Wargroove – recenzja
Prawie dwie dekady temu, na konsoli Game Boy Advance ukazała się mała gra, która totalnie mną wtedy zawładnęła – Advance Wars. Nowa produkcja studia Chucklefish to pierwsza gra od wielu lat, która wywołuje we mnie podobne emocje.
Wargroove to gra taktyczna oferująca turową walkę pełną wyzwań. Choć z wierzchu wydaje się prostą grą z małymi mapami, to ilość mechanizmów kryjących się za uroczą, pixelartową grafiką, pozwala na stosowanie bardzo wymyślnych taktyk.
Lekko, przyjemnie i z dużą dawką humoru
Opowiadana w grze historia jest lekka, pełna humoru i ciekawych bohaterów, ale niestety nie zapada w pamięć i pełni raczej rolę tła i pretekstu do rozgrywki. Nie uważam tego jednak za minus, bo tworzy świetny duet z oprawą audiowizualną.
Kampania dostarcza kilkanaście godzin rozgrywki, ale jednocześnie wiele map zawiera sekrety, zachęcając w ten sposób do ponownego rozegrania już ukończonych potyczek.
Taktyka przede wszystkim
Każdy pojedynek w Wargroove z pozoru wydaje się ograniczony – mapy są stosunkowo małe, ilość dostępnych jednostek też nie przytłacza. Szybko jednak można się przekonać, że to złudne wrażenie.
Każda z jednostek posiada swoje mocne i słabe strony, które trzeba umiejętnie wykorzystywać np. rycerze świetnie poradzą sobie z łucznikami, ale już pikinierzy będą stanowili niepotrzebnie duże wyzwanie. W dowolnej chwili możemy jednak sięgnąć do podręcznej encyklopedii i sprawdzić charakterystykę każdej jednostki aby uniknąć niepotrzebnych strat.
Co więcej – każda z jednostek może zadać obrażenia krytyczne, ale w przeciwieństwie do większości gier nie jest to zależne od „rzutu kością”, a pozycjonowania jednostek – np. w przypadku pikinierów konieczne jest ustawienie dwóch jednostek obok siebie.
Dodatkowo po każdej ze stron znajdują się jednostki dowódców, które posiadają specjalną umiejętność. To właśnie jest ten tytułowy Wargroove. Umiejętność jest zależna od dowódcy – np. Mercia posiada możliwość leczenia jednostek w pobliżu. Bardzo często ta umiejętność potrafi przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść.
Na mapie znajdują się również koszary, w których możemy tworzyć nowe jednostki. Do tego potrzebne jest jednak złoto, pozyskiwane z przejmowanych osad.
I tak oto z pozoru prosta gra, krok po kroku odkrywa przed nami kolejne warstwy i zależności, stając się rozbudowaną grą taktyczną.
Co po kampanii?
Kampania dostarcza kilkanaście godzin zabawy, ale to zaledwie rozgrzewka przed daniem głównym.
Dla osób spragnionych zabawy w pojedynkę i kolejnych wyzwań, przygotowano tryb arcade, w którym wybieramy dowódcę i rozgrywamy nim mini kampanię składającą się z pięciu misji. Fabuły jest tu jeszcze mniej, ale zabawa niezmiennie wciągająca.
Jeśli jednak preferujecie rywalizację z innymi graczami, to szybko zanurkujecie w tryb sieciowy, który pozwala rozgrywać potyczki zarówno „na żywo” jak i asynchronicznie. Szczególnie ten drugi sposób to kapitalna opcja, pozwalająca nie tylko prowadzić kilka potyczek równolegle, ale również dopasować czas gry do swojego czasu wolnego.
Natomiast bardziej kreatywni gracze będą mogli poszaleć w bardzo rozbudowanym edytorze map. Choć prawdę powiedziawszy bardziej pasuje tutaj określenie edytora kampanii.
Możemy bowiem nie tylko tworzyć nowe mapy (w kilku rozmiarach), ale wręcz całe kampanie zawierające misje główne, misje poboczne, fabułę a nawet cutscenki! Ograniczeniem tutaj jest wyłącznie Wasza wyobraźnia.
Wargroove to taktyczny indyk roku?
Ostatnią grą, która w ten sposób mnie pochłonęła i była tak mocno tożsama z pojęciem „easy to play, hard to master” było Into the Breach.
Studio Chucklefish zaserwowało nam pod postacią Wargroove godnego następcę serii Advance Wars. To rewelacyjna gra taktyczna, która broni się na każdym kroku i oferuje dziesiątki, jeśli nie setki godzin świetnej zabawy.
Gorąco zachęcam do zapoznania się z tym tytułem, w szczególności jeśli ten gatunek jest Wam bliski – gwarantuję, że wsiąknięcie bez reszty.
Na deser jeszcze ścieżka dźwiękowa z Wargroove, która pojawiła się na Spotify. Cudo!
Egzemplarz gry do recenzji w wersji na PlayStation 4 otrzymałem od wydawcy.