Asset 3

Battlefield Hardline – recenzja [XONE]

Piotr Wasiak / 6.01.2016
komentarze: 0

Niedawno miałem okazję nadrobić grę z mojej „kupki wstydu”, czyli listy gier, które czekają na zagranie. Maszyna losująca wylosowała Battlefield Hardline, którego trybu dla pojedynczego gracza byłem bardzo ciekaw. Myślałem: jakaś odmiana w powtarzalnym do bólu Battlefieldzie skupiającym się na walkach wojskowych. Policjanci i złodzieje – to brzmi jak zaproszenie do uczestnictwa w serialu z mojej młodości!

Już słyszę głosy obrażonych graczy mówiące, że recenzowanie singla gier z cyklu Battlefield to jak opisywanie smaku cukierka polizanego przez papierek, ale… w online Hardline nie bardzo było dane mi pograć. Serwery były pustawe, a jak już graliśmy to ginąłem natychmiast, zabity przez prawdziwych wyjadaczy trybu sieciowego tej gry. Battlefield 4, mnie laika, wrzucał w serwery dla nowicjuszy.

Najpierw policjantem, później złodziejem

Nie zdradzę pewnie wielkiej tajemnicy, ale w połowie gry następuje zmiana ról. Z policjanta ścigającego przestępców i tropiącego bossów narkotykowych w Miami trafiamy do więzienia (wrobieni przez kolegów Policjantów), a potem z owego więzienia uciekamy i stajemy po drugie stronie barykady próbując dopaść tych, którzy nas wrobili… Kto jest kim i kto zmienia strony konfliktu, a kto pozostaje „tym dobrym” zachowam dla siebie, bo tutaj już mógłbym zepsuć Wam rozgrywkę.

Battlefield: Hardline

Battlefield Hardline zaczyna się nieźle. Okazuje się, że można zrobić grę z serii Battlefield, gdzie głównym orężem będzie pistolet (i szybko dołożymy do niego tłumik), a więcej punktów będziemy dostawali za aresztowanie przeciwników, a nie za ich zabijanie. Dodatkowo dostajemy pseudo otwarte, skradankowe poziomy. Tego w singlu Battlefielda nie było. Zazwyczaj parliśmy do przodu jak po sznurku i w odpowiednich momentach otwieraliśmy ogień. To jest największy plus Hardline’a. Przy niektórych poziomach trzeba trochę pokombinować jak podejść do przeciwnika. Bardzo miła odmiana. W końcu Visceral Games, czyli developer m.in. Dead Space całkiem nieźle potrafi opowiadać historię… Nie tym razem jednak.

Ale zanim przejdziemy do minusów tej gry trzeba wspomnieć o jeszcze jednym ciekawym zabiegu twórców. Podzielili kampanię Single Player na odcinki. Chodziło o to, aby gra przypominała serial kryminalny. To bardzo dobry pomysł, bo odcinków jest dziesięć i początkowo wydaje się, że mamy przed sobą sporo grania. Jeśli wyjdziemy z gry po każdym odcinku, to na początku kolejnego dostaniemy serialowe przypomnienie „co w poprzednim odcinku”. Rozwiązanie nieczęsto spotykane w grach wideo, a tym bardziej – w Battlefieldzie. Niestety, pomimo ciekawych pomysłów i rozwiązań, potem coś zaczyna kuleć… Fakt jest taki, że do połowy grę pochłaniamy jednym ciągiem. Fajnie się aresztuje przestępców, szuka dowodów i próbuje zajść wrogów z tyłu, a to wszystko staramy się wykonać po cichu. Mamy też pływanie łódką po bagnach Miami i trzymającą w napięciu walkę z aligatorem. A potem przestajemy być policjantem i stajemy się uciekinierem. Wtedy całość przestaje się kleić i jest już co raz gorzej.

Battlefield: Hardline

Wady przewyższają zalety

Dostajemy na przykład informację, że kiedy nasz bohater siedział w więzieniu zmarła jego matka. Taka informacja miała być najwyraźniej zabiegiem dramatyzującym fabułę. Ale nie działa. Ucieczka z autobusu wiozącego więźniów (sam początek naszego bycia przestępcą) jeszcze trzyma w napięciu, a potem jest nam co raz bardziej wszystko jedno. Nagle zdajemy sobie sprawę, że znajdowanie dowodów, czy cicha eliminacja przeciwników nie ma sensu. Poza punktami nie dostajemy żadnej gratyfikacji fabularnej. Bez znaczenia jest to, czy wszystkich wymorduję, czy wszystkich po cichu aresztuję. Jeśli nie grasz, tak jak ja, po to aby poznać fabułę, a nie „wymaksować” grę i nie zależy ci na odblokowaniu wszystkich broni czy dodatkowych medalach – to zaczynasz po prostu iść na rympał. Szukanie skanerem dowodów okazuje się zbędne, bo „sprawy kryminalne”, które odblokowujemy są tylko strzepkiem informacji, a nie dodatkową misją czy czymś w tym rodzaju.

