Kane & Lynch
IO Interactive, twórcy bardzo udanej serii „Hitman” oraz swojego czasu rewelacyjnej strzelaniny z elementami taktycznymi – „Freedom Figters”, zaserwowali nam tytuł, którego bohaterami jest dwoje skazańców – tytułowi Kane i Lynch. Zgodnie z zapowiedziami mieliśmy dostać bardzo dobrą strzelaninę z perspektywą trzeciej osoby, gdzie kierujemy jedną z dwóch kontrowersyjnych postaci, a sama fabuła jest nieszablonowa i odkrywa mroczne strony naszych bohaterów.
Początkowo ten tytuł bardzo mnie zainteresował, głównie ze względu na fakt iż strzelanki są jednym z moich ulubionych gatunków a dodatkowo historia bohaterów zapowiadała ciekawą rozgrywkę. Niestety wraz z kolejnymi informacjami, oraz po przeczytaniu pierwszych recenzji mój zapał nieco się ostudził, aż w rezultacie zupełnie ostygł. Kilka dni temu jednak trafiła się okazja, aby bardzo mierne Def Jam: Icon wymienić właśnie na ten tytuł, więc postanowiłem z niej skorzystać.
Z recenzjami związana jest jeszcze jedna mała ciekawostka – przez niską ocenę i utrzymaną w bardzo krytycznym stylu recenzję (prawdopodobnie, bo oficjalnie nie zostało to potwierdzone) z redakcji Gamespot.com został zwolniony Jeff Gerstmann. Po tym fakcie, bez dwóch zdań trzeba było sprawdzić, czy jego słowa były słuszne.
Kane i Lynch
Na początek wypada wspomnieć jak zawsze o fabule. A więc dowiadujemy się, że Kane był członkiem grupy przestępczej znanej jako „Siódemka” (The7), której ukradł coś nim trafił do więzienia. Niestety nie dowiadujemy się co tak na prawdę ukradł a i sam temat jest mocno pobieżnie potraktowany. Niektóre tematy i sceny są przedstawione dosyć konkretnie i brutalnie, jak choćby egzekucja rodziny Kane’a, a cały klimat jest dosyć ciężki. Gra zdecydowanie nie nadaje się dla młodszego pokolenia. Lynch natomiast jest postacią zupełnie nie związaną z głównym wątkiem, a jego zadaniem jest jedynie przypilnowanie, aby Kane dostarczył skradziony przedmiot spowrotem do właścicieli.
Prawdę powiedziawszy fabuła nie jest ani wyszukana, ani wciągająca. Przedstawienie jej graczowi również pozostawia wiele do życzenia i sprowadza się w zasadzie do kilku przerywników. Same postaci naszych bohaterów również są bardzo nijakie i przez całą grę, która zresztą okazała się śmiesznie krótka, nie udało mi się polubić żadnej z tych postaci. Co ciekawsze, w zasadzie były mi one zupełnie obojętne.
Oprawa graficzna
To jest bardzo niewdzięczny temat, gdyż jest ona po prostu bardzo nierówna. Z jednej strony mamy średnie modele przeciwników, przewijające się miejscami puste pomieszczenia, czy „pudełkowe” samochody. Z drugiej strony jednak są bardzo dobrze wykonane modele postaci naszych bohaterów, duże przestrzenie zawierające dużo elementów, czy obiekty dające się zniszczyć.
Otoczenia są również bardzo nierówne. Gdy jesteśmy w mieście wszystko wydaje się bardzo sterylne, proste, bez polotu. Tekstury nie zachwycają i są wykonane niestarannie. Natomiast w przypadku misji w dżungli jest już nieco lepiej, otoczenie wydaje się zrobione z większą dbałością o szeczegóły, a i tekstury nie powodują bólu gałek ocznych.
Całościowo jednak jest nieciekawie, szczególnie gdy spojrzy się na Kane and Lynch przez pryzmat pierwszej odsłony Gears of War, czy choćby Mass Effect.
Dźwiękowo
Tutaj jest już nieco lepiej. Głosy podkładane przez aktorów są bardzo dobrze dobrane, a ich wypowiedzi są bardzo dobrze intonowane. Nie ma tutaj przesadnego aktorzenia. Jedyne co może być irytujące, to nadmierne używanie przekleństw, co jest do zaakceptowania w trakcie przerywników filmowych między misjami, jednak w czasie gry zaczyna irytować. Odgłosy broni nie są realistyczne i nie było takiego założenia, ale dają radę. Reszta dźwięków z otoczenia również jest na w miarę przyzwoitym poziomie.
