Asset 3

Mały frustrat i czerwona wisienka – recenzja gry Chuchel

Andrzej Kała / 18.03.2018
komentarze: 0

Studio Amanita Design znane jest z takich produkcji jak Samorost, Machinarium czy Botanicula. Nie jest także żadnym sekretem, że wszystkie produkcje tego studia mają bardzo charakterystyczną i wyjątkową oprawę audiowizualną. Choć nie miałem okazji zagrać we wspomniane tytuły, Chuchel zakupiłem chwilę po premierze, ale dopiero wczoraj miałem okazję usiąść i zagrać w ten tytuł.

Ej! Oddaj mi wisienkę!

Tytułowy Chuchel to w języku czeskim kłębek włosów i kurzu. Wypisz wymaluj nasz główny bohater, nieco sfrustrowany mały kurzyk, który jest wielkim miłośnikiem wisienek. Niestety pewnego dnia jego wisienkę zabiera wielki zły kurzyk, więc nasz mały zwichrowany nerwus wyrusza w wyprawę po abstrakcyjnym świecie, aby tę wisienkę odzyskać. Towarzyszy mu w niej mały jakby-pies, Kekel, który pozostaje naszym rywalem, choć w wielu przypadkach jednak jest pomocny w rozwiązywaniu zagadek.

Dynamika między dwójką bohaterów jest źródłem wielu salw śmiechu i niezliczonych pokładów uroku tej produkcji.

Najważniejszym elementem nowej produkcji Amanita Design nie jest jednak wątek fabularny, który jest tylko pretekstem do stworzenia tej gry, lecz pomysłowe zagadki, z którymi przyjdzie nam się zmierzyć. Choć owszem, nie należą one do szczególnie skomplikowanych, to jednak abstrakcyjny świat czasami dostarcza tak dziwnych możliwości, że nieszablonowe myślenie i kombinowanie jest tutaj niezbędne.

Chuchel starcza na około dwie i pół godziny i choć część poziomów to tak naprawdę krótkie animacje z odrobiną interakcji, to jednak znakomita większość to świetnie zaprojektowane łamigłówki. Celem w każdej z nich jest dotarcie do naszej ukochanej wisienki.

Będziemy musieli ją uwolnić z rąk kosmitów, zabrać ją z galaretowatemu stworowi, czy też ukraść z wnętrza jajka. Oprócz łamigłówek czekają na nas także ciekawie zrobione mini gry zręcznościowe, w których nasz kurzełek przenosi się m.in. do świata Pac Mana bądź takich produkcji jak Tetris czy Galaga.

Wszystkie te odniesienia mają jednak dodatkową, sporą porcję humoru i charakterystycznego sznytu twórców.

Skoro jestem przy charakterystycznym sznycie Amanita Design, to nie sposób nie wspomnieć o oprawie audiowizualnej Chuchel, która jest po prostu niesamowita. To jak obraz współgra z dźwiękiem, jak praktycznie każdy obiekt na ekranie ma swoje przeznaczenie i jest w jakiś sposób interaktywny – wszystkie te elementy tworzą niesamowicie spójny i pełen wdzięku projekt.

Na każdym kroku widać ogromną dbałość o detale i miłość jaka została przelana na ten tytuł.

Mały frustrat pełen uroku

Mógłbym przyczepić się do zbyt chaotycznej narracji, przez co mamy wrażenie, że miejscami niektóre lokacje nie są w żaden sposób ze sobą powiązane. Mógłbym również ponarzekać na szczątkową narrację. To są jednak elementy „czepiactwa”, bo jak dla mnie – ta gra właśnie taka ma być. Abstrakcyjna, fascynująca, prezentująca zwariowany świat małego, sfrustrowanego miłośnika wisienek. Ma być to jednak przygoda lekka, zabawna i pełna śmiechu, więc nie jeśli szukacie gry z rozbudowanym, ciekawym światem i historią, to polecam sięgnąć po inne produkcje.

Bez wątpienia najwięcej frajdy z tej produkcji będą mieli najmłodsi gracze i wydaje mi się, że to głównie do nich kierowany jest Chuchel.

Nie ukrywam jednak, że ja bawiłem się przy tej produkcji wyśmienicie, a co więcej – nabrałem teraz ochoty aby nadrobić poprzednie gry studia Amanita Design.

Grę do recenzji zakupiłem ze swoich środków, ale jeśli macie ochotę skosztować tej produkcji, to możecie ją znaleźć m.in. na GOG.com w cenie 29,99zł.