Asset 3

Szykujcie zapasy lukrowanych pączków, czyli pierwsze wrażenia z Beat Cop

Andrzej Kała / 25.07.2016
komentarze: 0

Na Pixel Heaven 2016 po raz pierwszy gracze mieli okazję przetestować Beat Cop, debiutancką produkcję studia Pixel Crow. Mnie natomiast udało się spędzić z grą kilka godzin na spokojnie, w domowym zaciszu, więc przyszła pora aby podzielić się wrażeniami z wersji pre-alpha.

Już pierwszy teaser tej produkcji wraz z garścią screenów zapowiadał nietuzinkową, ciekawą grę mocno ociekającą klimatem retro. Wersja demonstracyjna udostępnia zaledwie krótki wycinek gry, sprowadzający się do pierwszego tygodnia pracy naszego detektywa w roli „krawężnika”, ale pozwala posmakować tego, z czym przyjdzie nam się zmierzyć w pełnej wersji gry.

Detektyw Jack Kelly

W zasadzie warstwa fabularna, jak i postać naszego protagonisty to największe niewiadome na obecną chwilę. Nazywa się on Jack Kelly i ze względu na zamieszanie w jakąś aferę, został zdegradowany ze stanowiska detektywa na zwykłego „krawężnika”.

Wersja demonstracyjna miała jednak za zadanie dać zasmakować nam czystej rozgrywki, więc kwestię naszego bohatera, jego motywów i tego co nas czeka, póki co odsunę na bok.

Mandacik tu, mandacik tam

Beat Cop

Codzienność szeregowego policjanta nie brzmi zbyt zachęcająco, bowiem sprowadza się głównie do wypisywania mandatów, a to za złe parkowanie, a to za kiepski stan opon czy oświetlenia. Najwyższą formą rozrywki wydaje się być wzywanie holownika aby usunąć delikwenta tarasującego np. wyjazd z uliczki. Przed rozpoczęciem każdego dnia służby otrzymujemy konkretny limit mandatów jakie mamy wystawić, a czasem nawet określony zostaje typ mandatów jakie mają zasilić kasę miasta.

Beat Cop

Choć z pozoru zadanie to może wydawać się monotonne, a po części faktycznie jest powtarzalne, to jednak sposób jego realizacji potrafi wciągnąć i chwilę później biegamy od jednego końca ulicy do drugiego i wciskamy za wycieraczki kolejne kawałki papieru z rozpiską wykroczeń.

Wspomniane wykroczenia należą do czterech kategorii – złe parkowanie, kiepski stan opon, fałszywe tablice rejestracyjne oraz niesprawne oświetlenie. Najłatwiej i najczęściej będziemy oczywiście karać nielegalnie parkujących delikwentów, ale dodatkowy rzut okiem na opony czy oświetlenie nie zaszkodzi.

Ale nie samymi mandatami człowiek żyje

Beat Cop

Na szczęście wlepianie mandatów to nie wszystko co nas spotka w trakcie oszałamiającej kariery zawodowej. Wśród innych zajęć pojawia się m.in. sprawdzenie się w roli policyjnego negocjatora i próba odbicia zakładnika, eliminacja dilerów narkotyków z ulicy czy chwytanie drobnych złodziejaszków uciekających z łupem. Tak naprawdę każdy dzień obfituje w wiele dodatkowych wydarzeń, więc nie sposób się nudzić.

W przypadku pogoni za podejrzanym kluczowe znaczenie ma wytrzymałość, a tę podbudowujemy racząc się solidnym obiadem w lokalnej knajpie. Nic nie działa lepiej na kondycję niż duża pizza…

Dobry glina, zły glina

Nasz protagonista oprócz bycia przykładnym funkcjonariuszem, musi także utrzymywać dobre stosunki z lokalnymi mieszkańcami, czasem przymykając oko na niektóre ich występki, bądź pomagając załatwić niezbyt jasne interesy. Często więc przy okazji wlepiania mandatu pojawi się właściciel samochodu i poprosi o zaprzestanie czynności w zamian za dobre słowo, lub po prostu kilka dodatkowych dolarów „na boku”.

Choć z pozoru wydaje się być to proste, mandat się należy i już, to szybko przekonujemy się, że czasem warto przymknąć oko dla dodatkowych korzyści. W szczególności jeśli musimy odłożyć kasę na alimenty dla byłej żony.

Na koniec dnia wszystko pięknie jest podsumowywane i choć zarobek zawsze jest „na plus”, to jednak każde niewypełnienie obowiązków jest potrącane z pensji.

Lukrowane pączki smakują wyśmienicie!

Po pierwszym kontakcie z Beat Cop mogę śmiało powiedzieć, że gra będzie bez dwóch zdań warta poświęcenia jej czasu. Z pozoru nudna rozgrywka jest ubrana w takie mechanizmy, że nie sposób oderwać się od wypisywania mandatów, a przecież na ulicy dzieje się o wiele więcej.

Od momentu rozpoczęcia testów wersji demo, do napisów końcowych minęło ok. 3 godzin, a ja czuję, że nawet nie udało mi się prześlizgnąć po powierzchni tej produkcji.

Choć nadal nie wiadomo kiedy gra się ukaże, ja już wyczekuję jej jak stereotypowy policjant swoich ulubionych pączusiów z lukrem i kolorową posypką.

P.S. W trakcie obcowania z Beat Cop nie ucierpiał żaden pączek!