Asset 3

Tiny Wings

Andrzej Kała / 29.03.2011
komentarze: 0

AppStore jest przeładowane grami wszelakiej maści – od bijatyk, przez strzelanki po przygodówki. Jakość tych tytułów oscyluje między mułem bagiennym do produkcji które wprawiają w osłupienie. Najwięcej rozgłosu oczywiście dostają gry, które mogą pochwalić się fantastyczną grafiką i wyciskaniem siódmych potów z naszych małych telefonów. Od czasu do czasu jednak pojawia się tytuł, który nie jest jakoś specjalnie reklamowany, a jednak zdobywa serca wielu graczy. Nie posiada on ani zaawansowanej grafiki, ani specjalnie rozbudowanej rozgrywki, ale mimo to właśnie swoją prostotą i bajkową oprawą porywa każdego kto ma z nim styczność. Do tych tytułów należy „Tiny Wings”.

Malusie skrzydełka malusiego ptaszka

„Tiny Wings” skupia się na młodym ptaszku, który ma zbyt małe skrzydełka aby swobodnie się unosić. Naszym zadaniem natomiast jest pomóc nieco biedaczkowi. Byłoby to bardzo trudne, niemniej jednak nasz mały bohater posiada unikalną zdolność ślizgania się na brzuszku po zboczach gór używając ich jako swojego rodzaju skoczni.

Sterowanie jest do bólu proste – ot gdy nic nie robimy ptaszek macha skrzydełkami, natomiast gdy dotykamy ekranu sklada je i zaczyna pikować w dół. Zamysł jest taki, żeby podczas pikowania trafić na opadające zbocze wzniesienia, dzięki czemu nabierzemy rozpędu i wybijemy się jeszcze wyżej. Prawda, że proste? Nie do końca. O ile sama mechanika jest banalna, o tyle wyczucie momentu jest skomplikowane, ale kiedy uda nam się trzy razy pod rząd idealnie rozpędzić naszego ptaszka wchodząc w tzw. „Fever Mode” wydaje z siebie tak radosny okrzyk, że aż człowiek się cały raduje.

Rozgrywka podzielona jest na wyspy o narastającym poziomie trudności, z których każda zakończona jest bardzo długim zjazdem połączonym ze zbieraniem monet w celu zrobienia dużego wyskoku i pokonania ogromnej odległości dzielącej dane wyspy od siebie. Skoro już jestem przy zbieraniu – oprócz monet, za które dostajemy punkty, od czasu do czasu możemy trafić na niebieskie „kulki”, które działają mniej więcej jak solidny kopniak dzięki czemu nasz ptaszek po zebraniu takiej kulki wyskoczy jeszcze wyżej.

Dla tych, którym rozgrywka dla samego bicia rekordów to za mało, twórcy gry przygotowali swojego rodzaju osiągnięcia. Polega to na tym, że nasz ptaszek jak każdy ptaszek – posiada gniazdko. Tyle tylko, że to gniazdko możemy mu ulepszać, a dzięki temu zwiększa nam się wartość mnożnika punktowego. Aby jednak gniazdko „wskoczyło na kolejny poziom” musimy spełnić trzy niezbędne warunki – np. zebrać 200 monet, być we wspomnianym „Fever Mode” przez określony czas itp. Stanowi to dodatkowe wyzwanie i powoduje że wkręcamy się w grę jeszcze bardziej.

Jeśli chodzi o samą oprawę to bajeczna, kolorowa grafika idealnie współgra z podkładem muzycznym i oddziałowuje pozytywnie na gracza. Mnie widok tej gry, „ćwierkanie” bohatera i muzyka nastrajają bardzo pozytywnie i wywołują uśmiech. Jeśli dodamy do tego fakt, że same wyspy potrafią różnie wyglądać w zależności od pory dnia – bajka.

Werdykt

„Tiny Wings” to cichacz, na którego nie zwraca się uwagi. Kiedy jednak wyłożymy „powalające” 0,79€ i zdecydujemy się na zakup tej pozycji, mały ptaszek pożre nas w całości na wiele wiele godzin. Jest to chyba najbardziej wciągająca gra w jaką miałem okazję zagrać od czasów „Angry Birds” czy „Cut the Rope„. Zdecydowanie polecam każdemu, tylko poważnie – uważajcie, bo potrafi nieźle uzależnić.