Asset 3

Czy my, jako gracze, faktycznie chcemy wycieków?

Andrzej Kała / 22.06.2014
komentarze: 0

W internecie aż huczy obecnie z powodu wielkiego wycieku związanego z nową produkcją CD Projekt RedWiedźmin 3: Dziki Gon. Zapewne gdybym podlinkował tu nieco materiałów, to odsłony skoczyłyby na orbitę Marsa. Postanowiłem jednak podejść do tematu z nieco innej strony – czy my, jako gracze, faktycznie chcemy tych wycieków?

Wszelkiego rodzaju wycieki materiałów nie są niczym nowym i w zasadzie towarzyszą nam w tej branży od wielu, wielu lat. Ostatnio jednak, wraz z upowszechnieniem się internetu, zjawisko to mocno przybiera na sile, a same wycieki stają się coraz „konkretniejsze”.

Owszem, należy pamiętać, że wśród nich są także sprytne „kontrolowane wycieki”, ale czasem zastanawiam się czy agencjom obsługującym stronę marketingową danego projektu brakuje już pomysłów na promocję, że starają się w ten sposób budować „hype”?

Wracając jednak do sedna – sytuacja z Wiedźminem i pojawiające się różne komentarze skłoniły mnie do chwili zastanowienia i zrodziły w mojej głowie tytułowe pytanie. Spójrzmy na to z nieco innej strony niż gracza żądnego jak największej ilości informacji na temat swojej ukochanej produkcji i cofnijmy się o kilka/kilkanaście lat wstecz.

Dawno dawno temu…

W czasach gdy na Ziemi panowały dinozaury… znaczy ten… kiedy jeszcze internet był trudno dostępny, a każdy kto chciał z niego skorzystać znał na pamięć numer 0 20 21 22, o wszelkich nowinkach na temat nowych produkcji dowiadywaliśmy się z gazet. To były wbrew pozorom piękne czasy – dowiadujemy się, w rubryce z newsami, że jakieś studio pracuje nad jakąś grą – ot 4 zdania, jeden akapit, dziękuję dobranoc.

Później nasze ulubione magazyny rywalizowały o „pierwsze spojrzenie”, „preview” czy jak zwał tak zwał – mogliśmy się dowiedzieć mniej więcej jak gra wygląda na etapie wersji alpha czy beta i na tym koniec. Kolejnym krokiem była już recenzja, kasa w dłoni i szybki sprint na autobus, co by zgarnąć grę jeszcze przed zamknięciem sklepu.

Ploteczki pojawiały się, jak najbardziej, ale było to niezwykle rzadkie zjawisko, wręcz można powiedzieć, że marginalne.

Internet nas rozbestwił

W pewnym sensie można tak powiedzieć – w końcu, to dzięki internetowi każdy z developerów czy wydawców rozpoczyna coraz ostrzejszą walkę o naszą uwagę – zwiastuny są jeszcze lepsze, często renderowane, każda kolejna produkcja jest „grą roku”. Nie ma się co uśmiechać – my tego chcemy! Tak, chcemy wiedzieć o naszych grach jak najwięcej, chcemy je oglądać, chcemy w nie grać – TU, TERAZ, NIE JUTRO, NIE ZA ROK.

O ile w przypadku gazet mogliśmy co najwyżej pooglądać sobie obrazki, a dopiero z biegiem czasu, gdy do papieru dołączył srebrny krążek, również i zwiastuny. Nadal jednak warto pamiętać, że gazety ukazywały się co miesiąc, więc i te zwiastuny bywały już „stare”.

Jednakże biegnąć do kiosku byliśmy na max zajarani nowym numerem Secret Service, Top Secret czy Neo Plus. Każdy skrawek informacji na temat naszej gry był skrupulatnie przygotowany przez developerów i wydawców, a informacje do nas docierające podsycały nasze pragnienia, jednocześnie nie zdradzając zbyt wiele na temat samej gry.

