Asset 3

Wiedźmin 3: Dziki Gon – recenzja [PS4]

Andrzej Kała / 19.05.2015
komentarze: 0

Z Wiedźminem 3 spędziłem już wiele godzin, więc najwyższa pora napisać kilka słów o tej produkcji. Czy było warto czekać? Czy jest to faktycznie takie objawienie o jakim wszyscy piszą? Zapraszam do recenzji.

Ciri, Dziki Gon i Biały Wilk

Wiedźmin 3: Dziki Gon

Tym razem główną osią dla wszystkich wydarzeń wbrew pozorom nie jest Dziki Gon, a młoda dziewczyna, Cirilla. Dla tych, którzy nie są zbyt dobrze zaznajomieni z sagą Sapkowskiego, krótkie wyjaśnienie kim jest Ciri i dlaczego jest tak ważna dla Geralta.

Otóż Ciri to córka królowy Pavetty i Jeża z Erlenwaldu, co czyni ją również królową Cintry. Z punktu widzenia wiedźmińskiej sagi jednak ważniejsza jest kwestia tego, że Ciri to dziecko-niespodzianka, które Jeż obiecał Geraltowi w zamian za zdjęcie z niego klątwy.

Wiedźmin 3: Dziki Gon

Teraz młoda dziewczyna ucieka przez cały Kontynent przed ścigającym ją Dzikim Gonem, a my staramy się ją odnaleźć. Dlaczego jest ścigana? Do czego może ona być potrzebna Dzikiemu Gonowi? Te pytania pozostają otwarte, a twórcy bardzo powoli odkrywają przed nami kolejne karty. Pojawia się także mnóstwo nowych, ciekawych postaci, ale nie zabraknie też wielu starych znajomych.

Ogromny, bogaty świat

Wiedźmin 3: Dziki Gon

Przemierzając wzdłuż i wszerz świat gry z każdą kolejną napotkaną postacią, osadą czy jaskinią, poznajemy go coraz lepiej i widzimy, że nie mamy do czynienia ze zwykłym “zaludnianiem mapy”.

Spora część napotykanych postaci ma swoje historie, a co więcej, mają także dla nas różnego rodzaju zlecenia, czy prośby, przekładające się na ogrom zadań pobocznych. Do tego dochodzą jeszcze postaci napotykane losowo w trakcie podroży.

Skoro jesteśmy przy temacie podróży, to nie sposób pominąć kwestii rozmiarów mapy. Grę rozpoczynamy w Białym Sadzie, który już posiada słuszne rozmiary, ale stanowi zaledwie mały wycinek gigantycznych, ręcznie przygotowanych terenów (a nawet jeśli część rzeczy była generowana z automatu, to był to cholernie dobry automat!). Kiedy już odkryjemy kolejne lokacje – Velen, Novigrad czy Wyspy Skelliga, teren do przeczesania rozrasta się do takich rozmiarów, że na samych podróżach spokojnie stracimy kilka godzin. Owszem, są punkty szybkiej podróży, ale przemierzając świat konno czy przy pomocy łodzi, możemy napotkać ciekawe, mniej lub bardziej losowe zdarzenia i postaci.

W większości osad znajdziemy również wielkie tablice ogłoszeniowe, na których oprócz wszelkiej maści lokalnych informacji i ciekawostek, znajdziemy także zlecenia dla Wiedźminów.

Część z nich to owszem, typowe “zabij potwora z bagien”, ale niektóre polegają np. na odnalezieniu zagubionych członków rodziny. Te są szczególnie ciekawe, bo autorzy zainwestowali czas i stworzyli rozbudowane historie tych postaci, które mamy okazje poznać w trakcie wykonywania tych zadań. Można powiedzieć śmiało, że niewiele one ustępują w tym względzie głównemu wątkowi fabularnemu.

Wiedźmin 3: Dziki Gon

To wszystko pozwala stworzyć bardzo wiarygodny, tętniący życiem świat, w którym łatwo się zatracić. Zaczynamy być Geraltem, czujemy ciężar rozmowy z tymi ludźmi, chcemy im pomóc i co więcej, nie zawsze robimy to dla pieniędzy. Bywa nawet tak, że w trakcie wykonywania takowego zadania jesteśmy stawiani przed trudnym wyborem, który choć może nie mieć wpływu na nas, ma wpływ na osoby związane z tym zadaniem, a one dzięki wspominanemu, bogatemu opisowi, nie są nam obojętne…

Świat Wiedźmina 3 jest dodatkowo bliższy nam, bowiem na wskroś przesiąknięty jest słowiańskim klimatem, historią i legendami. To wszystko jest okraszone kapitalnym, ostrym humorem, choć przyznać trzeba, że nasi rozmówcy często nie przebierają w słowach, choć o dziwo nigdy to nie razi i raczej akcentuje ostrość wypowiedzi, niż jest niepotrzebnym przekleństwem.

