Bladebound, czyli darmowe Diablo w kieszeni od Artifex Mundi – recenzja
Kiedy pierwszy raz skosztowałem Bladebound, bodajże na zeszłorocznej edycji Pixel Heaven, trudno było mi się od tej produkcji oderwać. Na możliwość pogrania na własnym urządzeniu przyszło mi czekać rok (i nieustannie nękać ekipę Artifex Mundi pytaniem kiedy premiera). Czy zatem pierwszy flirt i zajawka z Bladebound przekuły się na głębsze uczucie? Oj tak!
Z grami akcji na urządzeniach mobilnych mam ten problem, że sterowanie ekranowe z wirtualnymi przyciskami i analogiem do mnie nie przemawia. Szybko palec się ześlizguje z odpowiedniego miejsca na wirtualnym analogu, nie trafiam w przyciski i więcej w tym frustracji niż przyjemności. Zdaję sobie sprawę, że są gracze, którym to nie przeszkadza, ale ja do tej grupy nie należę.
Na szczęście problem ten nie istnieje w Bladebound. Twórcy doszli do wniosku, że sterowanie należy dopasować do platformy i postanowili wrzucić swoją grę do kategorii swipe’n’slash, w której sterujemy poczynaniami naszej postaci przy pomocy gestów. Rozwiązanie proste, intuicyjne i co najważniejsze – fantastycznie się sprawdza!
Nieco historii
Krótki zarys fabularny pochodzący z oficjalnej wikipedii Bladebound.
Bladebound to nazwa zakonu stworzonego przez bogów, którego głównym zadaniem była ochrona Drzewa Świata i powiązanej z nim boskiej istoty – Strażnika. Początkowo zakon liczył wyłącznie dwunastu członków, którym Strażnik nadawał specjalne umiejętności pozwalające wykorzystywać moc Drzewa Życia.
Z czasem jednak członków zakonu pojawiło się coraz więcej, aż doszło do rebelii w jego szeregach i rozłamu. Osłabiony zakon nie był w stanie już chronić Drzewa Świata, które zostało zniszczone przez Melbocha i Maeliel, to z kolei doprowadziło do zniszczenia świata.
Dziesięciolecia później stajemy przed ostatnią szansą i wyruszamy w podróż aby odzyskać swój honor.
Nie jest to szczególnie wyszukana historia, ale przyjemnie się ją odkrywa z czasem i rysuje całkiem interesujący świat.
Wielka wyprawa
Więcej szczegółów na temat świata gry i wielu zamieszkujących go postaci dowiemy się w trakcie kampanii, składającej się z sześciu krain, zawierających po kilka lokacji każda. W ostatnich lokacjach czekają nas pojedynki z bossami, które wymagać będą nieco więcej skupienia, odrobinę kombinowania i sprawnego korzystania z umiejętności.
Już sama kampania, którą możemy rozegrać na trzech poziomach trudności, zapewni nam kilka godzin dobrej zabawy, a i tak stanowi tylko małą rozgrzewkę przed dalszą zabawą.
Wydarzenia, wyzwania i areny
Motorem napędowym takich produkcji jak Diablo jest chęć zdobycia wymarzonego zestawu zbroi, najlepszego miecza, czy epickiej księgi zaklęć. Nie inaczej jest w przypadku Bladebound. Muszę przyznać, że twórcy doskonale potrafią zmotywować gracza do odpalenia tej produkcji każdego dnia, choćby i na godzinkę. Mają na to kilka skutecznych sposobów.
Oczywiście wszystkie te zadania możemy wykonywać na jednym z trzech poziomów trudności, poza areną, o której szerzej rozpisałem się nieco niżej.
Wydarzenia
Najciekawszym ze sposobów są wydarzenia, rotujące się co kilkanaście godzin. Zawsze dostępne są dwa i można je określić mianem krótkich misji, mających jasno określone cele. Zdarza się, że musimy pokonać strażników magicznego miejsca, pokonać określoną liczbę przeciwników w lokacji, czy wydostać się z lochów zatopionych w lawie.
Przypominają one pojedyncze lokacje z kampanii, choć są za każdym razem generowane.
Wyzwanie
W tym przypadku mamy do czynienia z walką z określoną grupą przeciwników np. na terenie Biblioteki. Dopiero po ich pokonaniu możemy opuścić lokację. Zadanie to nie jest szczególnie finezyjne, ale na wyższych poziomach trudności faktycznie stanowi wyzwanie.
Arena
Tryb zbliżony do wyzwania, ale tym razem przyjdzie nam się zmierzyć z kolejnymi falami przeciwników, aż do momentu kiedy skończy się czas na rozgrywkę, bądź my dokonamy żywota. Oczywiście każda kolejna fala jest coraz trudniejsza, aż w końcu docieramy do takiego poziomu, że oprócz stada zwykłych mobków pojawiają się także bossowie.
Bronie, przedmioty, ewolucja i scalanie
Jeśli uwielbiacie zabawę z ekwipunkiem w grach RPG czy Action RPG, to w skrócie – macie już pozamiatane. Według zakładki „kolekcja” w ekwipunku Bladebound zawiera 536 różnych przedmiotów do zdobycia, więc na brak różnorodności nie można narzekać.
Każdy z przedmiotów posiada pewne dodatkowe cechy, które będą pomagać nam w walce czy to poprzez zwiększenie siły naszego ataku, czy podniesienie żywotności. Dodatkowo dochodzą umiejętności pancerza, broni a także dwa zaklęcia.