Do tego dostajemy kilka wyraźnie arcade’owych momentów takich jak ucieczka samochodem, które powtarzamy po kilka razy, bo samochód wpadł do wody. Rozumiem – powtórzyć etap dwa czy trzy razy, ale tutaj – zdecydowanie poziom tej akcji odstawał od reszty. To straszliwie wytrąca z immersji. Okazało się, że ostatnią misję (kiedy to samotnie idziemy nakopać głównemu przeciwnikowi) przeszedłem bez problemu, bo po prostu ominąłem wszystkich przeciwników których skupiska miałem pokonać po drodze (gra-skradanka pozwoliła na to!), a chwilę wcześniej kilkanaście razy powtarzałem jazdę samochodem, bo nie dość mocno skontrowałem uderzenie jadącego obok samochodu…

Battlefield: Hardline

Jeśli jesteśmy już przy minusach gry, to trzeba wspomnieć o oprawie audiowizualnej. Ja rozumiem, że Hardline to gra stojąca jedną nogą w poprzedniej generacji (ukazała się zarówno na PS4 i Xboxa ONE jak i na PS3 i Xboxa 360), ale zdecydowanie mogło być lepiej. Jakoś Battlefield 4, który też jest „wielogeneracyjnym” tytułem wygląda lepiej. Nie jestem w stanie powiedzieć, czym to jest spowodowane. Nie napiszę, że „tekstury gorsze”, czy „modele mniej skomplikowane”. Po prostu, chodzi o ogólne wrażenie. Na plus należy za to zaliczyć przerywniki filmowe. Są serialowe i naprawdę fajne, a zatrudnieni aktorzy dobrze wpasowują się w role. O dziwo całkiem niezły jest polski dubbing. Szału nie robi, oczywiście, ale zdecydowanie daje się tego słuchać i nie psuje znacząco rozgrywki (inne elementy psują ją bardziej).

Kilka słów o multiku

Ocenianie trybu singleplayer w Battlefieldzie jest zdecydowanie ocenianiem „mniejszej połowy” gry. Niemniej – w Hardline nie znalazłem (ale nie szukałem jakoś specjalnie) serwerów dla nowych graczy, zatem trafiłem na kilku wyjadaczy i, oczywiście, natychmiast ginąłem, bo w strzelankach multiplayer jestem kiepściutki jak barszcz w barze mlecznym. Niemniej z tego co widziałem, należy ocenić ten tryb raczej negatywnie. Nie różni się on niczym od regularnej walki w BF 4 czy BF 3. Rozwałka na pełną skalę, a nie subtelne tropienie przestępców. Kilka nowych trybów związanych z kradzieżami aut – wiosny nie czyni, a wesołe demolowanie miasta jakoś nie pasuje do walki stróżów porządku z przestępcami. Multiplayer w Hardline powinien bardziej przypominać to, co zaprezentował niedawno wydany Rainbow Six Siege, z atakiem lub obroną jednego budynku… Tylko, że wtedy nie byłby to już Battlefield. Odstawiłem tryb online Hardline, a w multiplayer pograłem w Battlefielda 4.

Battlefield: Hardline

Podsumowanie

Nie da się, w moim odczuciu, jednoznacznie ocenić Hardline’a. Z jednej strony mamy ciekawe pomysły, fajną grę aktorską i super przerywniki filmowe, a z drugiej nowe mechaniki z których nic nie wynika, a które zupełnie przeszkadzają w cieszeniu się intrygą. Intryga ta, choć sztampowa, wpisuje się w konwencję serialu policyjno-detektywistycznego którą naśladuje Hardline i nie jest źle, ale zupełnie nie chce nam się jej śledzić od pewnego punktu… Nie jest to gra bardzo zła, ale nie da się ukryć, że przy trybach singleplayer „wojennych” odsłon Battlefielda – bawiłem się lepiej. Spokojnie możecie pobawić się dalej w BF4 i zupełnie odpuścić sobie Hardline. Multiplayer nie wnosi nic nowego do rozgrywki, a tryb singleplayer nie jest aż tak porywający jakby można było się tego spodziewać.