Asset 3

Keep calm and unlock achievements – kilka słów o osiągnięciach

Piotr Szychowski / 1.02.2013
komentarze: 0

Mówi się, że dla calaka sprzedaliby nerkę, a dla platyny okradli własną babcię. Zarwą kilkadziesiąt godzin podłączeni do kroplówki, żeby zwiększyć gamerscore’a i oleją własny ślub, bo trzeba wyśrubować kolejny tytuł. Poznajcie łowców trofeów i psy na osiągnięcia. I przeczytajcie uważnie artykuł. Być może po lekturze sami zdecydujecie się dołączyć do tego zacnego grona.

Największe „osiągnięcie” w historii

By wyjaśnić fenomen zbieractwa, powinniśmy cofnąć się w czasie do 2005 roku. Mniej więcej wtedy, pełni zapału pracownicy Microsoftu zasiedli do stołu i zaczęli radzić, w jakie dodatkowe funkcje wyposażyć nową konsolę Xbox 360. Jedną z inspiracji były ponoć programy lojalnościowe sieci handlowych, czy podobne im, różnej maści karty stałego klienta. Zaczęto zastanawiać się wtedy, w jaki sposób zaimplementować podobny system w maszynce do grania. Elementem wyjściowym pomysłu ustanowiono zbieranie punktów, które miało odzwierciedlać swego rodzaju poziom zaangażowania gracza. Tak powstał Gamerscore, który po dziś dzień gromadzi i rejestruje dokonania użytkownika we wszystkich grach uruchamianych na konsoli Microsoftu (oraz w niektórych grach PCtowych).

Kilogram ziemniaków za 250G

Najważniejsza zasada dotycząca tego systemu (i jednocześnie przykład najczęstszego zapytania osób nieobeznanych w temacie) brzmi: punkty dodawane do puli naszego Gamerscore’a nie mają żadnej wartości fizycznej ani jakiegokolwiek przełożenia na system pieniężny w złotówkach czy innej walucie. Nie można zrobić nimi zakupów w sklepie, odblokować nowych gier, czy choćby dodatków do nich (marnych akcji pokroju Xbox Live Rewards nawet nie liczę). Ot, licznik podpięty do profilu, który po prostu jest. Kropka. Ktoś zapyta, jaki jest zatem cel i po co w ogóle te punkty gromadzić. Okazuje się, że całość ma drugie dno i mocne podłoże psychologiczne.

useless achievements

Otóż, w wyniku przeprowadzonych badań, ktoś kiedyś wykoncypował, że człowiek (w szczególności samiec, a już w ogóle zapalony gracz) to taka cwana bestia, która lubi być nagradzana. Nagroda nie musi być duża, może przyjąć charakter symboliczny. Ważnym jest, by dawała poczucie osiągnięcia czegoś, poradzenia sobie z przeszkodą. Szczególnie w sytuacji, gdzie dany problem rozwiązaliśmy, a kolega z klasy czy starszy brat, nie. Tak właśnie funkcjonuje system achievementów. Zachęca do działania, rywalizacji i pokazania, że jest się lepszym od innych. Sam w sobie jest motywatorem do działania, przyjmując jednocześnie rolę miernika naszej hardcore’owości.

Nakręcanie Gamerscore’a – instrukcja obsługi

Przez lata system osiągnięć (achievementów) Xbox’a przechodził wiele transformacji, by ostatecznie przybrać kształt, jaki znamy dzisiaj. Każda produkcja przeznaczona na tę konsolę otrzymuje pulę tysiąca punktów gamerscore, którą twórcy gry rozdysponowują dowolnie, pomiędzy wymyślone przez siebie osiągnięcia. Spełnienie określonych warunków dla danego aczika odblokowuje go, przypisuje do naszej karty gracza i zasila konto G ilością punktów, równorzędną wartości osiągnięcia. Zdobycie wszystkich achievementów danej produkcji, przyjęło określać się mianem calaka. Średnio na grę przypada 40-50 osiągnięć, więc łatwo policzyć, że przy większej ilości produkcji, liczby te idą w tysiące, jeśli nie dziesiątki tysięcy. Dość powiedzieć, że najlepsi (nie licząc cheaterów) nieubłaganie zbliżają się do miliona punktów na swoim koncie.

Nieco inaczej sprawa wygląda z grami na Xbox Live Arcade, gdzie produkcje tej kategorii pozwalają wbić maksymalnie czterysta punktów na konto użytkownika. Rozszerzenia do nich dają max. 100G. A skoro już przy dodatkach jesteśmy, trzeba poruszyć sprawę nieszczęsnych DLC, wydawanych przy dużych produkcjach. O tym, że DLCki to zło konieczne, wiedzą niemal wszyscy. Jednakże większość kolekcjonerów z pewnością przeklina dzień, w którym stały się one nieodłącznym elementem marketingu growych korporacji. Już pal licho, że mogą wprowadzać dodatkowe osiągnięcia o łącznej wartości 250G. To nawet dobrze, bo łowcy się nie nudzą. Ale płatne rozszerzenia skutecznie blokują możliwość zdobywania calaków, prowadząc do sytuacji, w których za komplet osiągnięć zwyczajnie musimy zapłacić. A nie każdego domorosłego gracza stać, by przy każdej produkcji wykładać dodatkowe pieniądze na zakup trzech czy czterech DLC.

