A Case of Distrust – świetna opowieść kryminalna w klimacie noir
Twórcy A Case of Distrust w ciągu trzech godzin udowadniają, że prostą, ale odpowiednio wystylizowaną oprawą graficzną i świetnie dobraną ścieżką dźwiękową można stworzyć niesamowitą atmosferę. Dołączając do tego morderstwo oraz ciekawie napisane postaci, otrzymujemy świetny kryminał w klimatach noir.
San Francisco, rok 1924
Akcja A Case of Distrust rozgrywa się w charakterystycznych dla klimatów noir latach. Już od samego początku udziela się atmosfera klubów jazzowych, tytoniowego dymu i prohibicji. Nasza protagonista, PC Malone, oczywiście jest panią detektyw, a zarazem niestety najsłabszym ogniwem tej opowieści.
Mimo, że spędzamy z nią mnóstwo czasu, nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że to właśnie tej postaci poświęcono najmniej czasu. Odrobinę nijaka, bez charakteru… „tylko” poprawna. Już po kilku chwilach chowa się w cieniu tak charyzmatycznych postaci jak służący zawsze dobrą radą barman czy zawadiacki właściciel klubu nocnego.
Szybko jednak zacząłem skupiać się na zleceniu, bowiem już po kilku minutach akcja nabrała tempa i do samego końca trzymała w napięciu.
Morderczy interes z bimbrem w tle
Czasy prohibicji w Stanach Zjednoczonych to okres czasu, w którym kwitły produkcja i nielegalne rozprowadzanie alkoholu. To, że nie było go na półkach sklepowych, wcale nie znaczy, że zniknął. Również w A Case of Distrust odgrywa dużą rolę, bowiem jest on nie tylko źródłem dochodu naszego klienta, ale przede wszystkim źródłem jego kłopotów.
Biorąc pod uwagę fakt, że ukończenie gry zajmuje nieco ponad 3 godziny, a jej siłą jest właśnie opowiadana historia, ograniczę się jedynie do stwierdzenia, że nie braknie tutaj absolutnie żadnego elementu dobrego kryminału – jest ciało, są podejrzani, nie trzymające się kupy alibi, a także klub nocny.
Choć ilość lokacji jakie przyjdzie nam odwiedzić można policzyć na palcach obu rąk, nie jest to problemem. Każda z nich i tak jest statycznym obrazkiem, który nabiera trochę ruchu dzięki technice rotoskopii wykorzystanej do animowania postaci w trakcie dialogów. Bardzo fajnym zabiegiem urozmaicającym przemieszczanie się między lokacjami jest możliwość prowadzenia rozmowy o niczym z taksówkarzami, dzięki czemu mamy okazję dowiedzieć się nieco więcej o świecie gry jak i samych taksówkarzach. Informacje te może i nie są do niczego przydatne, ale w naturalny i ciekawy sposób rozbudowują one ten świat.
Nie zabraknie również ciekawych rozmów, a w zasadzie przesłuchań, w trakcie których będziemy starać się zdobyć interesujące nas informacje – po dobroci, lub podstępem. Dużą rolę odgrywa również wprawne oko… w skrócie – zabawa w detektywa na całego.
Ciekawi mieszkańcy San Francisco
Jak już wspomniałem, pojawiające się w grze postaci są bardzo mocnym punktem tej produkcji. Każda inna, bardzo charakterystyczna i ciekawie zarysowana. Nie ważne czy rozmawiamy o naszym śledztwie, czy prowadzimy pogadankę „o niczym” – każda z postaci prowadzi rozmowę w swoim stylu.
Mimo oszczędnej grafiki, którą możecie zobaczyć na zamieszczonych screenach, postaci są bardzo ekspresyjne. Połączenie sposobu mówienia, tych drobnych ruchów i oszczędnej mimiki, sprawia że z całości wynosimy o wiele więcej niż widać na pierwszy rzut oka.
Bardzo dobra opowieść z ciekawymi zwrotami akcji
A Case of Distrust kupiło mnie już od samego początku klimatem i oprawą audiowizualną. Mimo oszczędnej oprawy, oszałamia dbałość o drobiazgi – animowane przejścia między planszami, skromna, ale bardzo ekspresyjna mimika postaci. Jestem pod wrażeniem tego, jak taki styl jako całość, potrafił stworzyć wiarygodny, ociekający charakterystyczną atmosferą, świat.
Sama historia również trzyma w napięciu cały czas i choć jest w niej trochę oklepanych schematów, to nie ma co ukrywać – takie są właśnie w dużej mierze kryminały w klimatach noir. I to jest jak najbardziej w porządku!
Jeśli akurat czekacie na jakąś dużą premierę i przypadkiem macie nieco wolnej gotówki, a do tego – nie boicie się ciekawych eksperymentów, to gorąco polecam A Case of Distrust. Natomiast, jeśli cena ok. 50zł to nieco za dużo – dodajcie sobie ten tytuł do listy życzeń i zgarnijcie na wyprzedaży. Zdecydowanie jest to tytuł warty poświęcenia mu jednego wieczoru.