„Battlefield 3” – recenzja
EA wygrało wyścig z Activision w kwestii tego, który produkt pojawi się wcześniej. „Battlefield 3” otrzymałem prawie dwa tygodnie temu, więc pora postawić sobie pytanie – czy nowa odsłona serii spełnia pokładane w niej nadzieje?
Jest kampania
Na początek warto zaznaczyć, że to pierwsza odsłona serii „Battlefield” która doczekała się pełnoprawnej kampanii. Jest to rezultat sporego sukcesu jaki odniosły przygody wesołej ekipy znanej z dwóch części „Battlefield: Bad Company„, jednak w „Battlefield 3” mamy do czynienia z poważną historią, która próbuje konkurować z „Modern Warfare 3„.
Główny bohater całej historii i częściowo nasz protagonista to Henry „Black” Blackburn, który jest oskarżony o zdradę i w ciasnym pokoju z dwoma facetami w koszulach stara się udowodnić swoją niewinność przy okazji starając się uratować świat (no, może nie dosłownie). Całość jest przesłuchaniem, a my po kolei odgrywamy niejako kolejne opowieści Blackburna, wcielając się zarówno w jego postać jak i kilku innych żołnierzy. Pomijając krótki wątek, w którym możemy polatać jako pasażer myśliwca, kampanię odgrywamy albo z perspektywy naszego oskarżonego, albo rosyjskiego żołnierza, który wraz z dwójką kompanów chce osiągnąć ten sam cel, choć ich metody są nieco mniej kompromisowe.
Rozgrywki dla jednego gracza starcza na ok. 6 godzin na najwyższym poziomie trudności, co może wydawać się krótkim czasem, ale uwierzcie mi – spokojnie wystarcza i jest idealnie. Zwiedzimy w tym wiele zakątków świata, zahaczając nawet o Paryż, a na nudę nie będziecie mogli narzekać ani przez chwilę.
Rozczarowała mnie natomiast ilość niedociągnięć na które trafiłem podczas gry. Bardzo często moi kompani tarasowali mi drogę, lub wypychali zza osłon, gdyż właśnie w tym miejscu oni mieli się schować. Największą bolączką jednak są wszechobecne skrypty, które same w sobie nie są czymś złym i dbają o to aby gra sprawiała wrażenie dobrego kina akcji, ale miejscami sytuacja robiła się wręcz śmieszna gdy np. po otrzymaniu rozkazu przeszukania piwnicy nadal musiałem czekać aż moi kompani ustawią się przy drzwiach, które dopiero wtedy mogłem wyważyć. Zaskakuje mnie to o tyle, że nie przypominam sobie aby którakolwiek z części „Battlefield: Bad Company” miała aż takie problemy.
Drugim słabym punktem kampanii są modne ostatnio QTE (Quick Time Events), które jak sama nazwa wskazuje powinny być szybkie, dynamiczne, wymagające od nas niezłego refleksu. Zamiast tego QTE w „Battlefield 3” wymagają od nas wciśnięcia maksymalnie 4 przycisków i obejrzenia parunastu sekund animacji pomiędzy tymi wciśnięciami. No coż, ten element zdecydowanie ekipie DICE nie wyszedł.
Wygląda i brzmi jednak świetnie
Skoro już wytknąłem wszystkie słabe punkty, to pora zabrać się za to co czyni „Battlefield 3” produkcją wartą uwagi. Przede wszystkim nowy silnik – Frostbite 2, który sprawia że najnowsza produkcja DICE wygląda świetnie mimo że Xbox360 ma już na karku 5 lat! Kapitalne wykorzystanie oświetlenia, bardzo dobrej jakości tekstury (po zainstalowaniu HD Texture Pack w przypadku konsoli Microsoftu) i świetne efekty. Owszem, wersje konsolowe nie dorównują wersji na PC w najwyższych ustawieniach, ale jest spora poprawa od czasu „Battlefield: Bad Company 2„, a już napewno wygląda lepiej niż „Call of Duty: Black Ops„.
Dźwiękowo jest również bardzo dobrze, aktorzy podłożyli głosy profesjonalnie, a ścieżka dźwiękowa to przysłowiowa „wisienka na torcie”. Odgłosy walki – od wystrzałów z różnych rodzajów broni, przez wydawanie poleceń kompanom po odgłosy pojazdów – wszystko „gra i buczy”.
Pora na danie główne – tryb multiplayer
Nie jest tajemnicą, że gry z seri „Battlefield” kupuje się głównie dla trybu multiplayer. Tak więc kampania jest miłym dodatkiem ze strony DICE, ale spora rzesza fanów kompletnie ją pominie bądź zagra dopiero jak serwery EA padną na nieco dłużej niż godzinkę. Tak więc… jeśli jesteście fanami serii, to mogę od razu powiedzieć że nie będziecie zawiedzeni. To nadal jest stary dobry „Battlefield” tylko nieco ulepszony.
Powracają znane z serii „Battlefield: Bad Company” tryby Rush (szturm) i Conquest (podbój), a dla tych którzy wolą tradycyjną strzelaninę do wszystkiego co się rusza jest również dostępny drużynowy deathmatch. Zasady rozgrywki się nie zmieniły – jeśli lubicie walkę o terytorium to Conquest i zajmowanie flag jest trybem stworzonym dla Was. Jeśli jednak preferujecie zmieniające się warunki gry, to bardziej spodoba Wam się Rush, w którym po zniszczeniu dwóch celów otrzymujemy dwa kolejne.