Bez wątpienia jest to owoc tysięcy godzin pracy wielu osób i nie ma co się oszukiwać, wyjątkowo smaczny, soczysty i świeży owoc.

Zabawy

Oprócz zadań pobocznych, natrafiłem również na nieco bardziej rozrywkowe aspekty Wiedźmina 3, a najbardziej z nich widocznym jest karciana gra Gwint, w którą możemy zagrać niemalże z każdą napotkaną osobą. Oprócz niej są jeszcze walki na pięści dla tych, którzy chcą się spróbować oraz wyścigi konne.

Żadna z tych aktywności nie jest obowiązkowa, ale pozwalają choć na chwilę odsapnąć i zrelaksować się. W końcu nie ma to jak wygrana w wyścigu konnym zakończona kuflem dobrego piwa.

Alchemia, magia i tradycyjne obijanie mordy

Czas przyjrzeć się nieco bliżej samej rozgrywce, która doczekała się kilku mocnych zmian w stosunku do poprzedniczki.

Walka

Wiedźmin 3: Dziki Gon

Na początek to, co zmieniono najmocniej, czyli system walki. Nadal Geralt w trakcie walki wykonuje imponujące piruety, przez co pojedynki są wizualnym majstersztykiem, ale tym razem jesteśmy w stanie w dowolnym momencie ten piruet przerwać. Dzięki temu walka staje się bardziej dynamiczna, a my mamy większą kontrolę nad naszymi poczynaniami. Ataki przeciwników możemy zarówno blokować, jak i parować, co pozwala nam na szybkie wyprowadzenie bardzo skutecznej kontry.

Owszem, nadal sprawdza się wypuszczenie “trzech szybkich w podkoszulek” i odskoczenie do tyłu, ale również klepanie na oślep przycisków lekkiego i ciężkiego ataku może przynieść oczekiwane rezultaty. Można powiedzieć, że system walki jest tak rozbudowany jak bardzo chcemy go poznać.

Stawiając czoła dużemu przeciwnikowi, jak choćby Gryf, z którym walczymy blisko początku rozgrywki, mamy kilka opcji podejścia do tego pojedynku.

Wiedźmin 3: Dziki Gon

Oczywiście ten screen nie ma związku z walką, ale Yennefer…

Możemy na przykład postawić na zwinność, unikanie ciosów, bloki i skuteczne ataki bez przygotowania, co pozwoli nam pokonać każdego przeciwnika, ale jednocześnie czyni to sam proces długim i nieco skomplikowanym.

Możemy też do takiego pojedynku się przygotować – wywarzyć odpowiednie eliksiry, które np. zwiększą siłę naszego ciosu i przyspieszą regenerację zdrowia, sporządzić specjalne smarowidło na miecz, zwiększające dodatkowo zadawane obrażenia, oraz przemyśleć wykorzystanie pułapek i znaków. W ten sposób walka staje się bardziej taktyczna, choć często wbrew pozorom również łatwiejsza.

Jeśli chcecie poczuć się jak prawdziwy Wiedźmin, bez dwóch zdań należy wybrać tę drugą ścieżkę, która jest nieco bardziej czasochłonna ale jednocześnie pozwala mocniej wsiąknąć w świat gry.

Alchemia

Nie da się ukryć, że alchemia stanowi ważny element “arsenału” Geralta. Pozwala w stosunkowo prosty sposób ułatwić sobie życie, dzięki czemu starcie z nawet całkiem sporymi przeciwnikami, nie musi być walką o przetrwanie.

Każdy eliksir, każdy olej, wymagają odpowiedniego zestawu składników, od kwiatów czy liści, po części ciał poległych stworów czy konkretne fiolki z cieczami. Te pierwsze możemy zawsze łatwo napotkać na swojej drodze, bowiem odpowiednie krzaki “rosną praktycznie na każdym rogu”. Nieco trudniej sprawa wygląda z przeciwnikami, bowiem tutaj dochodzi element losowych przedmiotów jakie po sobie pozostawiają. Ostatnią grupę składników natomiast możemy albo znaleźć w różnego rodzaju kufrach, koszach i innych skrytkach, bądź kupić od jednego z wielu handlarzy.

