Asset 3

Wrażenia z zamkniętej bety Ghost Recon: Wildlands

Andrzej Kała / 7.02.2017
komentarze: 0

W trakcie ubiegłego weekendu odbyły się zamknięte beta testy jednej z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie gier w tym roku – Tom Clancy’s Ghost Recon: Wildlands. Czas zatem odpowiedzieć na pytanie czy próbny wypad do Boliwii aby skopać kilka kartelowych tyłków był udany, czy raczej wzbudził więcej wątpliwości?

Gigantyczny świat

Tym, co od razu przykuło moją uwagę był gigantyczny, otwarty świat. Twórcy bardzo sprytnie umieścili punkt startowy, bowiem rozpościerał się z niego widok na znaczną część udostępnionego w beta testach terenu. Widok ten naprawdę robił wrażenie, a sam rozmiar terenu jest imponujący.

Zamknięta beta oferowała zaledwie skromny wycinek pełnej mapy, ale już teraz poruszanie się pieszo po świecie gry całkowicie traci sens. Odległości pomiędzy poszczególnymi punktami, czy to misjami głównymi, czy pobocznymi, są tak ogromne, że nawet poruszając się pojazdem potrzebne jest kilka minut na dotarcie do celu. Optymalnym środkiem transportu szybko okazał się śmigłowiec.

Mimo iż w wirtualnej Boliwii napotkamy sporo wiosek i cywili, lokacja ta nadal sprawiała wrażenie lekko wyludnionej. Można było odnieść wrażenie, że znakomita część populacji tego kraju to przedstawiciele kartelu.

Misje główne, poboczne, zbieractwo i poziom trudności

Zamknięte beta testy oferowały jedynie 6 misji głównych, których ukończenie nie zajmowało wiele czasu, ale istniała możliwość wielokrotnego ich powtarzania. Oprócz tych głównych zadań na mapie znalazło się sporo misji pobocznych, odblokowujących m.in. dodatkowe wsparcie ze strony rebeliantów jak i pozwalających na zdobycie surowców niezbędnych do wykupienia umiejętności.

Niestety udostępniony fragment gry w żaden sposób nie pozwala na ocenę poziomu trudności. Początkowo graliśmy na średnim poziomie trudności w cztery osoby i gra była do przesady łatwa, a w zasadzie jakiekolwiek opracowywanie planu taktycznego nie miało sensu. Pomimo przestawienia się na najwyższy poziom trudności – „Duch” – niewiele się w tej kwestii zmieniło. Owszem, wskoczenie w środek obozu kartelu z okrzykiem na ustach i zablokowanym na strzale spustem kończyło się zgonem, ale nadal daleko było tym misjom do wyzwania widocznego na oficjalnych materiałach.

Z drugiej strony to dopiero pierwsze kilka misji, więc z natury są one zawsze łatwe i mają nas zaznajomić z mechanizmami rozgrywki, więc bardzo możliwe, że im dalej w las tym będzie trudniej. Szczerze na to właśnie liczę.

Drużyna, umiejętności, specjalizacje i zabawa w szafiarkę

Chłopaki, już po 18. Zwijamy się na kolację?

Kiedy oglądałem oficjalne materiały wideo wyobrażałem sobie jak każdy członek oddziału posiada określoną specjalizację – jeden zajmuje się cichą eliminacją na krótki dystans, drugi eksplozjami, trzeci wykradaniem danych, a czwarty to połączenie zwiadowcy i snajpera wspierającego drużynę z dystansu. Niestety wyobrażenie to całkowicie runęło – specjalizacji nie ma, każdy może mieć dokładnie taki sam zestaw umiejętności (a zapewne po prostu wszystkie umiejętności).

Oczywiście ma to sens, bo grając z losowymi ludźmi moglibyśmy trafić do drużyny z samymi zwiadowcami, co całkowicie zabiłoby jakąkolwiek przyjemność z rozgrywki, ale jednak – taki zabieg dodałby grze charakteru i nieco realizmu.

Natomiast ilość możliwych kombinacji stroju naszego ducha była ogromna! Już pomijam całkiem szeroki wachlarz dostępnych modyfikatorów wyglądu naszej postaci jak fryzura, kolor oczu czy rodzaj zarostu. Ilość kombinacji kapeluszy, czapek, koszul, spodni, butów, a nawet dodatków kamuflażowych pozwalają na stworzenie postaci idealnie oddającej nasz charakter.

Szkoda tylko, że strój kompletnie nie wpływa na wykrywanie nas przez wrogów. Wielokrotnie nawet będąc w pełnym stroju snajperskim, schowany w krzakach, korzystając z tłumika byłem momentalnie wykrywany jeśli strzał nie zabił przeciwnika. Skąd cały obóz wiedział gdzie akurat się znajduję pozostaje dla mnie zagadką.

Błędy

Jak to bywa w beta testach nie obyło się bez różnego rodzaju mniejszych i większych błędów. O ile takie drobiazgi jak znikający tłumik można jeszcze pominąć i po prostu upewniać się czy jest on faktycznie założony na broń, o tyle niezliczone ilości błędów graficznych objawiających się m.in. postaciami biegnącymi wzdłuż samochodu, czy kręcących się przy locie śmigłowcem, znikające znaczniki na mapie, a nawet zapadanie się pod tekstury, to już problemy większego kalibru całkowicie nie do zaakceptowania.

Ghost Recon: Wildlands może się udać

Przede wszystkim warto zaznaczyć, że Ghost Recon: Wildlands nie jest podobne do The Division. Owszem, może i wizualnie te gry są niemalże identyczne, to jednak The Division bliżej do gry RPG, natomiast Ghost Recon: Wildlands to taktyczny shooter. To oznacza, że dobry headshot to 100% zgon, niezależnie od poziomu przeciwnika (chyba, że pokusi się o jakiś hełm).

Należy wspomnieć jeszcze o jednej rzeczy – braku trybu PvP w becie. Czy pojawi się w pełnej wersji gry – nie wiadomo, ale zapewne wielu graczy brak takiego elementu zniechęci do tej produkcji.

Po kilku godzinach spędzonych w świecie gry miałem ochotę na więcej misji, więcej zadań pobocznych i eksplorację dalszych zakątków Boliwii. Tak, błędy przeszkadzały i irytowały, ale z drugiej strony jeśli one zostaną wyeliminowane, a gra w dalszej części będzie stanowiła większe wyzwanie, to ja biorę w ciemno. Mnie osobiście eksploracja tego świata w trybie kooperacji całkowicie wystarczy.