Krugero’s Top 5: Pięć najlepszych utworów muzycznych w grach
Ostatnio zaserwowałem Wam prawdziwą ucztę kinomana w postaci rankingu moich ulubionych openingów w grach. Tym razem dajmy wytchnąć naszym oczom i na parę chwil zamieńmy się w rasowych melomanów. Bieżącą odsłonę Krugero’s Top 5 pragnąłbym poświęcić muzyce w grach, a mianowicie pięciu najlepszym utworom, jakie uraczyły dotąd moje uszy.
#5 Under Cover of Night (Halo: Combat Evolved)
Klasyczne Halo (podobnie jak i sequel) nie jest typową grą, jeśli chodzi oprawę dźwiękową. W tej kwestii, dzieło Bungie zdaje się cechować swego rodzaju minimalizmem. Otóż, muzyka nie jest stałym kompanem gracza w trakcie jego przygody u boku Master Chiefa; melodie w Combat Evolved „przygrywają” jedynie w określonych przez twórców momentach. Początkowo, nie byłem fanem tego rozwiązania. Mało tego, jako butny nastolatek postrzegałem je jako przejaw lenistwa ojców Mytha. Na szczęście prędko zrozumiałem, że Bungie było dalekie od wszelkiego lenistwa. Amerykanie nadali swojej grze określony styl. Muzyka miała podkreślać najważniejsze chwile na ekranie, natomiast wolniejsze melodie lub ich absolutny brak, czyli cisza, potęgowały tylko aurę tajemniczości, którą było spowite Halo, tajemniczy artefakt, zbudowanych przez rasę starożytnych kosmitów, znanych w uniwersum Johna 117 jako The Forerunners.
Under Cover of Night, batuty Marty’iego O’Donnella i Michaela Salvatori, jest utworem występującym w trzeciej misji Halo: CE, zatytułowanej Truth and Reconciliation. Jest to misja snajperska, polegająca na infiltracji okrętu wroga pod osłoną nocy i odbiciu pojmanego przez wroga najwyższego rangą oficera UNSC, kapitana Jacoba Keysa, który rozbił się wraz z Master Chiefem i ocalałymi Mariens na tytułowym Halo. Melodia stworzona przez duet amerykańskich kompozytorów cechuje się niezwykłym klimatem. Na tyle niezwykłym, że obecnie utwór ma status kultowego w obrębie serii. Ciężko ubrać w słowa i wyrazić siłę Under Cover of Night. Najlepiej po prostu zagrać w Halo: Combat Evolved i poczuć to na własnej skórze, tym bardziej, że tytuł ten doczekał się odświeżonej wersji na Xboxa 360 o podtytule Anniversary.
#4 Snake Eater (Metal Gear Solid 3: Snake Eater)
Harry Gregson-Williams – czy trzeba przedstawiać Wam tego pana? Brytyjczyk jest uznanym kompozytorem rodem z Hollywood. Harry napisał muzykę m.in. do takich produkcji jako Shrek (wraz ze wszystkimi sequelami), Opowieści z Narnii, Książę z Persji, czy Prometeusz. Jeśli chodzi o gaming, Gregson-Williams tworzy melodie głównie do gier z serii Metal Gear Solid (od części drugiej). Oprócz tego, Brytyjczyk jest odpowiedzialny za soundtrack do Call of Duty 4: Morden Warfare.
Powyższy akapit możecie traktować jako rekomendację talentu kompozytorskiego Gregson-Williamsa. Jak widać Brytyjczyk stworzył wiele fenomenalnych melodii, jednak w mym odczuciu, jego magnum opus stanowi soundtrack do Metal Gear Solid 3: Snake Eater. Moim ulubionym utworem znanym z misji Naked Snake’a jest otwierający produkcję Konami Snake Eater. Oprócz rewelacyjnej aranżacji Gregson-Williamsona, piosenka urzeka rewelacyjnym wokalem Cynthii Harrel. Ponadto, całość wykonania stylizowana jest nieco na utwory znane z filmów z Jamesem Bondem w roli głównej, co, jeśli chodzi o mnie, można odnotować tylko na plus.
