Asset 3

X-Men Arcade

Andrzej Kała / 4.07.2011
komentarze: 0

Czy gra, przy której ok. 15 lat temu spędziłem szmat czasu, ledwo sięgając do gałki i przycisków automatu, posiada nadal tyle uroku i jest warta wydanych pieniędzy? A może ząb czasu nadgryzł ją tak mocno, że nie ma dla niej ratunku?

Widząc ten tytuł zapowiedziany na platformę Xbox Live Arcade, moje wewnętrzne „ja” podskakiwało z radości, a w głowie znow pojawiły się wspomnienia dużego, białego automatu z bohaterami na obudowie, zawierającego szcześć (sic!!) kontrolerów. Wtedy jeszcze ledwo mogłem dosięgnąć do przycisków i gałki, ale mimo to nie poddawałem się i wrzucając kolejne monety (a było ich sporo, dzięki rodzice!) udało mi się dobrnąć do końca. Wtedy było to najbardziej wypasione 30 minut gry w historii!

Prawdę powiedziawszy niewiele inaczej jest teraz. Owszem, brakuje w tym wszystkim niestety salonowego klimatu, kilkunastu chłopa otaczających jeden automat i lokalnego bohatera rozkładającego całą grę na jednym żetonie. Nadal jednak jest to ta sama gra ze wszystkimi jej plusami i minusami.

Na szybko można wymienić minusy, których moim zdaniem zbyt wiele nie ma. Grę można ukończyć w ciągu 30 minut, co chyba nie jest specjalnym zaskoczeniem biorąc pod uwagę skąd pochodzi, fabuła jest tak absurdalna że nie warto o niej specjalnie wspominać, a wisienką na torcie są godne pożałowania dialogi, tudzież okrzyki. „X-Chicken”? Serio?

Plusów jednak jest o wiele więcej. To nadal radosne klepanie kolejnych Sentineli, które choć banalne dostarcza dużej dawki satysfakcji zarówno solo jak i w większej grupie. Można ponarzekać na brak różnorodności przeciwników, ale bez dwóch zdań nie można odmówić im uroku – mordercze (tak jakby) roboty występują chyba we wszystkich kolorach tęczy. Na końcu każdej planszy czeka nas starcie z „bossem”, w rolę których wcielają się tak znane postacie jak Blob, Vendigo czy choćby Mystique.

Lokalnie może grać od 4 (Xbox360) do 6 osób (PS3). Natomiast jeśli zdecydujemy się na grę w sieci, to w obu przypadkach możemy grać w 6 osób jednocześnie. Jeśli dołączymy do tego Xbox Live Party Chat, to wrażenia są prawie jak w salonie.

Ilość opcji jest mocno ograniczona i sprowadza się w zasadzie do wyboru poziomu trudności oraz ROM. W grze dostępne są dwie „wersje: US – trudniejsza, w której użycie mocy mutanta najpierw zabiera nam energię życiową, a później dopiero „energię” oraz JAP – nieco łatwiejsza, gdzie w przypadku mocy mutanta sytuacja jest odwrotna, a dodatkowo z przeciwników „wypadają” bonusy.

No to jak, brać?

Jeśli macie ochotę poklepać przyciski niespecjalnie się nad tym zastanawiając, w swoim życiu zaliczyliście wizyty w salonach gier za młodych lat i czujecie respekt dla „klasycznego Rosomaka” to bez dwóch zdań powinniście dokonać zakupu, tym bardziej, że gra obecnie jest dostępna w promocyjnej cenie 400MSP. Dodatkowo, jeśli uda się Wam namówić kilku znajomych na zakup i wspólne sesje to nie ma nad czym się zastanawiać.

Jeśli jednak najważniejszym kryterium jest grafika, bardzo rozbudowana fabuła, to zakup tego tytułu mija się z celem.