Asset 3

Lords of Xulima – recenzja [PC]

Konrad Ptasiński / 28.06.2015
komentarze: 0

Oldschool-RPG zalicza w ostatnim czasie całkiem udany powrót. Dostaliśmy przecież Wasteland 2 – sequel gry, która stanowiła inspirację dla wielu klasyków, Pilars of Eternity przypominające jak bardzo potrzeba nam powrotu do czasów Baldur’s Gate, które też zostało jakiś czas temu usprawnione w postaci Enhanced Edition. Jest popyt – jest podaż. Po godzinach spędzonych z trzecim Wiedźminem, miałem okazję doświadczyć małej podróży w czasie, kiedy zagrałem w tytuł, który doskonale wpisuje się w ten wspomniany wcześniej trend. Czy Lords of Xulima to coś więcej niż relikt z czasów, które już nie wrócą? Zapraszam do recenzji.

Historia bogów i ludzi

Lords of Xulima opowiada historię Gaulena – podróżnika, którego bóg, Golot Stwórca, wyznaczył na swojego ziemskiego herolda i powierzył misję oczyszczenia skalanych złem świątyń. W tym celu Golot musi zebrać drużynę i dobić do kontynentu Xulima, na którym żaden człowiek nie postawił jeszcze stopy. Fabuła jest strasznie pompatyczna i ciężko tak naprawdę wczuć się w opowiadaną historię. Nie jest jakoś szczególnie miałka czy pisana na kolanie, nic z tych rzeczy. Zwyczajnie sprawia wrażenie tak „typowej fabuły RPG” jak to tylko możliwe. Ile to już było tych gier, w których jesteśmy Wybrańcem Czegoś lub Kogoś?

Lords of Xulima

Zaczynamy przygodę

Mimo początkowego zawodu warto zacisnąć zęby, bowiem tytuł ten oferuje więcej niż mogłoby się wydawać. Zacznijmy od początku czyli wyboru naszej postaci. Główny bohater jest niestety predefiniowany, ale spokojnie – możemy dostosować dowolnie pozostałych członków drużyny. Jak przystało na oldskulowe RPG, wybieramy imię, płeć, portret, klasę (wszystkie dziewięć możecie zobaczyć na obrazku poniżej) oraz bóstwo. Oczywiście najważniejsze są dwa ostatnie wybory. Różnice między poszczególnymi klasami są zarysowane bardzo dobrze i szybko można to zauważyć podczas pierwszej walki, o czym już za chwilę. Wybór bóstwa to oczywiście zgrabnie przebrany bonus w postaci dodatkowego doświadczenia, siły czy ataku. Nie da się ukryć, że nie spędzicie godzin w kreatorze postaci, ale według mnie jest on całkowicie wystarczający.

Lords of Xulima

W grze do wyboru mamy trzy poziomy trudności – Normalny, Weteran RPG i Hardcore. Sami twórcy uprzedzają jednak, że gra stworzona była z myślą o graniu na co najmniej drugim. Osobiście grałem właśnie na tym poziomie i muszę przyznać, że nie jest on szczególnie zabójczy, ale wymaga wykorzystywania wszystkich mechanik gry oraz wyciskania stu procent z dostępnych misji i innych możliwości zarobku/rozwoju.

Do broni!

Świat w Lords of Xulima przemierzamy spoglądając na naszą postać z lotu ptaka, jednak sama walka toczy się już z perspektywy pierwszoosobowej, w systemie turowym. Z początku wydaje się on niezbyt logiczny, ale już po chwili można załapać podstawy. Opiera się on głównie na odpowiednim ustawieniu drużyny. Postaci władające bronią krótkodystansową ustawione są w pierwszej linii, natomiast magowie czy łucznicy działają zza ich pleców.

Lords of Xulima

Walka nabiera nowego wymiaru w momencie, kiedy nauczmy naszą drużynę specjalnych umiejętności – odpowiednie ich wykorzystanie to klucz do zwycięstwa. Jeżeli problemy nas przerastają, możemy zwrócić się do Golota za pośrednictwem Amuletu, który zapewni nam złoto, ucieczkę od walki czy leczenie. Jednak nie ma nic za darmo, Amulet szybko rozładowuje się, a jego ponowne naładowanie to nie następuje szybko. Starałem się jednak z niego nie korzystać, bo za bardzo kojarzył mi się z… cheatami.

Przeciwników w grze możemy spotkać na dwa sposoby. Pierwszy z nich to oczywiście świadome zaatakowanie przeciwnika znajdującego się na mapie, drugi natomiast przypomina bardziej gry jRPG, w których starcia odbywają się losowo, a naszych oponentów nie jesteśmy w stanie dostrzec. Nigdy nie byłem fanem tego typu rozwiązań, ale na szczęście po stoczeniu kilku pojedynków w danej lokacji, przeciwnicy nie będą się już pojawiać znienacka, a my dostaniemy bonusowe punkty doświadczenia.

Wielki świat małych postaci

Kontynent, po którym możemy się poruszać to zbiór małych sandboxów, które najlepiej zwiedzić i wykorzystać w całości zanim ruszymy dalej. Obszary takie nie są szczególnie duże, ale jako że jest ich wiele, okazji do zabawy nie zabraknie. Spotykamy w nich (nie licząc masy przeciwników) NPC, z którymi rozmowy potrafią się czasami bardzo wydłużyć, osoby leczące rany, sklepy z ekwipunkiem oraz z zapasami jedzenia (które trzeba regularnie uzupełniać) i wiele, wiele innych.

Lords of Xulima

Możliwości rozwoju postaci jest dużo. Co poziom przydzielamy odpowiednie punkty do konkretnych statystyk, a co jakiś czas odblokowują nam się umiejętności specjalne, spośród których wybieramy te najważniejsze dla naszego stylu grania. Można oczywiście rozwijać wszystkie, ale wiadomo – ten kto chce być dobry we wszystkim, nie będzie najlepszy w niczym. Początkowo długo zajmuje zebranie ekwipunku, jednak z czasem liczba dostępnych pancerzy, broni czy zwojów zwiększa się.

Lords of Xulima

W oczy rzuca się nierówna grafika. Tak jak środowisko wygląda przepięknie, tak animacje są paskudne, a modele przeciwników oklepane jak tylko się da i co gorsza, ich wykonanie woła o pomstę do nieba. Jeżeli jesteście w stanie wyobrazić sobie najbardziej typowego goblina w fantasy – tak będzie on wyglądał w tej grze. Na szczęście muzyka to całkiem inna liga. Nieustannie towarzyszą nam przyjemne motywy, których słuchanie tylko wzmacnia klimat samej gry. Jednym słowem jest świetnie.

Grać? Grać!

Lords of Xulima to gra, dla której warto przymknąć oko na pewne niedociągnięcia. Nijaka fabuła i inne pomniejsze potknięcia szybko są rekompensowane przez świetną rozgrywkę i prawdziwe RPG dla weteranów gatunku. Gracze przyzwyczajeni do nowszych rozwiązań również powinni dać jej szansę – załapanie zasad nie zajmuje wiele, a taka „podróż w czasie” to z pewnością doświadczenie warte spędzenia co najmniej kilkunastu godzin.

Egzemplarz gry do recenzji otrzymaliśmy od wydawcy.