Asset 3

FEZ – Recenzja

Andrzej Kała / 26.04.2012
komentarze: 0

FEZ śledziłem od długiego czasu i kiedy tylko tytuł pojawił się w końcu na Xbox Live Arcade od razu zakupiłem pełną wersję. Czy zatem FEZ jest w połowie choć tak wciągający jak by wynikało z zapowiedzi?

Historyjka

Od strony fabularnej FEZ specjalnie nie powala, ale to chyba pięta ahillesowa wszystkich gier platformowo-logicznych. Podobnie było w przypadku innej produkcji, która z czasem okazała się fenomenalnym, pełnym innowacji tytułem – Braid. Cała historia sprowadza się do tego, że nasz mały protagonista – Gomes otrzymuje czapeczkę, która odkrywa przed nim że świat w którym żyje jest trójwymiarowy. Niestety sześcian, który pozwalał na takie manipulacje ulega destrukcji i naszym zadaniem będzie odnalezienie wszystkich jego elementów i ponowne złożenie w całość.

Czy brak rozbudowanej fabuły przeszkadza? Absolutnie nie. Rozgrywka pochłonęła mnie bez reszty i po 15 minutach kompletnie zapomniałem o jakiejkolwiek fabule, skracając ją w zasadzie do jednej pozycji na liście to-do: „Zbierz wszystkie kostki„.

Oprawa

Grafika w FEZ inspirowana jest mocno erą 8bitową, choć paleta kolorów jest znacznie bogatsza. Nadaje to całej produkcji niesamowity urok i choć wiele osób będzie narzekało, to akurat w przypadku FEZ nadmiar efektów i zbyt wypasiona grafika popsułyby skutecznie nieco bajkową atmosferę gry. Pixelart to świetny wybór i pomimo narzuconych sporych ograniczeń, plansze pełne są niesamowitych detali, a niektóre światy nawiązują do konsol starszych generacji.

Muzycznie jest równie klimatycznie i dobrze. Za podkład odpowiedzialna jest grupa Disasterpeace, która wcześniej wykonywała soundtracki do takich tytułów jak Puzzle Agent czy Cat Astro Phi. Ambientowa muzyka świetnie dopasowuje się do scenerii i zmienia się w zależności od świata po którym w danym momencie podróżujemy – od cmentarzyska, przez słoneczne polany po kanały ściekowe.

Zresztą soundtracku sami możecie posłuchać poniżej.

Rozgrywka

Przyszła pora na najważniejszy element, czyli rozgrywkę. Na samo wspomnienie mojej przygody z FEZ zaczynam się ekscytować. Uruchamiając ten tytuł miałem w głowie „platformówkę, z łamigłówkami i obracaniem świata„, ale szybko okazało się, że to zaledwie połowa prawdy. Przede wszystkim FEZ to ogromna produkcja – ilość światów jakie przyjdzie nam zwiedzić jest powalająca i przyznam, że nie spodziewałem się aż takiego rozmachu. Nie można również narzekać na powtarzanie się lokacji – jak wspomniałem wcześniej, zwiedzimy i cmentarzyska i słoneczne polany, lasy a także cuchnące kanały ściekowe.

Naszym zadaniem jest odnalezienie wszystkich elementów sześcianu, który uległ zniszczeniu, w związku z czym świat po którym podróżujemy jest odrobinę „niestabilny”. W rezultacie od czasu do czasu, losowo, potrafią pojawić się na planszy czarne dziury, które wsysają Gomeza. Czasem wyjście i wejście ponownie do tej samej lokacji pomaga, a czasem niestety trzeba trochę odczekać. Nie blokują one nigdy przejścia w 100%, ale często podnoszą poprzeczkę tak wysoko, że lepiej zająć się czymś innym i wrócić do danej lokacji później.

Samo obracanie świata również z czasem nabiera większego znaczenia. Początkowo używamy tej metody jedynie w celu dotarcia do miejsca znajdującego się „za rogiem”, później jednak dochodzi obracanie świata podczas skoku między platformami czy nawet ustawianie go w odpowiedniej perspektywie pozwalającej na przedostanie się do kolejnego poziomu. Wszystkie lokacje zaprojektowane są z ogromną dbałością o szczególy i sporą dawką fantazji. Nieraz siedziałem ze szczęką na ziemi – poziomy to jest absolutne mistrzostwo.

Na deser zostawiłem jednak to, co okazuje się być najważniejszym elementem FEZ czyli łamigłówki. Nie podam niestety przykładów, aby nie psuć nikomu zabawy, ale mogę zdradzić że ekipa Polytron wykazała się jeszcze większą inwencją niż w przypadku projektowaniu poziomów. W ruch pójdzie nie tylko kartka i długopis, ale również telefon czy nawet… kontroler (i nie chodzi tutaj o skaknie po platformach).

W grze nie ma ani odrobiny walki – żadnego strzelania czy walki z bossami. Czysta eksploracja, szukanie skarbów i łamigłówki.

Wady?

Czy zatem jest po prostu fenomenalnie, bezbłędnie i różowo? No nie do końca niestety. Jak każda produkcja, również FEZ posiada drobne niedociągnięcia.

Przede wszystkim pod koniec rozgrywki nieco uciążliwe staje się poruszanie po świecie. Często głowić się będziemy których drzwi i którego portalu użyć aby dostać się jeszcze bliżej naszego miejsca docelowego. Nie jest to wina złej mapy, czy kiepsko zaprojektowanych poziomów – to raczej efekt uboczny rozbudowanego świata, który posiada mnóstwo lokacji. Poniekąd problem ten może rozwiązać kawałek kartki i długopis, ale mnie pod koniec rozgrywki potrafiło to solidnie zdenerwować.

Drugim minusem niestety są łamigłówki. Nie zawsze jesteśmy w stanie od razu rozwiązać zadaną łamigłówkę, ale tak naprawdę nie ma żadnej informacji na ten temat, w wyniku czego możemy stracić pół godziny nad jakąś zagadką, do której rozwiązania brakuje nam np. mapy skarbu. Sporo zagadek jest również podzielonych na kilka etapów, co być może nie jest złe samo w sobie, ale miejscami niestety brakuje jakiegoś jednoznacznego powiązania między tymi podpowiedziami.

Na szczęście to, moim zdaniem, jedyne wady FEZ.

Podsumowanko

Od czasu gdy ukończyłem Braid żadna inna platformówka nie zrobiła na mnie podobnego wrażenia. FEZ jest perełką, która trafia się raz na kilka lat. Dobrze zaprojektowane poziomy które robią świetny użytek z mechaniki obracania świata. rozbudowane, stanowiące momentami naprawdę spore wyzwanie, łamigłówki, a to wszystko ubrane w charakterystyczną i przyjemną zarówno dla oka jak i ucha, oprawę. Jest to produkcja, której każdy powinien dać szansę, bo już dziś jestem pewien, że FEZ stanie się tytułem kultowym. Tak więc jeśli macie akurat 1200MSPoints to zdecydowanie warto zainwestować (lub ostatecznie poczekać na obniżkę).