Akcja
Wiemy już jak to wygląda, jak to słychać, więc czas napisać parę słów na temat, jak się tego używa w praktyce. Tutaj niestety jest już bardzo nieciekawie. Dopóki wszystko idzie po naszej myśli i nie mamy problemów, gra się przyjemnie, idziemy do przodu i wszystko jest ok. Kiedy jednak zaczniemy dostawać w kość z powodu niedociągnięć programistów, nasza frustracja może sięgnąć zenitu.
Zgodnie z trendem Gears of War i w zasadzie każdej szanującej się strzelanki TPP, twórcy zdecydowali się wprowadzić tzw. „cover system”, który pozwala naszej postaci przykleić się do przeszkody i użycia jej jako zasłony. Dodatkowo mechanizm ten umożliwia nam wystawienie samej broni w celu strzelania bez wychodzenia zza osłony. Szczytny zamiar poparty fatalnym wykonaniem. Postawiono na automatyczne „przyklejanie” postaci do osłon, zamiast użycia przycisku, co mnie osobiście doprowadzało do szału gdyż w częściej ten mechanizm nie działa, niż działa. Otóż problem polega na tym, że aby skorzystać z tego dobrodziejstwa, nasza postać musi być w odpowiednim miejscu za przeszkodą, ustawiona w odpowiednią stronę pod odpowiednim kątem – dokładnie tak, margines błędu jest niewielki.
Drugim bardzo poważnym problemem jest mechanika strzelania z jakiejkolwiek broni. Rozrzut (nie licząc chyba tylko karabinu snajperskiego) jest po prostu niesamowity. Trafienie przeciwnika z odległości większej niż kilka metrów jest zadaniem niesamowicie trudnym. Można trochę zepchnąć to na nieumiejętność obsługi broni przez Kane’a, ale z drugiej strony aż taki rozrzut to gruba przesada. Możnabyłoby się pocieszyć faktem posiadania zespołu ludzi, którym możemy wydawać polecenia (względnie Lynch’a), gdyby nie kolejny problem.
Sztuczna inteligencja to po prostu żart. Niestety dotyczy to zarówno naszych ludzi jak i wszystkich przeciwników. Czasem oprócz opłaconych „znajomych” dostajemy pod swoje skrzydła również kilka postaci zupełnie nie związanych z fabułą, nazwijmy ich żołnierzami. Możnaby pokusić się o stwierdzenie, że jeśli jest nas grupa ok. 15 osób, to damy radę przebić się przez plac (odwołanie do misji „El Capitol”). Niestety już na pierwszym zakręcie wszyscy „żołnierze” zostają wyrżnięci w pień, a przebijanie przez plac staje się drogą przez mękę. Bardzo często ludzie biegają wkoło nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić. Zamiast atakować zza osłony, czy choćby z dystansu, biegną na oślep do tego jednego wyznaczonego celu, kompletnie ignorując tłum przeciwników po drodze. Jednym słowem – totalna porażka.
Multiplayer
Ten element jest zbudowany wokół świetnego pomysłu, w którym wcielamy się w grupę złodziei, których zadaniem jest obrobienie banku (lub innego budynku z wartościowymi rzeczami wewnątrz). Nowością jest tutaj element zdrady. W przypadku gdy uznamy, że poradzimy sobie sami z ucieczką z łupem, możemy zabić naszych wspólników i zgarnąć cały łup dla siebie. Dodatkowo, każdy zabity złodziej odradza się po drugiej stronie barykady jako członek grupy antyterrorystycznej, której zadaniem jest zabicie wszystkich złodziei w rabowanym budynku.
Niestety udało mi się rozegrać zaledwie dwie partie, gdyż obecnie ilość osób grająca w ten tytuł jest po prostu znikoma i pojawienie się gry, do której możemy się dołączyć, graniczy z cudem. Nie jest to w sumie żadnym zaskoczeniem, bo wszelkie zastrzeżenia odnośnie mechaniki gry przenoszą się do trybu multiplayer.
Parę słów na koniec
Kane and Lynch jest grą, która była oparta o niezły pomysł. Fabuła zapowiadała się ciekawie i w zasadzie brakło jej jedynie końcowego szlifu. Całą przyjemność z rozgrywki jednak zabiera niedopracowana mechanika, która jest powodem zdenerowowania na prawie każdym kroku. Niestety tytuł ten nie może się również uratować rewelacyjną oprawą graficzną, która by nam osłodziła rozgrywkę.
Jeśli jest jakaś bardzo dobra okazja, lub możesz grę od kogoś pożyczyć, myślę że jest warta spróbowania. Gdy wszystko idzie bez problemow, to rozgrywka potrafi sprawiać przyjemność. Jednak jeśli musiałbyś zakupić nowy egzemplarz, to jest wiele innych strzelanek dużo lepszych od tej pozycji. Jak na mój gust taka słaba piąteczka.