Teraz niestety nie wyobrażam sobie takiego cyklu – internet nas rozbestwił, wszystko musi być już, 5 minut po publikacji materiału przez wydawcę… i nie ma co się oburzać – taka rzeczywistość, takie czasy.

Warto jednak postawić pewną granicę

Po dzisiejszej sytuacji z Wiedźminem podobnie jak większość (jeśli nie wszystkie) redakcji innych serwisów, zrobiłem zrzut ekranu i rozpocząłem pisanie niusa. Mniej więcej po 10 minutach doszedłem jednak do wniosku, że nie chcę w tym uczestniczyć. Przede wszystkim dlatego, że to polska produkcja – tak, mocno kibicuję polskim developerom zarówno tym wielkim jak i tym niezależnym.

Chwilę później przyszła jednak kolejna refleksja – czy są to faktycznie rzeczy, które chcę wiedzieć już teraz? Po co mi teraz informacja o przeciwnikach, których spotkam w grze? Po co mi cały scenariusz, czy screenshoty z elementów gry, których twórcy nie chcieli nam prezentować? Czy faktycznie w ostatecznym rozrachunku da nam to frajdę, czy raczej spowoduje, że po zakupie gra prawie niczym nas nie zaskoczy…

Wycieki nakręcają takie serwisy jak m.in. Playing Daily nakręcają popyt na takie materiały, a to jest podyktowane chęcią walki o uwagę czytelników. Nie oszukujmy się, że jest inaczej – jeśli ktoś Wam tak mówi to po prostu kłamie 🙂

Tak więc zamiast pisać o wycieku postanowiłem wybrać się pobiegać i przetrawić całą sytuację „na spokojnie”… wynikiem jest to, co przeczytaliście do tej pory, a także jeszcze jeden wniosek choć mało zaskakujący.

Wszelkie wycieki szkodzą developerom

Kiedy otrzymujemy oficjalną galerię – screenshoty są starannie dobierane tak, aby nie zawierały jakichkolwiek spoilerów. Kiedy pojawia się nowy zwiastun, zawiera on ujęcia tak dobrane, żeby nie dało się połapać o co chodzi. Nie inaczej jest z materiałami wideo prezentującymi rozgrywkę – gameplay dobrze zaplanowany i przedstawiający tylko to co mamy zobaczyć.

[SPOILER Z Assassin’s Creed 1]

Wyobrażacie sobie, że przed premierą Assassin’s Creed 1 pojawiłby się choć jeden screenshot prezentujący Desmonda? Przecież moment kiedy pierwszy raz „wychodzimy” z Animusa był (przynajmniej dla mnie) ogromnym zaskoczeniem.

[KONIEC SPOILERA]

Koniec wycieków na Playing Daily

Oczywiście – również i ja nie jestem bez winy, bo na łamach tego serwisu często pojawiały się różnego rodzaju wycieki, choć jeśli dotyczyły one w jakikolwiek sposób fabuły, to zawsze było to zaznaczone, bądź akurat te informacje starałem się pomijać. Czas jednak trochę przyhipsterzyć i powiedzieć basta – na łamach Playing Daily nie pojawią się już żadne wycieki.

Poważnie, wolę ślinić się jak niemowlak oglądając np. specjalnie przygotowany gameplay Ethana Cartera niż rozjaśniać na maks monitor i ślepić z odległości 5cm w ekran, starając się odgadnąć co tam Chmielarz prezentował na zamkniętym pokazie dla wąskiego grona znajomych developerów.

Trochę żałuję, że refleksja ta dopadła mnie dopiero teraz, ale jak to mawiają – lepiej późno niż wcale. Wolę czas marnowany na poszukiwanie sensacji przeznaczyć na grę, pracę nad ulepszaniem Playing Daily czy pisanie artykułów. Chcę cieszyć się grami, a nie wiedzieć o nich wszystko jeszcze nim się pojawią.

Dziękuję i pozdrawiam 🙂