Asset 3

Tato! Daj mi na jeszcze jeden żeton – recenzja Nighthaw-X 3000

Andrzej Kała / 14.04.2017
komentarze: 0

Nazywasz się Pilecki, James Pilecki i uwielbiasz spędzać czas racząc się zimnym piwem. To pomaga pogodzić się ze stratą ukochanej. Niestety właśnie dowiedziałeś się, że obcy postanowili nie tylko zniszczyć Ziemię, ale przede wszystkim zabrać Ci piwo. Planeta jak planeta… ale piwo? Na to się nie zamierzasz godzić!

W zasadzie powyższy wstęp to idealne streszczenie fabuły, gdyż Nighthaw-X 3000 nawet nie próbuje się wysilać w tej kwestii. Nie historią ta gra stoi i trudno mieć to tej produkcji za złe. W końcu czy naprawdę potrzebujemy rozbudowanej historii aby strzelać do kosmitów? Nie tym razem.

Bullethell!

Najnowsza produkcja Nikodema Szewczyka to klasyka prosto z salonów gier lat 90. Gdybym miał zaliczyć grę do jakiegoś gatunku, to najbliżej tej produkcji do bullethell, czyli gatunku, w którym ilość pocisków na ekranie niebezpiecznie zbliża się do ilości widocznych na nim pikseli.

Sama rozgrywka jest w gruncie rzeczy bardzo prosta – lecimy w górę ekranu, staramy się zabić jak największą ilość przeciwników, zdobyć jak najwięcej punktów, zabić czającego się na końcu etapu „wielkiego bossa” i przede wszystkim przeżyć. Trzeba sobie jednak powiedzieć wprost – to wymagająca produkcja, szczególnie jeśli chcemy uplasować się wysoko w rankingu.

Przed nami 8 poziomów o narastającym poziomie trudności, wymagających małpiej zręczności i 100% skupienia. Choć nasz statek posiada zarówno pasek energii jak i pasek życia, to możecie się zdziwić jak szybko ulegają one dematerializacji. Chwila nieuwagi, „trzy szybkie w podkoszulek” i możecie zaczynać grę od nowa.

Kosmiczne rozmaitości

O ile fundamenty gry nie są specjalnie wyszukane, o tyle już same poziomy to zupełnie inna bajka. Każdy posiada wyjątkową oprawę graficzną i swój specyficzny klimat podkreślany przez muzykę.

Nighthaw-X 3000 oferuje także imponujący, stale poszerzający się z każdym nowym etapem, wachlarz przeciwników, którym czasem pomaga również niezbyt przyjazne otoczenie. Każdy kolejny poziom to kilka rodzajów nowych przeciwników i konieczność nauki ich schematów zachowań.

Nighthaw-X 300 to nie byle stateczek

Aby jednak nie było nam zbyt trudno mamy okazję ulepszać nieco swój statek poprzez modyfikację broni pokładowych. Dostępny arsenał również jest rozbudowany i pozwala na wyrównanie szans w walce. Nową broń wybieramy zawsze po ukończeniu poziomu, choć i tutaj Nikodem zastawił małą pułapkę. Jesteśmy stawiani przed dylematem – nowa, potężniejsza broń, czy może jednak zdecydujemy się odzyskać jedno życie? Wybór wcale nie jest taki oczywisty jak mogłoby się wydawać.

Oprócz ulepszeń arsenału, mamy także do dyspozycji trzy małe udogodnienia:

  • możliwość szybkiego uniku, która szybko przesunie nasz statek w zadanym kierunku, pozwalając w ten sposób uniknąć ostrzału przeciwników
  • tryb „turbo”, który sprawia że nasz arsenał pokładowy strzela ze zdwojoną skutecznością przez określony czas
  • atak ostateczny, dzięki któremu jesteśmy w stanie wyczyścić cały ekran z przeciwników, choć warto pamiętać, że takowy trafia się raz na danym etapie, chyba że dopisze nam szczęście i uda nam się zebrać dodatkowy

Nie tylko piwna kampania

Możliwość zmierzenia się z ośmioma poziomami w kampanii to nie jest jedyny tryb rozgrywki oferowany przez Nighthaw-X 3000. Oczywiście możemy ją ukończyć także w trybie kooperacji drop in/drop out, co oznacza, że nasz znajomy może dołączyć praktycznie w każdej chwili.

Oprócz kampanii są jeszcze dodatkowe tryby:

  • Score Attack – stworzony z myślą o wszystkich maniakach wykręcania chorych wyników w rankingach. Tak, o Was mowa, globalny ranking już czeka.
  • Boss Rush – jak sama nazwa dość dobitnie to sugeruje – starcie z „wielkimi złymi”.
  • Tryb ekstremalny – to już dla tych, którzy uznają tradycyjną kampanię za poziom ultra easy.

Neony, róż, lasery

Od strony audiowizualnej Nighthaw-X 3000 to prawdziwa perełka. To kwintesencja kiczu filmów sci-fi lat 80, spakowana na mały ekran i doprawiona specyficznym pixelartem – są neony, jest dużo różu, są lasery. Choć tak specyficzna stylistyka wymaga chwili aby do niej przywyknąć, to idealnie współgra z całą koncepcją gry.

Nie inaczej jest w przypadku fantastycznej ścieżki dźwiękowej.

No to jak tato? Dasz mi na żeton?

Kiedy byłem małym szczylem uwielbiałem przesiadywać w salonach gier. Oglądanie osiedlowych bohaterów „automatów”, rozkładających całe gry na jednym żetonie przy okazji paląc „klubowe” i gadając z kumplami, było czymś całkowicie naturalnym. Te czasy już nie wrócą, ale Nighthaw-X 3000 pozwala choć na chwilę do nich powrócić i cieszyć się nimi bez konieczności wrzucania wywrotki żetonów do automatu.

Zróżnicowanie etapów, szeroki wachlarz przeciwników i rozbudowany arsenał to najmocniejsze punkty tej produkcji. Wyśrubowany poziom trudności, świetny gameplay i fantastyczna oprawa audiowizualna to pyszne wisienki na tym ogromnym torcie samego dobra.

Dla wielbicieli gatunku jest to pozycja obowiązkowa. Dla fascynatów wszelkich gier w stylu retro – również. Niezbędny jest jednak konkretny zapas cierpliwości i skupienia, bo na taryfę ulgową nie ma co liczyć.

Dziękuję wydawcy, AAG Studio, za udostępnienie egzemplarza gry w wersji PC do recenzji. Mam nadzieję, że to czytacie i wersja konsolowa jest tylko kwestią czasu!