Dlaczego znaczek „+18” nic nikomu nie mówi?
Opowiem Wam dwie historie, które nie dają mi spokoju i przypominają mi się zawsze wtedy, kiedy myślę o współczesnych grach AAA dostępnych w sklepach i dystrybucji cyfrowej. Chodzi mianowicie o bezsensowność znaczka PEGI, ESRB czy jakiegokolwiek innego systemu klasyfikacji. Zresztą, którego byśmy systemu nie wybrali, interesujący jest zwłaszcza znak – „od 18 lat”, które ma odstraszać nieletnich od kupna gier tylko dla dorosłych. Tylko właśnie… Czy faktycznie odstrasza?
Pierwsze zdarzenie działo się w Empiku w 2011 roku. Wszedłem między półki z grami na Xboxa 360 i zobaczyłem tam chłopczyka około 12 lat i jego mamę. Chłopiec usilnie próbował nakłonić rodzicielkę do zakupu Call of Duty: Black Ops twierdząc, że już grał trochę w tę grę u kolegi, a poza tym wszyscy jego kumple z klasy już ją mają. Jego mama nie wiedziała co zrobić, widząc znaczek określający sugerowany wiek w rogu pudełka, ale już powoli zaczynała się łamać. Kiedy chłopiec dorzucił jeszcze przypomnienie: „Obiecałaś, że jak dostanę piątkę z geografii, to mi kupisz grę!”, matka była już prawie przekonana do zakupu.
Wtedy nie wytrzymałem i włączyłem się do dyskusji. Jako dobry policjant odradziłem zakup Call of Duty. Gra zaczyna się wszak od torturowania głównego bohatera… A potem też bywa ostro. Mama chłopca odetchnęła z ulgą, przepełniona nadzieją, że może ktoś, kto zna się na grach lepiej od niej, pomoże. Padło na mnie, bo byłem najbliżej i już rozpocząłem dialog.
Przejrzeliśmy zatem gry wyścigowe, ale okazało się, że młody nie pała miłością do tego typu rozrywki. Pokazałem mu Prince of Persia i Lego Star Wars – już w to grał. Obejrzeliśmy jeszcze ze trzy pudełka ze znaczkami „12” lub „16”, ale szczególnie wielkiego wyboru nie było. Wtedy zdałem sobie sprawę, że jesteśmy w kropce. Dlaczego? Bo wszystko co pozostało – miało znaczek PEGI 18… To koniec tej historii, ale nie koniec wniosków z niej płynących.
Wiek, a gra w sieci
Drugie zdarzenie miało miejsce nieco później. W Mass Effect 3 grałem na swoim Xbox 360 już od jakiegoś czasu, ale dla lepszego wyniku w singlu – trzeba było stoczyć kilka potyczek w trybie dla wielu graczy. Kupiłem więc abonament Xbox Live Gold i zasiadłem do rozgrywki. Headseta nie miałem, ale nie przeszkadzało mi to w grze. Niektórzy z rozsianych na całym świecie moich wirtualnych kompanów mieli jednak słuchawki i mikrofony. Ale ich głosy nie wskazywały na mężczyzn po mutacji… Więcej nie muszę dodawać. Przypomnę tylko, że Mass Effect 3 także opatrzone jest znaczkiem PEGI 18.
Zrozumiałem że te oznaczenia na pudełku są do niczego. W sensie – absolutnie nie mówią o tym, co dana gra ma w sobie. Owszem, niby na odwrocie pudełka są dokładniejsze ikonki informujące o tym, czy gra zawiera treści związane z seksem, narkotykami, brutalnością czy niepoprawnym językiem, niemniej oznaczenia są nierówne. Taki Mass Effect na Xbox 360 nie ma polskiej wersji, więc w przypadku młodszego odbiorcy nieznającego języka Szekspira nawet Wrex nie klnie, choć znaczek na pudełku jasno mówi, że to gra dla dorosłych. Gorsze, że taki sam znaczek widnieje na pudełkach z Gears of War 3, Dead Island Riptide, o Battlefieldach i Call of Duty nie wspominając. Pomijam już kwestię, że większość gier można kupić w wersji cyfrowej np. w Xbox Live – jednym przyciskiem, jeśli podpięte jest konto PayPal rodzica (albo samemu doładowując takie konto za zdrapkę PaySafe Card kupioną w kiosku. Przykład kolegów z gimnazjum mojego młodszego brata – przyp. Piotr Szychowski) i zupełnie nie ma kontroli nad wiekiem graczy.
Ale nie tylko kontrola jest istotna. Mamy tutaj dwa problemy. Po pierwsze – młody, zapalony gracz zwyczajnie nie ma w co grać. Pół biedy, jak jest w wieku 6-9 lat. Gry (w tym te edukacyjne) dla dzieciaków są, a prędzej czy później młodziak i tak trafi na Minecrafta. Gorzej jak jest w wieku gimnazjalnym i chciałby pograć w coś bardziej zaawansowanego, a nie coś, co sam określi jako „dla dzieci”. Powiem wprost – gdyby mój 14 letni syn chciał zagrać w Alien: Isolation to bym mu nie pozwolił. Podobnie byłoby z Dead Island. Nad Wiedźminem bym się zastanawiał. Ale raczej nie miałbym oporów, aby podsunąć mu Assassin’s Creed: Brotherhood, choć to też gra oznaczona „od osiemnastu lat”. Owszem – zabija się w niej dziesiątki osób. Niemniej przyznacie, że poziom emocji, krwi i brutalności jest w niej zgoła inny, niż w grach o zombiakach ze studia Techland, o Evil Within nawet nie wspominając. Przykłady można mnożyć. Sami jesteście w stanie podać setki tytułów „dla dorosłych”, które spokojnie mogą być rozrywką i dla młodszych. Z drugiej strony – jest masa gier, w które nawet czterdziestolatkowie grając, czują lęk lub obrzydzenie… albo obydwie te emocje razem.
Po co to PEGI?
W ten sposób dochodzimy do fundamentalnego pytania „po co jest to oznaczenie?” I odpowiadam – dokładnie w tym samym celu, co lakoniczna informacja na każdej paczce papierosów, że „palenie powoduje raka i choroby serca”. To tak zwany dupochron dla producentów. Nikt ich teraz nie może pozwać, że zapakowali w papierek od cukierka palec umarlaka, albo, że dali krwawą grę z seksem i przekleństwami dziecku. Dla użytkownika końcowego, który nie wykonał masy pracy przed kupnem gry – to znaczy nie przeczytał recenzji i nie obejrzał kilku gameplayów na YouTube, znaczek „PEGI 18” nic nie mówi. A temu, kto ową pracę wykonał, taki znaczek jest niepotrzebny, bo już doskonale wie, czego spodziewać się po produkcji. Bo w to, że znaczek „od 18 lat” na pudełku z grą jest umieszczany w celu odwrotnym, to znaczy, aby zachęcić młodzież do zakupu – jakoś nie chce mi się wierzyć.
Jeśli zatem, czytelniku, jesteś rodzicem, a twoje dziecko lubi pograć – to przygotuj się na to, że będziesz musiał trochę poszperać w internecie, bo odmawiając nastolatkowi niektórych gier z „PEGI 18” na pudełku – pozbawiasz go fajnej zabawy. Jest jednak szansa, że czytasz te słowa i trafiłeś na ten portal, bo trochę w świecie gier wideo się obracasz. Wtedy masz ułatwione zadanie, a tego póki co ciągle brakuje w naszym społeczeństwie. Świadomości i zainteresowania rozrywką XXI wieku przez rodziców pociech w wieku szkolnym.