Asset 3

Modern Combat: Sandstorm

Andrzej Kała / 9.12.2010
komentarze: 0

„Modern Combat: Sandstorm” nie jest nowym tytułem, wypuszczona ponad rok temu była przez długi czas niedoścignionym wzorem dla wszystkich twórców gier FPP na iPhone. Czy rok później warto nadal się tym tytułem interesować, tym bardziej że w AppStore pojawiła się już kontynuacja?

Call of Duty na iPhone?

„Call of Duty” to pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy gdy spojrzałem na screeny z „Modern Combat: Sandstorm”: podobne klimaty jak w Modern Warfare 2 i rozgrywka osadzona w aktualnych czasach. Daruję sobie opisywanie fabuły, która nie wyróżnia się niczym specjalnym i oscyluje wokół bliskiego wschodu, terrorystów, dramatów żołnierzy przedzierających się przez terytorium wroga. Szału nie ma, ale jest mocno poprawnie, a miły akcent w postaci głosów podłożonych pod każdego z żołnierzy w czasie dialogów to duży plus.

Oprawa

Zarówno grafika jak i warstwa dźwiękowa to bardzo mocne punkty „Modern Combat: Sandstorm”. Wizualnie gra prezentuje poziom zbliżony do „Counterstrike” – domyślam się, że tym zdaniem wywołam sporo kontrowersji, ale poważnie – gdyby podciągnąć rozdzielczość tekstur i wszystko przenieść na PC, to przewaga „Counterstrike” byłaby praktycznie niezauważalna, a należy pamiętać – mówimy o tytule na iPhone’a!

Przede wszystkim bronie wykonane są z bardzo dużą dbałością o szczegóły, a przeciwnicy mimo że się powtarzają, są wykonani równie pieczołowicie. Jedyne co mi przeszkadzało to niska rozdzielczość tekstur (choć to może akurat wynikać z posiadania iPhone’a 3G) i nieco ubogie otoczenia, ale to bardziej czepianie się niż poważny zarzut. Poza tym – to gra sprzed roku, więc też nieco już przestarzała.

Jak wspomniałem wcześniej, każda z postaci pojawiających się w grze posiada profesjonalnie podłożony głos. Podobnie jest w przypadku wszelkiego rodzaju efektów dźwiękowych – od strzału, przez okrzyki przeciwników po eksplozje. Każdy z tych elementów jest wykonany z dużą starannością i należą się duże brawa dla ekipy z Gameloft.

Rozgrywka

Misje są mocno zróżnicowane – od wysadzania oznaczonych obiektów, przedzierania się przez wrogie miasto, przez „skradanie” się kanałami, po ucieczkę w opancerzonym samochodzie. Gra przede wszystkim nie pozwala nam się ani przez chwilę nudzić. Zawsze kiedy zaczynamy mieć wrażenie ciągłego biegania i strzelania, pojawia się ciekawe urozmaicenie – czy to barykadowanie się i obrona budynku, czy ucieczka wspomnianym samochodem i strzelanie z zamontowanego karabinu.

Arsenał jest również całkiem przyzwoity – od sztandarowego karabinu M4, przez Shotguna po karabin snajperski. Każda z broni zachowuje się inaczej, więc nie bez znaczenia jest dobór odpowiedniego narzędzia do danego zadania – np. strzelanie z shotguna do przeciwnika na drugim końcu ulicy jest głupim pomysłem z założenia. Do naszego arsenału możemy dołączyć również granaty, które są diabelnie skuteczne, jak i wyrzutnie RPG które są nieocenione w walce z czołgami (sic!). Od czasu do czasu na naszej drodze pojawia się również stanowisko z karabinem maszynowym, które pozwala nam siać zniszczenie w zasięgu wzorku z diabelną skutecznością.

Sterowanie

To był element, który budził we mnie największy niepokój. Granie w gry FPP na klawiaturze i myszce lub na padzie jest wygodne, łatwe, intuicyjne, ale przede wszystkim – nie sprawia najmniejszych problemów. Ciekaw byłem czy twórcom „Modern Combat: Sandstorm” uda się przenieść te aspekty na ekran dotykowy. Przyznaję bez bicia – udało im się to wyśmienicie. Mamy do wyboru kilka schematów sterowania, jednak ja zdecydowałem się na domyślny i przy nim zostałem.

Tak więc – pod lewym kciukiem mamy analogową gałkę, która odpowiada za poruszanie się postacią, natomiast poruszanie prawym palcem po ekranie umożliwia nam rozglądanie się dookoła. Osobne przyciski odpowiadają za przeładowanie/zmianę broni, strzał czy dokładne celowanie. W chwili gdy możemy wejść w interakcję z otoczeniem, na środku ekranu pojawia się odpowiednia ikonka. Cały system sprawdza się świetnie, a gra świetnie maskuje drobne problemy z celowaniem wynikające z charakterystyki ekranów dotykowych, poprzez auto aiming. Z początku wydaje się on bardzo silny i mamy wrażenie, że gra jest zbyt łatwa, jednak wydaje mi się, że z kolejnymi poziomami jego czułość jest stopniowo obniżana, albo po prostu do niego się przyzwyczajamy.

Na koniec

Nie wspomniałem o trybie multiplayer, który jest dostępny zarówno lokalnie jak i przez serwery Gameloft, ale zrobiłem to celowo gdyż serwery są pełne wymiataczy, a co za tym idzie – rozgrywka w zasadzie jest mocno jednostronna i frustrująca.

„Modern Combat: Sandstorm” obecnie jest wycenione na 3,99€, co jest ceną adekwatną do jakości produkcji. Gra jest dosyć długa, ale przede wszystkim dynamiczna i świetnie wykonana. Ja tymczasem zabieram się za drugą odsłonę serii – „Modern Combat 2: Black Pegasus”.