Technobabylon – recenzja [PC]
W ostatnim czasie, przy okazji recenzji The Book of Unwritten Tales 2 oraz Broken Age, miałem okazję poszerzyć nieco horyzonty w kwestii przygodówek point’n’click. Kiedy dowiedziałem się, że następną grą jaką wezmę na warsztat będzie Technobabylon, nie wykazałem wielkiego entuzjazmu (bo zmęczenie tematem, bo Wiedźmin w napędzie itd.), ale mimo wszystko postanowiłem ten tytuł sprawdzić i poświęcić mu cały potrzebny czas, bez półśrodków. I nie skłamię, jeśli powiem, że w ogóle nie żałuje tej decyzji.
Cyberpunk 2087
Technobabylon przenosi nas do roku 2087, gdzie wcielimy się w role specjalnych agentów policji oraz młodej dziewczyny, której życie pochłonięte jest przez pewien rodzaj uzależnienia. Wystarczy rzut oka na ich codzienność, aby przekonać się, że przez te kilkadziesiąt lat świat zmienił się nie do poznania.
Charlie Regis i Max Lao stanowią zgrany zespół agentów CEL, których działania nadzorowane są przez sztuczną inteligencję zwaną Centralą. Starają się oni rozwiązać zagadkę tajemniczych morderstw dokonanych przez hakera przejmującego umysły, znanego pod pseudonimem Mindjacker. Jest to możliwe za sprawą odpowiednika dzisiejszego Internetu, który nosi tutaj nazwę Trance. Od zwykłej sieci różni się tym, że do wirtualnego świata przenosi się cały umysł, a jego wewnętrzna struktura przypomina połączenie jakiegoś dziwacznego social-MMO z Matrixem.
Latha Sesame – wspomniana wcześniej dziewczyna – spędza w Trance większość swojego życia, wychodząc tylko wtedy, kiedy naprawdę musi. Tak w dużym skrócie przedstawia się życie naszych bohaterów w mieście Newton. Mieście w którym androidy serwują drinki w barach, a ludzie bez wszczepów w mózgu to chodzące antyki.
Każdy ma coś do ukrycia
Gra to kryminał sci-fi przedstawiający głównie walkę bohaterów ze swoją przeszłością i próbę odnalezienia swojego miejsca na świecie. Rozwój wydarzeń stopniowo przybliża poszczególne persony, ujawniając graczowi coraz więcej i więcej detali, które ją stworzyły. To zdecydowanie największa siła Technobabylonu. Przedstawiona historia również jest bardzo dobra i zbrodnią byłoby zdradzenie czegokolwiek. Powiedzieć mogę natomiast, że słabym punktem fabuły były przewidywalne zwroty akcji – czujni gracze szybko zorientują się do czego wszystko zmierza.
W kluczowych miejscach otrzymujemy możliwość podjęcia pewnej decyzji, która wpłynie później na zakończenie gry. Ponowne przejście z pewnością pozwoli Wam na zapoznanie się z pojawiającymi się tu i ówdzie niuansami – długo zapamiętam moje zdziwienie, kiedy po wklepaniu losowego numeru telefonu dodzwoniłem się do jakiegoś Polaka. Przypominam, że gra jest w pełni po angielsku.
Technobabylon ma nierówny poziom trudności. Zazwyczaj jest łatwo, ale bywało, że nie miałem pojęcia co dalej robić i musiałem sięgnąć do Internetu po poradę. Nie wstydzę się tego wcale – niektórych rozwiązań nie domyśliłbym się nigdy w życiu.
Stara szkoła
Gra powstała przy użyciu Adventure Game Studio. To taki RPG Maker dla przygodówek. Podobno Technobabylon wyciska z AGS ostatnie soki. Niestety nie mogłem tego sprawdzić, ponieważ nie grałem w inne tytuły stworzone przy pomocy tego narzędzia. Z całą pewnością stwierdzić mogę jednak, że nie jest to tytuł dla graficznych purystów. Gra działa w niskiej rodzielczości, jest rozpikselowana tak bardzo, że z początku nie mogłem przyzwyczaić się do czytania zawartych w niej napisów. Szybko jednak przestałem zwracać na to uwagę, same teksty nie przeszkadzały tak bardzo dzięki temu, że wszystkie dialogi były w pełni udźwiękowione.
Skoro przy tym już jesteśmy – głosy bohaterów w Technobabylonie są świetne. Byłem miło zaskoczony słysząc, że aktorzy przyłożyli się do swoich ról i wykonali kawał dobrej roboty. Warstwa muzyczna to głównie ambient – zazwyczaj lepszy niż gorszy, ale cudów się nie spodziewajcie.
Kupować, nie kupować?
Technobabylon to w moim odczuciu przygoda warta zainteresowania. Szczególnie dla fanów starych przygodówek, gdzie rozwiązanie nie zawsze jest jak na tacy, a kanciasta grafika przywodzi wspomnienia – nie przekleństwa. Tym młodszym nie zawsze wszystko podpasuje, ale gęsty klimat cyberpunku i niesamowicie dobrze zarysowani bohaterowie powinni przytrzymać Was przed monitorem do samego końca.
Egzemplarz gry w wersji PC do recenzji dostarczył wydawca.