Asset 3

Poznań Game Arena 2012 – dzień drugi – relacja

Adam Kubaszewski / 28.10.2012
komentarze: 0

Po wczorajszym dniu przeznaczonym głównie dla mediów i biznesu (który wyszedł, jak wyszedł) przyszła pora na otwarcie sali dla wszystkich chętnych. Tych zjawiło się sporo – nie mam dostępu do dokładnych statystyk, tak „na oko” targi przyciągnęły kilka tysięcy osób. Frekwencja na pewno nie zawiodła, czego chyba niestety nie można powiedzieć o samym wydarzeniu.

Owszem, było kilkanaście stanowisk, gdzie zespoły prezentowały najnowszy sprzęt. Można było też pograć w kilka gier (Forza Horizon, Dishonored, WRC 3 i niewiele więcej), dla chętnych dostępne były również stoiska z produkcjami na Kinecta. Warto też wspomnieć o najlepszym pomyśle organizatorów, czyli kąciku retro, gdzie do wypróbowania Sonica 2, Contry, czy Super Mario Bros ustawiały się spore kolejki. Szkoda, że obejście wszystkich atrakcji w głównej sali zajmowało w porywach około pół godziny.

Nie lepiej sytuacja wyglądała na scenie – zamiennie pojawiały się tam pokazy odzieży dla graczy Level 77, występy taneczne grupy Need 4 Beat oraz ekipa czasopisma z CD-Action z konkursami. Jedynym godnym uwagi momentem był pokaz overclockingu Oclab.pl – to, co ci panowie potrafią zrobić ze sprzętem naprawdę robi wrażenie.

I to w zasadzie było na tyle, gdyby nie równoległe wydarzenie podpięte pod PGA – V Zjazd Twórców Gier. W programie zaplanowano masę konferencji i prelekcji, ze swojej strony na pewno zapamiętam świetną prezentację Eoin O’Doherty z Rovio na temat roli twórcy gier w przyszłym roku. Autor mówił bardzo konkretnie i jednocześnie dowcipnie. Równolegle odbywały się wykłady na temat pozycjonowania gier – dowiedzieliśmy się na przykład, czemu Crysis 2 odniósł komercyjny sukces, a Metro 2033 się to nie udało.

Niestety to wciąż nie ratuje Poznań Game Arena 2012 jako „powrotu legendy” i „największych targach gier w Polsce”. Bardzo się cieszę, że PGA zdołało się podnieść po trzyletnim niebycie – zawsze to świetna okazja do dowiedzenia się czegoś nowego o nadchodzących grach czy pogrania w dopiero co wydane tytuły. Szkopuł jest jeden – chyba niewielu z nas chciałoby je widzieć w takiej formie, z jaką mieliśmy do czynienia przez ostatnie dwa dni.