Granie z kobietą – wyzwania na walentynki
Jeśli facet kupuje swojej dziewczynie pada, to znaczy, że albo zwariował, albo potrzebuje leczenia w jakiejś grze RPG lub MOBA. Tak mówi stare internetowe powiedzenie, choć to nie do końca prawda.
Faktem jest, że kobiety grają mniej w gry wideo niż faceci. Faktem jest też to, że zazwyczaj są to zwyczajne dziewczyny, a nie supermodelki jak często prezentowane jest nam to na memach internetowych. Ale nie o tym chciałbym opowiadać. Dziś walentynki, zatem po romantycznej kolacji z drugą połówką i kinie – można z nią pograć w jakąś fajną grę.
No dobrze. Zazwyczaj nie grasz z dziewczyną na pierwszej randce. Ale na drugiej – czemu nie? Jeśli twoja wybranka nie jest zapaloną fanką rozrywki przed monitorem, musisz niestety wyłożyć trochę pieniędzy w coś co ją przekona do grania, Niestety, pewnie będzie to trochę więcej, niż tyko kupno drugiego pad. Przyda się zainwestować, na przykład, w Kinecta…
Przede wszystkim – wizerunek
Jeśli twoja wybranka nie jest graczem, to powiedzmy siebie szczerze – nie będzie łatwo. Jeśli jeszcze gry kojarzą jej się z „bezmyślną rozrywką dla dzieciaków” – to zadanie jest bardzo trudne. Ale przecież „Achievment unlocked” musi być i nowy gracz wciągnięty w granie też musi być. Przede wszystkim, musisz zerwać (przynajmniej na razie) z wizerunkiem gracza – geeka, który przez 12 godzin bez przerwy siedzi w samych gaciach i w poplamionym podkoszulku, w słuchawkach na uszach przed komputerem i „strzela do stworów”. Zacznij od czegoś łagodnego. Oczywiście będzie to trochę kosztować. Kup Wii albo Kinecta (chociaż Wii będzie lepsze ze względu na tytuły – nawet niekoniecznie zaraz trzeba wykładać gotówkę na Wii U, może być starszy model konsoli Nintendo) i za wszelką cenę pokaż jej granie jako przyjemną rozrywkę w salonie, a nie w dusznym pokoiku przy zgaszonym świetle. Pokaż, że gry nie są krwawe i polegają na współpracy – pozwalają na granie razem. Będzie wniebowzięta, jeśli okaże się, że wirtualna rozrywka może być jak najbardziej realna – wymagająca ruchu, a nie tylko kojarząca się z siedzeniem w fotelu… Dbaj o wizerunek gracza.
Jakie gry wybrać?
Poza wyborem platformy, trzeba zdecydować się na gry. Dlaczego poleciłem gry ruchowe? Bo mają małą barierę wejścia. Dla ciebie granie na padzie od Xboxa albo od Playstation nie stanowi problemu. Dla kogoś, kto pierwszy (albo drugi) raz w życiu ma kontroler w ręku – opanowanie płynnej zabawy nim może być trudne. Weź to pod uwagę. Przy grach kontrolowanych ruchem – nie ma tego problemu (Kinect nie ma wszak wcale kontrolera), albo przynajmniej – kłopot jest znacznie mniejszy (kontrolery Wii, czy Playstation Move sa raczej proste w obsłudze). Dlatego, m.in. granie z dziewczyną nie-graczką na konsoli w gry Lego nie jest łatwe – bo tam jednak się sporo dzieje i trzeba naciskać rozmaite kombinacje przycisków na kontrolerze.
Aby dobrze się bawić z drugą, piękniejszą połówką przy graniu, niekoniecznie musimy sięgać po gry dla dzieci. Wiele produkcji do zabawy rodzinnej nie jest infantylne i zapewniają wciągającą rozrywkę zarówno dla młodszych jak i starszych. Propozycje? Ot pierwsze z brzegu Mario Kart. Gra ta jest zarówno w wersji na Wii jak i w nowszej – na Wii U. Dobrym rozwiązaniem będą także gry sportowe – które są zazwyczaj dodawane do kontrolerów ruchowych i są dostępne na wszelkie możliwe platformy – Wii, Kinect i Move. Nie wspominając już o rozmaitych odmianach Dance Dance Revolution czy Just Dance – zwłaszcza, że maty do zabawy w DDR kosztują grosze, a wersje tej gry ruszą nawet na niezbyt wypasionym laptopie.
Moim odkryciem miesiąca jest natomiast jeszcze jedna rzecz… Otóż dziewczyny lubią gry wyścigowe. Serio. Współzawodnictwo jest świetne – zwłaszcza, że do takiej gry można usiąść na chwilę. Jeden wyścig nie trwa zazwyczaj długo i można porywalizować – kto na danej trasie uzyskał lepszy czas. Problem z obsługą kontrolera też odpada – w przypadku większości ścigałek używa się tylko triggerów i ewentualnie jednego klawisza jako hamulca ręcznego. I tak – cała masa gier staje przed nami otworem. Forza? Need For Speed? Gran Turismo? Możliwości jest wiele.
Potrzeba czasu
Nie myśl sobie, że pogracie chwilę w Star Wars Kinect i już od razu wasza druga połówka będzie szlachtować Zombie w co-opie Dying Light. To nie dla niej. Zaangażowanie jej w granie – będzie wymagało trochę czasu, nieco wyrzeczeń z Twojej strony i, przede wszystkim – masy cierpliwości. Ale to wykonalne. I, kto wie, może niedługo będzie wymiatać na turnieju StarCrafta.
Oczywiście, jest szansa, że twoją wybranką jest dziewczyna, która rozwala cię w LOLa, Mass Effecta przechodzi już ósmy raz, a w Battlefielda po sieci pyka na hardzie. Ale, statystycznie rzecz biorąc – mniej jest graczek niż graczy, więc większe prawdopodobieństwo jest niestety takie, że Pani twego serca dopiero będzie wymagać wciągnięcia w świat wirtualnej rozrywki. A zapewne wiecie – że jest w co wciągać, bo nie ma nic lepszego niż granie razem…
I najważniejsza rada na granie w walentynki:
Daj jej wygrać, choć raz. Nie musisz udowadniać, że jesteś najlepszy. Nie teraz. I przede wszystkim – dobrze się bawcie. Czego Wam (i sobie) życzę…