Wracając do samych achievementów, mogą być one zarówno łatwe, jak i niemal niemożliwe do wykonania. Niektóre wymagają kilkudziesięciu godzin gry, inne odblokowują się zaraz po wejściu do menu głównego. Są tytuły, w których osiągnięcie wszystkiego graniczy z cudem, ale bywają takie, gdzie calaka można zrobić w niecałe dwie godziny. Te należą jednocześnie do najbardziej poszukiwanych. Nie raz udowodniono, że łatwe osiągnięcia mogą skutecznie podbić sprzedaż marnej gry. Sztandarowym przykładem może być Avatar: The Last Airbender – średnia gra, nieciekawy gameplay i brzydka oprawa, ale 1000G w kilka minut. Z osobistych doświadczeń mogę wymienić jeszcze bardzo łatwe w wymaksowaniu Fight Night 3, a przeszukując pamięć w poszukiwaniu jakiegoś banalnego osiągnięcia, od razu na myśl przychodzi mi Taking Inventory warte 10G z gry Minecraft. Wystarczy otworzyć ekwipunek!

Achievement niejedno ma imię

ps3 trophies

Trend na zbieractwo chętnie podchwycili inni przodownicy w dostarczaniu elektronicznej rozrywki i odpowiedniki Xbox’owych achievementów znalazły swoje miejsce choćby pod strzechą Sony. Trofea zdobywane na PlayStation nie mają wartości punktowych, ale dzielą się na łatwe, średnie oraz trudne. Przekłada się to na kolory: odpowiednio brązowy, srebrny i złoty. Trofeum platynowe, czyli popularna platyna, przyznawane jest po odblokowaniu wszystkich pozostałych osiągnięć.

Również platformy dystrybucji cyfrowej np. Steam, wprowadzają swoje wersje aczików, co prowadzi niekiedy do zabawnych sytuacji zdobywania dwóch takich samych osiągnięć jednocześnie (gdy mamy grę na Steam obsługującą usługę Xbox Live – dawne Games for Windows). W dobie popularyzacji portali społecznościowych i cyfryzacji społeczeństwa, zabiegi upychania osiągnięć nawet w prostych grach przeglądarkowych oczywiście nie dziwią. Ludzie chętnie dzielą się i popisują zdobywanymi trofeami, ponieważ chcą być doceniani i chwaleni. Nawet, jeśli to tylko odblokowanie nowego rodzaju upierzenia kaczki w FarmVille.

Każdy ma w sobie żyłkę łowcy

Okazuje się, że pomysł Gamerscore’a był trafem w dziesiątkę, a zbieranie punktów niemających żadnej wartości potrafi wciągnąć, a nawet uzależnić. Zbierają wszyscy – i duzi, i mali. Początkującym i co leniwszym zdobywcom, z pomocą przychodzą inni pasjonaci elektronicznych osiągnięć, rezydujący w wielu zakątkach internetu. Do najważniejszych tego typu miejsc (a nawet obowiązkowych, jeśli ktoś myśli o zajęciu się kolekcjonowaniem na poważnie) należą na pewno strona Xbox 360 Achievements (wraz ze swym odpowiednikiem dotyczącym trofeów z PS3) oraz kanał Achievement Hunter na YT. Choć może prościej byłoby zaliczyć cały YouTube jako mekkę dla szukających rozwiązań, przy próbach zaliczania najtrudniejszych achievementów.

xbox360-cat

Fajnie, że specjaliści w dziedzinie osiągnięć mają nieraz realny wpływ na kształtowanie przyszłych wyzwań w grach. Szkoda tylko, że twórcy tak rzadko korzystają z ich porad i w dużej mierze traktują osiągnięcia jako niepotrzebny dodatek/wymóg dla wprowadzenia ich gier na rynek. O ile bardziej ciekawe jest mocowanie się z wymyślnymi i finezyjnymi, niekiedy z jajem, achievementami od mozolnego wbijania ileś-setnego poziomu albo czterokrotnego przechodzenia kampanii, za każdym razem na innym poziomie trudności. Przecież osiągnięcia są doskonałym sposobem na przedłużenie żywotności niejednej produkcji… Rozsądnie rozdysponowane osiągnięcia – w tym tkwi sedno sprawy.

Zapewne większość z was miała, przed przeczytaniem powyższego tekstu, styczność z achievementami w tej, czy innej postaci. Może są tu zaprawieni w bojach eksperci lub wręcz przeciwnie – osoby traktujące omawiany rodzaj zabawy po macoszemu. Niezależnie od waszego stosunku do aczikowej mody, zapraszam do podzielenia się spostrzeżeniami i uwagami. Napiszcie, ile macie Gamerscore’a albo dlaczego nie lubicie tracić czasu na takie dodatkowe wyzwania. Zapewniam was, że warto, ponieważ temat niejednokrotnie jeszcze powróci. Bo choć obecna generacja konsol chyli się ku upadkowi, ustępując miejsca dumnie nadciągającym zza horyzontu świeżym sprzętom, stawiam platynki przeciwko calakom, że w kolejnej, jedną z ważniejszych funkcji będzie implementacja i dalszy rozwój systemu osiągnięć gracza. Oby tylko z należytym respektem uwzględniał wcześniejsze dokonania, czego sobie i wszystkim kolekcjonerom osiągnięć życzę.