth, w którym rozgrywa się akcja oraz samego pirata Murraya.

Nightmares from the Deep 2: The Siren's Call

Od strony rozgrywki to kolejna solidna produkcja studia Artifex Mundi będąca idealną mieszanką gry przygodowej i HOPA. Coraz rzadziej jednak pojawiają się typowe sekcje „grzebania w śmietniku”, a ich miejsce zajmują bardziej skomplikowane zagadki, które choć nigdy nie blokują nas i nie frustrują, stanowią wyzwanie i potrafią zmusić szare komórki do kombinowania.

Choć do tej pory większość zagadek skupiała się mimo wszystko na jednym ekranie, teraz pojawiają się i takie, które wymagają od nas odwiedzenia kilku miejsc aby zdobyć wszystkie wymagane przedmioty. Dodatkowo zdobycie części z nich również wymaga pewnego szeregu czynności, ale przez cały czas wszystkie zagadki są logiczne i spójne.

Oprawa audiowizualna to poziom, do którego twórcy zdołali nas wszystkich już przyzwyczaić. Każda lokacja, przedmiot czy portret postaci to arcydzieło samo w sobie. Choć początkowo sceptycznie podchodziłem do umieszczenia trójwymiarowych, animowanych postaci na płaskich tłach, koniec końców okazało się to zabiegiem dopracowanym i nad wyraz udanym! Również wszelkie cutscenki są wykonane w wysokiej rozdzielczości, choć bez wątpienia przydałoby się poświęcenie nieco większej uwagi dopasowaniu ruchu ust do wypowiedzi poszczególnych postaci.

Warstwa dźwiękowa także zachwyca, a w szczególności bardzo klimatyczna ścieżka dźwiękowa, która bez przeszkód można by zachwycać się także słuchając jej poza grą.

Na koniec dodam tylko, że Nightmares from the Deep 2: The Siren’s Call cierpi na jedną przypadłość, również charakterystyczną dla produkcji studia Artifex Mundi – przygoda kończy się za szybko. Nie oznacza to, że jest poprowadzona źle, czy nieudolnie. Wręcz przeciwnie, tytuł wciąga tak mocno narracją, przepięknym światem i pomysłowymi zagadkami, że chciałoby się więcej niż te 3–4 godziny.

Gorąco polecam zapoznanie się z tym tytułem, a ja zabieram się za ostatnią już część trylogii, której recenzja już niebawem!