UnEpic – recenzja
Zastanawialiście się kiedyś co by było, gdyby w trakcie sesji “papierowego” RPG jakimś cudem udało się Wam przenieść do świata wykreowanego przez Mistrza Gry? UnEpic to tytuł, który właśnie na takiej koncepcji się opiera.
Daniel, główny bohater gry, w trakcie właśnie takiej sesji RPG wybiera się na przerwę do toalety i ląduje w zupełnie innym świecie, a dokładniej w tajemniczym zamku pełnym szkieletów, goblinów, błędnych rycerzy i obłąkanego upiora Zerala.
Po nieudanej próbie opętania Daniela, Zeral zostaje w nim uwięziony i przez całą grę jesteśmy świadkami jak ta wesoła dwójka wymienia się uszczypliwościami. To właśnie humor jest bardzo mocną stroną UnEpic, przez co wielokrotnie łapałem się na szczerzeniu zębów do przenośnej konsoli.
Na swojej drodze spotykamy m.in. Yogurta, który jest uderzająco podobny do Yody, czy dwójkę sprzedawców nazwanych jak dwie odmiany systemu Linux. W trakcie kilkunastu godzin spędzonych z grą napotkałem odniesienia do takich gier jak StarCraft, Metal Gear Solid, Counter-Strike, a także filmów i seriali jak Gwiezdne Wojny, Futurama czy Matrix.
Sama rozgrywka natomiast przywołuje wspomnienia z czasów gdy królowała konsola NES. UnEpic nawiązuje do takich klasyków jak Castlevania czy Metroid Prime nie tylko oprawą graficzną, ale także samym charakterem rozgrywki. To reprezentant gatunku metroidvanii z krwi i kości, zawierający dodatkowo szczyptę elementów RPG, które wzbogacają zabawę. Wspomniana warstwa wizualna nie powala, ale spełnia swoją rolę i co więcej – idealnie pasuje do kreowanego w grze klimatu i po początkowym szoku można się do niej przyzwyczaić, a nawet zaryzykować stwierdzenie, że ma swój urok.
Odkrywanie kolejnych komnat tajemniczego zamku szybko wciąga i nie pozwala się oderwać. Syndrom “jeszcze jednej komnaty” jest tutaj na porządku dziennym, a pojawiające się zadania poboczne są ciekawe, urozmaicone i dostarczają dodatkowych wyzwań.
Wspomniane elementy RPG pozwalają na stworzenie postaci zgodnie z naszymi upodobaniami. Od brutalnego wojownika z mieczem, bądź toporem w ręce i pełnej zbroi płytowej, przez złodziejaszka ze sztyletem, umiejętnościami usypiania wrogów i atakami z ukrycia, po maga “pełną gębą” z kulami ognia strzelającymi z rękawa.
Galeria przeciwników również powinna zadowolić nawet najbardziej wybrednych poszukiwaczy przygód. Od takich klasyków jak gobliny czy szkielety, po przeklętych rycerzy i całkiem kreatywne postaci siedmiu strażników.
Niestety UnEpic ma problemy z poziomem trudności rozgrywki do tego stopnia, że zabawa wojownikiem potrafi być frustrująca i szybko zaczynamy szukać sposobów oszukania sztucznej inteligencji. W przypadku klasy walczącej bronią białą, grupa trzech szkieletów to istny szwadron śmierci, robiący z naszego bohatera tatar w mgnieniu oka. Kiedy jednak nauczymy się umiejętnie mieszać miecz, łuk i odrobinę magii, rozgrywka wciąga i nawet ten minus przestaje aż tak doskwierać.
Choć nie jest to produkcja nowa, bardzo łatwo było ją ominąć, co dla wielu graczy uwielbiających Castlevanię może być powodem do smutku. UnEpic jest grą tworzoną przez małą grupkę osób, ale ambitną i oferującą kilkadziesiąt godzin świetnej rozgrywki.
Mimo swoich niedoskonałości, potrafi zauroczyć przemyślanymi projektami poziomów i potężną dawką genialnego humoru, sprawiając, że trudno jest się od tej pozycji oderwać.
Grę testowano na konsoli PS Vita. Kod do recenzji udostępnił wydawca.