Asset 3

TMNT Turtles in Time: Reshelled

Andrzej Kała / 29.11.2010
komentarze: 0

TMNT Turtles in Time: Reshelled to dosłowny remake gry z 1992 roku, która była klasycznym reprezentantem popularnego w tamtym okresie gatunku beat’em up, skupiającego się na dwóch czynnościach – obijaniu kolejnych przeciwników i kierowaniu się dalej w prawo. W ten weekend Microsoft mocno opuścił cenę na ten produkt, więc postanowiłem zaszaleć i za 160MS Points dokonałem zakupu.

Remake…

Pudełko z wersji na konsolę SNES

TMNT Turtles in Time jak już wspomniałem było grą z gatunku beat’em up, więc i w przypadku remake’u nic się w tej kwestii nie zmieniło. Nadal naszym zadaniem jest przedzieranie się przez kolejne fale przeciwników w prawą stronę ekranu, aby na końcu spotkać wielkiego złego i skopać mu zad. Schemat bardzo prosty, ale sprawdza się.

Zmian w stosunku do oryginału zbyt wielu nie ma. Przede wszystkim poprawiona została oprawa graficzna, która teraz przygotowana została w pełnym 3D, niemniej jednak zachowała swój rysunkowy charakter. Efekty graficzne takie jak wybuchy pokonanych przeciwników czy wizualizacje dźwięków w postaci np. napisu KaBoom! nadają grze charakterystyczny, rysunkowy klimat. Całość pracuje płynnie, co przy skąpej ilości szczegółów i prostych modelach nie powinno zaskakiwać.

Dźwiękowo jest również bardzo przyjemnie. Muzyka lecąca w tle została nieco podciągnięta do obecnych standardów ale nadal zachowuje nutkę 8 bitów, podobnie jak pozostałe elementy oprawy dźwiękowej. Odgłosy walki są dobrze dobrane, więc pomimo wszechobecnej jatki na ekranie nie zaczynają wiercić dziury w boku swoją monotonnością.

Jak się gra?

To, czy gra przypadnie do gustu czy nie zależy w dużej mierze od indywidualnych preferencji, co może nie jest odkrywcze, ale w tym przypadku bardzo mocno daje się to odczuć. Z jednej strony jest to prosta gra, charakterystyczna dla początku lat 90tych, w której nie uświadczymy skomplikowanych kombinacji ciosów, zmyślnych taktyk czy głębokiej i przejmującej fabuły. Z drugiej strony jednak to są jej największe zalety – można ją od ręki odpalić i czerpać mnóstwo przyjemności z przedzierania się przez kolejne poziomy.

Każdy z bossów posiada prosty schemat według którego należy go klepać, więc o ile na początku może być taka walka skomplikowana, o tyle przy kolejnych podejściach jest to bułka z masłem. Samo przejście poziomu nie powinno dostarczyć większych problemów, gdyż standardowi przeciwnicy nie stanowią w zasadzie żadnej przeszkody, chyba że występują w ilości większej niż 5.

Podobnie jak większość tytułów z tamtego okresu, TMNT Turtles in Time: Reshelled można przejść w ok. godzinę. Jeśli mamy dużo fantazji możemy pokusić się o przejście gry każdym z czterech żółwi, choć sama rozgrywka jakoś diametralnie się nie zmienia. Dodatkowo mamy tryb survival, w którym nie ma możliwości kontynuacji, ale poza chęcią ukończenia gry na jednym podejściu ciężko mi znaleźć motywację do uruchomienia go. Gra wspiera oczywiście tryb dla wielu graczy lokalnie, bądź przez Xbox Live – do 4 max.

Zainwestować?

Za cenę 800MS Points zdecydowanie jest mnóstwo lepszych tytułów, które dostarczą nam więcej zabawy. Co więcej – za cenę 800MS Points możemy kupić świetne Streets of Rage 2 (400MS Points) oraz klasyczną wersję pierwszej części przygód żółwi – TMNT 1989 Arcade (również 400MS Points). Jeśli jednak trafi się znów jakaś szalona promocja i cena gry spadnie do 240MS Points lub niżej, warto się zainteresować jeśli lubisz tego typu gry, bądź kierujesz się nostalgią.

Na koniec w ramach ciekawostki – ta sama plansza „przed” i „po”.