„Battlefield 3” to również nowe mapy, których nie jest powalająco dużo ale są na tyle zróżnicowane i dopracowane jakościowo, że każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Jeśli preferujecie walkę z wykorzystaniem szerokiej gamy pojazdów, to np. Caspian Border będzie jedną z Waszych ulubionych map. Dla tych, którzy lubią walkę w ciasnych korytarzach idealne będą takie mapy jak Operation Metro lub Grand Bazaar. W skrócie – każdy znajdzie coś dla siebie i choć na niektórych mapach można odnieść wrażenie przewagi jednej ze stron, to jednak dobrze współpracujący, zgrany zespół poradzi sobie w każdej sytuacji.
Jakie więc zaszły zmiany w tym trybie? Przede wszystkim otrzymujemy dodatkowe punkty za ostrzelanie i przygwożdżenie przeciwnika. Jest to świetna zmiana, która przypadnie do gustu szczególnie osobom grającym na dystans i „spotującym” przeciwników. Teraz oprócz oznaczenia delikwenta można go również przycisnąć do podłoża ostrzałem aż nasi kompani dotrą na miejscę i go zlikwidują.
Spore zmiany zaszły również w sposobie odblokowywania dodatków do broni. Poprzednim razem gdy odblokowaliśmy np. nowy celownik optyczny, był on dostępny dla całego arsenału, tym razem jednak każda z broni posiada swoje unikalne dodatki, które odblokowujemy poprzez zdobywanie kolejnych punktów za pomocą danej broni. Plusem jest to, że praktycznie przez całą rozgrywkę będziemy otrzymywać nowe gadżety, minus tej koncepcji jest jednak taki, że kiedy otrzymamy nową broń to czeka nas od nowa staranie się o np. celownik optyczny właśnie dla niej.
Chyba najważniejszy dodatek (a przynajmniej dla niektórych z graczy) – w „Battlefield 3” pojawiają się myśliwce! Niestety nie miałem okazji nimi zbytnio polatać gdyż moje umiejętności pilotowania takich maszyn są praktycznie zerowe, aczkolwiek jeśli za sterami znajdzie się odpowiednia osoba, to może taki samolot zamienić w fenomenalne wsparcie z powietrza.
Poza tymi zmianami to tak jak wspomniałem mamy do czynienia z grą którą znamy i kochamy. Każda rozgrywka dostarcza mnóstwo przyjemności, a jeśli dodatkowo uda nam się trafić do drużyny ściśle ze sobą współpracującej, to żadna inna gra nie będzie Wam w stanie dostarczyć takich wrażeń. Szybki szturm czołgiem na flagę przeciwnika w połączeniu ze wsparciem helikoptera i pozostającym w oddali snajperem, który wskazuje kolejnych przeciwników – po prostu bajka. To tylko jeden z przykładów, które można mnożyć ale właśnie dzięki takim taktycznym możliwościom „Battlefield 3” pasuje mi o wiele bardziej niż chaotyczna strzelanina w „Modern Warfare„.
W tym wszystkim prawie zapomniałbym o trybie kooperacji dla dwóch graczy, który jest koncepcyjnie zbliżony do trybu Spec Ops z „Modern Warfare 2„, ale po rozegraniu kilku podejść do pierwszej misji zakończonych fiaskiem nie jestem specjalnie do niego przekonany. Niby wszystko jest na miejscu, ale brakuje tego „czegoś” co powodowało że zaliczanie kolejnych misji w Spec Ops stawało się uzależnieniem.
Battlelog
Z okazji premiery „Battlefield 3” EA zafundowało nam również nowy serwis społecznościowy w stylu Facebooka, dzięki któremu możemy przeglądać co aktualnie robią nasi znajomi z którymi mieliśmy okazję grać, widzimy ich postępy, kolejne rzeczy które odblokowują itp. Battlelog oferuje również dostęp do szczegółowych statystyk naszego żołnierza, gdzie możemy zobaczyć odblokowane bronie, dodatki, sprawdzić ile jeszcze brakuje nam punktów do odblokowania innych elementów ekwipunku.
To całkiem przydatny serwis dla wszystkich fanów, który dodatkowo prezentuje się całkiem nieźle. Jego funkcjonalność wydaje się nieco ograniczona w stosunku do tego co zapowiada Activision ze swoim Call of Duty Elite, ale to dopiero początek więc może z czasem jeszcze pojawią się nowe funkcjonalności.
Podsumowanie
Kampania dla jednego gracza w „Battlefield 3” przypomina mi trochę sytuację z „Homefront„. Ciekawy pomysł, dobre poprowadzenie historii, ciekawe postacie i mocne akcenty tracą nieco poprzez techniczne mankamenty. Zacinające się postacie, niedopracowane skrytpy wymagające konkretnego tempa rozgrywki aby wyglądały dobrze i uczucie bycia jedynym celem na polu walki – to wszystko potrafi momentami doprowadzić do szewskiej pasji każdego. Mimo to kampanię warto ukończyć choćby dla poznania całej historii.
Sytuację zdecydowanie ratuje tryb multiplayer, który tak naprawdę jest głównym motorem napędowym zakupów. To nadal fenomenalna rozgrywka ze sporą dawką taktyki, w którą każdy może grać według własnych upodobań. Spora dowolność w wyborze wyposażenia dla naszego żołnierza, różnorodne mapy, pojazdy – to wszystko sprawia, że za każdym razem mamy do czynienia z nieco inną rozgrywką wymagającą innej taktyki.
Wybór między „Battlefield 3” a „Modern Warfare 3” moim zdaniem sprowadza się do odpowiedzenia sobie na jedno pytanie. Wolicie rozrywkę taktyczną, z nieco wolniejszym tempem, na sporych obszarach z pojazdami i destrukcją otoczenia, czy raczej zręcznościową pełną ciasnych miejsc, preferującą szybkie naciskanie spustu. Jeśli wybieracie wariant pierwszy, to „Battlefield 3” powinien już dawno znaleźć się w Waszej kolekcji.