http://www.youtube.com/watch?v=VPNtpsaZD1o
#3 Combat Theme 2 (Heroes of Might and Magic III)
Gry autorstwa New World Computing, wydanej przez 3DO nie trzeba nikomu przedstawiać. Heroes 3 to bez wątpienia jedna z najlepszych gier wszech czasów. Tytuł ten, pomimo upływu lat, wciąż zachwyca i przyciąga do siebie graczy. Wraz z przyjaciółmi, których chciałbym w tym momencie serdecznie pozdrowić, regularnie powracamy do trzecich „Hirołsów”, aby toczyć ze sobą emocjonujące boje w klimatach fantasy (Gilek&Góral, coś dawno nie oberwaliście od moich Black Dragonów;). Z rozrzewnieniem wracam myślami do długogodzinnych rozgrywek, toczonych dniami i nocami ze wspomnianymi przyjaciółmi. Pamiętam budowanie i rozwijanie miast, zdobywanie surowców, odkrywanie potężnych artefaktów, budowanie armii i przede wszystkim WALKĘ. Potyczki w HoMM3 określiłbym mianem EPICKICH, nie tylko za sprawą ciekawych jednostek, ale także rewelacyjnego soundtracku, za który odpowiadają panowie: Paul Romero, Rob King i Steve Baca. Combat Theme’y (łącznie cztery) w trzecich „Hirołsach” w niezwykle sugestywny sposób zagrzewają gracza do walki, czyniąc z niemal każdej potyczki w grze „małą poezję wojny”. W mym odczuciu, z tej roli najlepiej wywiązuje się Combat Theme 2, chociaż pozostałe utwory prezentują się na równie wysokim poziomie (Combat Theme 4 – cacuszko). Za każdym razem kiedy odsłuchuję te kawałki, w mej wyobraźni przelatują smoki, słychać szczęk stali i zaklęcia rzucane przez Heroesów;]
#2 Theme of Laura (Silent Hill 2)
Kolejny akapit przychodzi mi zacząć od nietypowego wyznania. Otóż, nigdy nie przeszedłem żadnego z Silentów. Wiem, że pierwsza część horroru Konami wraz z jego sequelem są nielicznymi przykładami gier, otoczonych niebywałym kultem. Jestem tego świadomy od czasów kiedy miałem naście lat, kieszenie wypełnione powietrzem, a głowę marzeniami o posiadaniu PSXa, a potem PS2. Ostatecznie, oczywiście dorobiłem się wymarzonych konsol i całkiem niedawno (czyli jakieś 2 lata temu:) „wyhaczyłem” w jednym z komisów kolekcjonerską wersję Silent Hill 2 na PlayStation 2 za mniej niż bezcen. I wstyd się przyznać, ale gra trafiła na moje PILE OF SHAME. Nie mniej jednak, wracając do meritum, mimo zaledwie kilku chwil spędzonych z grą i materiałami bonusowymi na dodatkowym dysku, zostałem oczarowany utworem pt. Theme of Laura, autorstwa Akiry Yamaoki. Japończyk stworzył muzyczne arcydzieło, które nawet oderwane od kontekstu gry, broni się mistrzostwem wykonania. Zwyczajnie w świecie zakochałem się w melodii, napisanej na potrzeby gry Konami. Fakt, że utwór ten zdołał mnie urzec po jednym-dwóch wysłuchaniach, pomimo faktu, iż nie przeszedłem SH 2, świadczy tylko o jego pięknie i sile jego grawitacji. Theme of Laura bardzo często gości w moich głośnikach. Cóż, najwyższy czas, aby przy najbliższej okazji tj. urlopie, krążek z Silent Hill 2 ponownie zakręcił się w czytniku mojego PS2.
