Etherborn – recenzja
Minimalistyczna oprawa Etherborn, produkcji studia Altered Matter, przyciągała moją uwagę od samego początku. Ciekawa paleta barw, nietypowa postać, którą prowadzimy przez ten świat i świetnie dobrana muzyka oczarowywały mnie przez całą przygodę. Przygodę niestety zbyt krótką…
Zacznij myśleć abstrakcyjnie
Etherborn z początku wydaje się być grą łatwą – platformówką, stojącą na granicy symulatora chodzenia. Szybko jednak okazuje się, że każdy kolejny poziom wprowadza nie tylko nową mechanikę świata, ale także coraz mocniej zmusza nas do myślenia abstrakcyjnego.
Pojęcia takie jak góra, dół czy grawitacja, szybko przestają mieć znaczenie w tym świecie. To położenie naszego bohatera definiuje każde z nich.
Wypływamy na świat nie tylko poprzez interakcję z mechanizmami za pomocą zbieranych brył. Na jednym z etapów, my sami stajemy się narzędziem oddziaływającym na otoczenie.
Produkcja studia Aletered Matter wyciąga nas ze strefy komfortu i tradycyjnego pojmowania świata, wywraca wszystko do góry nogami i dodatkowo miesza. Chylę czoła przed twórcami, którzy byli w stanie zaprojektować takie poziomy.
Historia w Etherborn także jest abstrakcyjna
W trakcie rozgrywki towarzyszy nam tajemniczy, kobiecy głos opowiadający pewną historię. Barwa tego głosu doskonale współgra z przedstawiony światem – jest nieco oniryczna, hipnotyzująca.
Obraz i muzyka tworzą piękny, spójny świat, starający się opowiedzieć pewną historię – szczególnie ostatni etap. Niestety snuta przez narratora opowieść pełna jest wyniosłych haseł, które gubią sens w swojej wielkości.
Bardzo szkoda, bo tak jak wspomniałem – otoczenie przygotowuje nas na jakąś myśl przewodnią, chce nas zachęcić do refleksji ale opowieść gdzieś odpływa w tło, podczas gdy świat wciąga coraz bardziej.
Dysonans
To określenie, które cały czas przychodzi mi do głowy kiedy myślę o Etherborn.
Z jednej strony mamy przepiękny świat – minimalistyczny, ubrany w oniryczną paletę barw, gdzie każdy z etapów jest elementem opowiadania. To wszystko podkreślane przez rewelacyjną muzykę.
Z drugiej strony mamy przekombinowaną narrację, która sama traci swój wątek i gubi się w wyniosłych słowach.
Pamiętajcie o Etherborn
Podróż z Etherborn jest krótka – grę można ukończyć w jeden wieczór, choć tryb Game+ pozwala przejść te same poziomy na nieco wyższym poziomie trudności.
Moim zdaniem jest to jednak podróż, w którą warto się wybrać. Może nie za pełną cenę, ale zdecydowanie warto poświęcić Etherborn swój czas. Nawet jeśli nie dla opowieści, to po to aby docenić kreację niesamowitego świata, dać się pochłonąć jego magii i co najważniejsze – pozachwycać się projektami poziomów.
Egzemplarz Etherborn do recenzji w wersji na PlayStation 4 otrzymałem od agencji Wire Tap Media.