Gdy okaże się, że nasz sprzęt niespecjalnie sprawdza się na kolejnych arenach bądź w kolejnych lokacjach kampanii, możemy wykorzystać umiejętność scalania przedmiotów w celu podniesienia cech jednego z nich. Im lepiej dobierzemy scalane przedmioty – czy to po wybranym typie, czy według żywiołu, tym lepsze efekty tej operacji uzyskamy.
Już sama zabawa z ekwipunkiem to całkiem spore wyzwanie oferujące nieskończone wręcz możliwości i dążenie do stworzenia idealnych zestawów zajmie nam wiele dziesiątek godzin.
Rozgrywka
Bladebound ma świetnie ustalony „próg wejścia”. Początkowe etapy, będące w zasadzie samouczkami, stopniowo przyzwyczajają nas do coraz bardziej skomplikowanych mechanizmów rozgrywki.
Najpierw poznajmy sposób poruszania się i system walki polegający na kreśleniu ciosów na przeciwnikach. Z czasem dochodzą do naszego arsenału wspomniane umięjętności, których wykorzystanie zmusza nas do wykonania odpowiednich gestów – dwukrotnego puknięcia w ekran, bądź zarysowania czegoś na kształt ostrza.
Wisienką na torcie są dwa zaklęcia, z których jedno przywołuje patronkę walczącą u naszego boku, natomiast drugie jest zaklęciem bardziej defensywnym.
Obsługa Bladebound na ekranie dotykowym to czysta przyjemność. Nawet w momencie kiedy na ekranie znajduje się więcej przeciwników niż ludzi w warszawskim metrze w godzinach szczytu, jesteśmy w stanie bez problemu zapanować nad sytuacją.
Easy to learn, hard to master
To chyba najlepsze określenie dla tej produkcji. W Bladebound możemy się świetnie bawić niezależnie od stopnia naszego zaangażowania. Jeśli macie ochotę po prostu radośnie posiekać nieco mobków w kolejce do dentysty – nie ma sprawy, wrzucacie niski poziom trudności, przechodzicie sobie jakąś misję, zgarniacie nagrody, lub odpalacie sobie arenę. Frajda jest niesamowita, frustracja nie istnieje, a nowe przedmioty i tak wypadają.
Należysz jednak do grupy graczy, którzy szukają wyzwania? Chcesz misternie tkać swój wymarzony zestaw broni, zbroi i dodatków? Uwielbiasz sprawdzać różne kombinacje artefaktów i broni w starciach z coraz trudniejszymi przeciwnikami? Bladebound jest również dla Ciebie!
Jeśli chcemy zawojować na wyższych poziomach trudności niezbędne jest już poznanie bliżej żywiołów i tego jak wpływają na walkę. Otóż jeśli posiadamy przedmioty bez żywiołów, zadawane obrażenia są na poziomie 100%. Gdy jednak posiadamy broń odpowiedniego żywiołu w stosunku do przeciwników – nasze obrażenia wzrastają aż do 200%! Natomiast broń zaklęta żywiołem, na który przeciwnik jest odporny, zadaje zaledwie 50% obrażeń.
Przygotowanie odpowiednich zestawów ekwipunku jest po prostu niezbędne w przypadku najwyższych poziomów trudności. A zadanie to będzie nie tylko trudne, ale również czasochłonne.
Mikrotransakcje
Jak każda darmowa gra, również Bladebound zawiera mikrotransakcje, które pozwalają np. na wykupienie energii czy powiększenie ekwipunku. Jeśli chcecie zagrywać się w ten tytuł bez końca, całymi dniami – faktycznie, będziecie często dobijać do tej ściany, ale wykonując misje codzienne i nieco zadań fabularnych nadal możecie czerpać przyjemność z rozgrywki, bez uporczywego atakowania mikropłatnościami z każdej strony.
Gdyby jednak zdarzyło się, że wciągnęliście się w zabawę i sprawia ona Wam dużo frajdy, to warto choć jedną mikrotransakcję wykonać – ot tak, w ramach podziękowania twórcom za ten tytuł.
Poważnie, to takie „Diablo w kieszeni”!
Na temat systemów zawartych w grze, poziomów, mnogości wyzwań i przedmiotów mógłbym rozprawiać jeszcze długo, a spędziłem z tym tytułem zaledwie kilkanaście godzin.
Wspominałem już, że gra wygląda przepięknie? Mnogość różnych lokacji, dopracowanie poziomów w najdrobniejszych szczegółach, przepiękne animacje – Bladebound jest po prostu śliczne! Co więcej, warstwa dźwiękowa dorównuje tej wizualnej tworząc w ten sposób produkt cieszący zarówno oko jak i ucho.
Artifex Mundi dowiozło naprawdę solidną produkcję, a co więcej – cały czas tytuł ten jest rozwijany! Nowe wydarzenia, nowe krainy – to wszystko będzie z czasem pojawiało się w grze i sprawiało, że otrzymamy kolejne powody do powrotu.
Możliwość zabawy w krótkich, kilku – kilkunastominutowych strzałach to świetne rozwiązanie. Dzięki temu możemy bez problemu zrobić na szybko jakąś misję choćby w drodze do sklepu czy czekając na autobus. Cały czas mamy też poczucie zdobywania nowych rzeczy, rozwoju postaci i wysypu rozmaitych nagród.
Ja zamierzam grać w ten tytuł jeszcze bardzo, bardzo długo i jestem niezmiernie ciekaw w jakim kierunku się on rozwinie. Gorąco polecam!
Jeśli zainteresowaliście się grą Bladebound po przeczytaniu powyższego tekstu, to poniżej znajdziecie odnośniki do sklepów zarówno dla Androida jak i iOS.