Choć często jest to żmudna robota, to jednak poświęcenie odrobiny czasu na przygotowanie odpowiednich wywarów może zaowocować nawet sporym ułatwieniem walki z przeciwnikiem przewyższającym nas poziomem doświadczenia.

Znaki

Wiedźmin 3: Dziki Gon

Wiedźmini nie są magami, więc od razu możecie zapomnieć o wszelkiego rodzaju kulach ognia, gradach piorunów i tym podobnych megazaklęciach, która zrównałyby Dziki Gon z glebą w kilka sekund.

Zamiast nich, Biały Wilk może parać się znakami, które są prostymi zaklęciami, wymagającym zaledwie podstawowych umiejętności magicznych oraz… posiadania medalionu wiedźmińskiego.

Choć nie sieją spustoszenia, to jednak w trakcie walki mogą nie raz pomóc nam przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść. Dla przykładu – znak Quen, tworzy wokół osoby rzucającej specjalną tarczę pochłaniającą w zależności od poziomu rozwoju znaku, od jednego do kilku ciosów, co może mieć decydujący wpływ na nasze przetrwanie. Natomiast znak Igni pozwala zaatakować przeciwników ogniem, co w przypadku istot szczególnie na takowy wrażliwych, całkowicie zmienia obraz walki.

Jak wspomniałem już, znaki można także “ulepszać”, co zwiększa ich skuteczność oraz odblokowuje dodatkowe efekty czyniąc z Geralta całkiem sprawnego prawie-maga.

Umiejętne operowanie nimi i łączenie ze sobą ich efektów potrafi ułatwić życie. Warto więc o nich pamiętać i jak najszybciej się z nimi oswajać.

Jest tego jeszcze więcej…

Oczywiście to zaledwie wierzchołek góry lodowej, bowiem dochodzą do rozwoju postaci jeszcze mutageny, a posiadany przez naszego wiedźmina ekwipunek można nie tylko wymieniać na nowy, lepszy, ale także ulepszać.

To wszystko składa się na bardzo rozbudowany system nie tylko walki, ale i rozwoju postaci, a w efekcie pozwala nam na stworzenie bohatera idealnie komponującego się z preferowanym przez nas stylem rozgrywki.

Nie taki Wiedźmin brzydki jak go malują

Wiedźmin 3

W Wiedźmina mam okazję grać na PlayStation 4 i cały czas nie mogę wyjść z podziwu jak pięknie ta produkcja wygląda. Owszem, da się momentami zauważyć, że mogłoby być nieco lepiej, ale są to raczej różnego rodzaju niuanse.

Po części w tym zadowoleniu może się kryć brak ogrywania produkcji na PC od kilku lat, przez co może nie mam dobrego porównania, ale z drugiej strony jakie to ma znaczenie?

Wiedźmin 3: Dziki Gon

CD Projekt RED przygotował piękny świat, a w trakcie naszych wojaży towarzyszy nam nie tylko świetnie zrealizowany cykl dnia, niezależny od tego czym akurat się zajmujemy. Podobnie sprawa wygląda w przypadku zmiennych warunków pogodowych – kilka sytuacji jest ewidentnie “ustalonych”, jednakże wykonując zadania poboczne i podróżując po świecie, wielokrotnie będziemy mieli okazję doświadczyć nie tylko ciepłych promieni słonecznych, ale również silnej wichury i ulewy.

Czy Wiedźmin 3: Dziki Gon na konsolach wygląda tak dobrze jak na pierwszych materiałach? Nie, ale to wcale nie oznacza, że wygląda źle – jest prześliczny, choć dałoby się przyczepić do kilku drobiazgów tu i tam.

Wiedźmin 3: Dziki Gon

W zasadzie wizualnie nie przypadła mi do gustu zbyt obszerna paleta barw wykorzystana w grze, przez co staje się ona nieco zbyt baśniowa, a jednak bardziej mroczny i wyprany z kolorów Wiedźmin nieco lepiej by się komponował z poruszaną tematyką i ogólnym tonem gry.

Jakże on brzmi

Zupełnie inaczej wygląda sprawa w przypadku warstwy dźwiękowej, która dla mnie jest absolutnym majstersztykiem.

Wiedźmin to jedna z niewielu gier, której nie wyobrażam sobie w angielskiej wersji językowej i choć jest ona zrealizowana bardzo dobrze, to jednak ja pozostaję przy polskich aktorach. Prym wiedzie tutaj oczywiście Jacek Rozenek w roli Geralta, ale również inne główne postaci świetnie dotrzymują mu kroku.