#1 The Oath (Final Fantasy VIII)
Final Fantasy VIII był tytułem, który uczynił ze mnie prawdziwego gracza. Dzieło Squaresoftu było pierwszym tak skomplikowanym tytułem, jaki ukończyłem samodzielnie, pomimo ogromnej złożoności świata, fabuły, systemu walki i rozwoju postaci, przy bardzo ograniczonej znajomości jęz. angielskiego. Nie mniej, dałem radę, zaś Final Fantasy stało się dla mnie czymś więcej niż grą. Innymi słowy, FF VIII było dla mnie bodajże pierwszym przykładem dojrzałej gry, w której chodziło o coś więcej niż wciskanie przycisków. Chodzi mi tu o przeniesienie gracza do świata fantazji, na modłę podobną do książki, w którym najważniejszym czynnikiem jest historia.
Porównanie z książką jest tu absolutnie na miejscu; ilość czytanego tekstu w grze Kwadratowych wypełniłaby treścią przyzwoitych rozmiarów tomik. Oprócz samej oprawy audiowizualnej, „czytanie” FF VIII różni się od tego co oferuje tradycyjna książka jeszcze w jednej kwestii. Rzecz jasna, chodzi o obecność warstwy muzycznej w grze. Śmiem twierdzić, że melodie w arcydziele Squaresoftu są czymś więcej aniżeli zwykłym czaso-umilaczem.
Melodie dzieła Nobuo Uematsu stanowią ważne tło dla wydarzeń przedstawionych w grze, zarówno tych błahych, jak i epickich. Innymi słowy, kompozytor uczynił muzykę filarem w kwestii budowania nastroju i klimatu FF VIII. Jej obecność zdaje się mieć kluczowy wpływ na recepcję historii zawartej w produkcji Squaresoftu.
The Oath jest pierwszym utworem w grach wideo, który poruszył mnie emocjonalnie. Kompozycję można usłyszeć po raz pierwszy w trakcie wydarzeń z Desert Prison na początku drugiego dysku, kiedy drużyna wybawia Squalla z niewoli. Mimo to, utwór zapadał mi w pamięć dopiero w momencie potyczki pomiędzy Gardenami Balamb i Galbadia. W początkowych chwilach konfrontacji, kadeci Ogrodu Balamb są stroną, która odnosi dotkliwe obrażenia i zdaje się zmierzać ku przegranej. To właśnie w tym momencie Squall zostaje jakoby zmuszony wygłosić orędzie swoim kolegom. I choć zdaje się być na to kompletnie nieprzygotowany, wygłasza znakomite przemówienie, które zagrzeje kadetów SeeD do zwycięskiej walki. A wszystko to przy akompaniamencie The Oath, co nadało tej chwili ogromnego patosu (w pozytywnym tego słowa znaczeniu). Utwór ten jest jedną z najlepszych kompozycji Uematsu. Melodia objawia się niezwykłą, magią, poetyckością i artyzmem wykonania, charakterystycznymi dla japońskiego kompozytora. Tak w wielkim skrócie, prezentuje się Przysięga – numero uno na mojej playliście utworów z gier wideo.
The winner takes it all, dlatego pozwoliłem sobie na zamieszczenie trzech różnych aranżacji tej mistrzowskiej kompozycji. The Oath w wykonaniu orkiestry symfonicznej jest już sztuką z prawdziwego zdarzenia.
The Oath (Orignal)
The Oath (w wykonaniu orkiestry symfonicznej #1)
The Oath (w wykonaniu orkiestry symfonicznej #2)
Poza podium:
Długoooooo by mówić;] Gry z takich serii jak Final Fantasy, Metal Gear Solid, Tekken … są kopalniami rewelacyjnej muzyki. Oprócz wyżej wymienionych, warto sprawdzić również Poolside z Tekkena 5, Terran Theme 1 ze Starcrafta, Theme Song z oryginalnego Killer Instinct, The Man with the Machine Gun z Final Fantasy VIII, Blow Me Away z Halo 2, Requiem z Halo 4, A Nearly Peaceful Place z Wiedźmina 2 i masę, masę innych;]
How bout you:)? Jakie są Wasze ulubione melodie z gier? Pozostawcie komentarz do dalszej dyskusji!
PS. Kolejne Krugero’s Top 5 ukaże się 02-XII-2013. Stay tuned;]!
EDIT: Niestety Krugera rozłożyło nam choróbsko, a więc kolejny odcinek serii pojawi się z małym opóźnieniem.