Asset 3

Transformers: Devastation – recenzja [X360]

Andrzej Kała / 20.10.2015
komentarze: 0

Studio Platinum Games zabrało się za Transformery od nieco innej strony, za wzór biorąc nie wypuszczone niedawno filmy, lecz kultowy serial animowany z lat 80. Czy rezultat jest tak dobry jak promujące go zwiastuny?

You’ve got the touch!

Transformers Devastation

Podobnie jak większość odcinków pierwszej serii Transformerów, zwanej również Transformers G1, produkcja studia Platinum Games nie posiada zbyt wyszukanej fabuły.

Jakaś potężna energia z wnętrza Ziemi stara się zniszczyć naszą planetę i o dziwo, tym razem Decepticony nie przyczyniły się do tej sytuacji. Jednak każda okazja do unicestwienia naszej planety jest na rękę Megatronowi, więc szybko nasi przeciwnicy chwytają okazję i starają się dotrzeć do źródła energii. Jako Autoboty musimy oczywiście im w tym przeszkodzić i … na tym można zamknąć temat.

Historia prosta, ale jakże idealnie wkomponowująca się nie tylko w to, do czego przyzwyczaił nas serial, ale również w tempo rozgrywki.

You’ve got the pooo-weeeeer!

Transformers: Devastation

Największą siłą Transformers Devastation jest przywiązanie do drobnych detali ze strony twórców. Przede wszystkim – oprawa graficzna nawiązująca do serialu animowanego, która jest po prostu doskonała. Cel Shading jest strzałem w dziesiątkę i cieszy oczy.

Drugi, równie ważny element to zatrudnienie oryginalnych aktorów podkładających głosy! Jak zawsze bezbłędni – Peter Cullen jako Optimus Prime, Dan Gilvezan jako Bumblebee, Frank Welker jako Megatron i Soundwave czy Gregg Berger jako Grimlock i Long Haul. Do tego “zestawu” dołączono także kilku nowych aktorów i co ważne, wszyscy spisali się na medal!

Wisienką na torcie jest tutaj ścieżka dźwiękowa z gry, pełna mocnego rocka w stylu lat 80, idealnie wkomponowująca się w akcję na ekranie – mocne, gitarowe riffy dają niezłego kopa w trakcie walk z przeciwnikami.

Autobots! Transform and roll out!

Transformers Devastation

Platinum Games przeniosło Transformery na grunt, na którym studio czuje się najlepiej. Rezultatem jest szybki slasher pełen widowiskowych akcji, a szczątki metalu walają się po całym ekranie.

Choć posiadamy możliwość atakowania bronią na odległość, to sercem rozgrywki jest walka wręcz, czy też precyzyjniej – przy użyciu broni białej. Nasz autobot potrafi wykonywać zarówno szybkie ciosy, jak i wolniejsze, zadające większe obrażenia. Kombinacje można ze sobą oczywiście mieszać, a jeśli uda nam się wykonać pełną serię ciosów, możemy zwieńczyć ją transformacją do postaci samochodu i atakiem przy użyciu zderzaka.

System walki jest bardzo dynamiczny i responsywny, a co za tym idzie – wymaga od nas nie tylko skupienia, ale i szybkiego manewrowania po kontrolerze. W ramach nagrody serwuje nam jednak potężną dawkę satysfakcji.

Dostępny zestaw ciosów możemy dodatkowo rozbudowywać wykupując kolejne “sztuczki” za pomocą zdobywanych kredytów. Choć nie jest ich wiele, potrafią diametralnie zmienić nasz styl walki poprzez np. wprowadzenie parowania ciosów przeciwnika.

Transformers Devastation

W trakcie zabawy wypadają nam również z przeciwników i specjalnych skrzyń dodatkowe bronie, które podobnie do gier RPG posiadają swoje unikalne cechy, a także stopień rzadkości. Po pewnym czasie zbiera się ich co prawda mnóstwo, ale żadna z nich się nie zmarnuje, albowiem możemy wykorzystać je jako materiały do ulepszania naszej wybranej broni. Operacja taka nie tylko podnosi podstawowe statystyki, ale także może nadawać specjalne cechy dodatkowe.

Do tego dochodzi jeszcze możliwość tworzenia specjalnych modułów, które naszemu autobotowi dadzą dodatkowe bonusy, a także modyfikacja wyglądu zewnętrznego, choć ta akurat jest czystą kosmetyką (i lekką profanacją).

Dare to be stupid

Transformers Devastation

Gra podzielona jest na siedem rozdziałów, na które składa się nawet kilkanaście misji płynnie przechodzących jedna w drugą. Choć Transformers Devastation prowadzi nas praktycznie “za rączkę” przez cały czas, to zawsze jest chwila oddechu aby wybrać się na eksplorację dostępnej aglomeracji w poszukiwaniu różnych sekretów. Trudno nazwać ten tytuł sandboxem, ale otrzymujemy na tyle dużo swobody, że nie mamy wrażenia biegania w korytarzu.

Kiedy już skończymy kampanię, możemy powtórzyć zabawę wybierając tym razem innego autobota i poziom trudności, lub skierować swoją uwagę na tryb wyzwań zawierający kilkadziesiąt misji. Zaletą dodatkowych misji są kredyty, które zbieramy do wspólnej puli z kampanii, dzięki czemu możemy użyć tych wyzwań do uzbierania brakującej kwoty do wykupienia potrzebnego ulepszenia.

Megatron must be stopped

Transformers Devastation to gra na jaką czekałem od dawna – kompetentny slasher, oferujący zaskakująco dużo rozgrywki w świetnym stylu.

Świetnie zachowany klimat i idealny wybór gatunku dają wybuchową mieszankę, która zapewni sporo wrażeń nie tylko fanom wielkich robotów.

Egzemplarz gry na konsolę Xbox 360 na potrzeby recenzji został zakupiony z własnych środków.