Owszem, zdarzają się niezbyt trafione głosy, co szczególnie słychać w przypadku dzieci, ale są to odosobnione przypadki i nie wpływają znacząco na ogólny odbiór.

Mistrzostwem świata natomiast jest ścieżka dźwiękowa, nad którą pracowało kilku autorów, a owoc ich pracy to płyta, którą można słuchać godzinami nawet bez grania i odpłynąć.

Prawdziwy diament z kilkoma skazami

Na tym diamencie jest jednak również kilka rys, z których najbardziej rzucają się czasami w oczy gubione klatki animacji. Co ciekawe, zdarza się to wyłącznie w trakcie cutscenek, a nigdy w trakcie rozgrywki – tak jakby doczytywanie kolejnych elementów rozgrywki po cutscence powodowało czkawkę.

Wspomniałem już o palecie kolorów, ale warto także zwrócić uwagę na miejscami nieco słabsze tekstury, bądź widoczny “pop in” obiektów kiedy pędzimy na koniu.

Wiedźmin 3: Dziki Gon

Nie sposób nie zwrócić także uwagi na miasta, które miejscami wyglądają na prawie wyludnione. Brakuje nieco większych ilości mieszkańców, sprawiających że te większe “metropolie” tętniłyby życiem.

To wszystko jednak są kosmetyczne drobiazgi, które tylko nieznacznie mogą wpływać na radość z gry.

Wiedźmin 3: Dziki Gon

Zupełnie osobną kwestią jest jednak interfejs, który w przypadku wersji PC może i będzie w miarę wygodny, ale nawigowanie po nim przy użyciu pada do PS4 czy Xbox One, to już zupełnie inna para kaloszy. Ilość kratek, krateczek i slotów jest ogromna, a skakanie między nimi jest żmudne i irytujące. Owszem, jest lepiej niż w przypadku Wiedźmina 2, ale nadal widać, że brakuje w CD Projekt RED osoby, która potrafiłaby to jakoś sensownie ogarnąć.

Powyższy problem jest odczuwalny kiedy potrzebujemy znaleźć w ekwipunku np. jakiś konkretny list/książkę, której przeczytania wymaga od nas wykonywane właśnie zadanie, bądź np. jakich składników jeszcze nam brakuje do wykonania nowej broni czy zbroi, bądź przygotowania oleju/eliksiru. Owszem, można do tego przywyknąć i da się go używać, ale “szału nie ma” i zdecydowanie jest tutaj sporo miejsca na poprawki.

Wiedźmin 3: Dziki Gon

Na plus w przypadku interfejsu jednak zaliczyłbym bardzo czytelny i fajnie przemyślany bestiariusz, do którego często będziemy zaglądać. Łatwo można zorientować się co skutecznie pomoże nam w pozbyciu danego przeciwnika.

Niestety sporo można zarzucić także “nawigacji”, która sugeruje nam najkrótszą drogę do celu – wystarczy na chwilę zboczyć i zaczyna się gubić, często sugerując nam jazdę w przeciwnym kierunku tylko dlatego, że w ten sposób szybciej dotrzemy do ubitej drogi.

Prawdziwa perełka

Wiedźmin 3: Dziki Gon

Patrząc na całokształt dzieła CD Projekt RED trudno jest oprzeć się wrażeniu, że mamy po prostu do czynienia z arcydziełem. To jest prawdziwa perełka zarówno jeśli spojrzymy na przygotowaną przez autorów historię jak i sposób narracji.

Ogromny, przepiękny świat, pełen zajęć skutecznie i w ciekawy sposób odciągających nas od głównego wątku pozwala zatracić się w nim na dziesiątki godzin i sprawia, że nie sposób się nudzić.

Wspaniała muzyka buduje niepowtarzalny klimat i idealnie wciąga nas do wiedźmińskiego świata.

Wiedźmin 3: Dziki Gon ociera się o ideał, ale niestety nie udaje jej się wspiąć na to podium. Umówmy się jednak, że te drobne niedoróbki w żaden sposób nie przekreślają tej produkcji – to nadal jedna z najlepszych gier RPG w jakie miałem okazję zagrać i pozycja obowiązkowa w biblioteczce każdego gracza.

Egzemplarz gry na PlayStation 4 do recenzji otrzymaliśmy od wydawcy. Wszystkie screeny pochodzą z wersji na PlayStation 4.